Aplikacja Zdrowe Zakupy (dostępna na iOS i Androida) to ciekawa opcja dla osób, których interesuje, czy produkty, które kupują zawierają niezdrowe lub szkodliwe składniki. Aplikację można personalizować, tzn. zaznaczać te składniki, które chcielibyśmy unikać w szczególności. Całość działa w prosty sposób – wystarczy zeskanować kod produktu (to niewygodna część) i jeśli jest on w bazie (a jest ona już bardzo rozbudowana) to na telefonie wyświetli się wyraźna informacja, czy produkt jest „ok” lub nie. Jeśli pojawi się „czerwona buźka” to będzie napisane z jakiego powodu.

Oczywiście można dyskutować o wynikach, że substancja „xyz” jest szkodliwa tylko gdy konsumujemy ją w wielkich ilościach w bardzo krótkich odstępach czasu, itd. Można się spierać, można ignorować wyniki, można też je przyjmować za pewnik – wszystko zależy od naszej strategii zakupowej. Co do zasady, istota projektu polega na tym, by konsumenta poinformować o składzie w sposób prosty – nie musi on w czasie zakupów szukać porad na forach internetowych.

Wydałeś 100 zł, kupiłeś 3 kg produktów w tym 200 gram cukru…

Skanuj kod kreskowy i dowiedz się co kupujesz, co jesz i czy jest to zdrowe. Brzmi rewelacyjnie, ale jest to niewygodne. Przeciętny człowiek ma mało czasu na wszystko, a zakupy nie należą do najprzyjemniejszego momentu dnia. Ponadto składy produktów ulegają zmianie. Śledzenie wszystkich tych informacji to praca na drugi etat. Świetnie, że pojawiają się aplikacje, które pomagają nam podjąć decyzję, ale czy rzeczywiście tak sobie wyobrażamy przyszłość – w jednej ręce trzymając wózek z dzieckiem, a w drugiej smartfona wycelowanego w słoik z majonezem?

O potencjale e-paragonów pisaliśmy już wcześniej, ale pominęliśmy w nich kwestię analityki danych o zakupach pod kątem nie tylko wydatków i lokalizacji sklepów, ale także analityki składu produktów żywieniowych. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w ramach dodatkowych funkcji (oczywiście po wyrażeniu odpowiednich zgód) nasz Personal Finance Manager w aplikacji bankowej informował nas o tym, że np. zrobiliśmy zakupy za 100 zł w tym kupiliśmy łącznie 18 produktów o wadze 3 kg, z których moglibyśmy zrobić 8 posiłków (tu od razu info. o przepisach), w których łącznie znalazło się np. 200 gram cukru i 10 ml oleju palmowego.

„Jeśli chcesz unikać tych substancji, to następnym razem nie kupuj produktu x,y,z tylko np. ten i ten, który znajdziesz w sklepie obok. Możesz też go zamówić online”. Brzmi jak zdrowsze życie na wyciągnięcie ręki. Zdrowsze społeczeństwo to bogatsze społeczeństwo.

Tak mogłoby być i tak pewnie będzie. Ale do tego konieczne jest wdrożenie e-paragonu. Raz, że klient będzie mógł łatwo policzyć „swoją własną inflację”, dwa – zadbać o finanse, a trzy – zdrowiej i dłużej żyć jeśli będzie tego chciał. Dane z paragonów będą dla sektora fintech tym czym ropa była dla państw arabskich. Nie ma chyba co czekać, tylko wymagać od ustawodawcy by pomysł wdrożyć w życie jak najszybciej.