Izba wyższa brytyjskiego parlamentu opublikowała raport na temat Brexitu i jego wpływu na sektor finansowy. Zdaniem Izby Lordów rząd musi działać właśnie teraz, aby zatrzymać FinTechy nad Tamizą. Okres przejściowy jest kluczowy i teraz jest czas na negocjacje. Ponadto z raportu wynika, że inne kraje europejskie raczej nie przechwycą talentów z nad Tamizy. Warszawa nie stanie się drugim Londynem?

W Wielkiej Brytanii w sektorze finansowym zatrudnionych jest około 1,1 mln osób, z czego 60 tysięcy to obywatele UE (z innych krajów), a 100 tysięcy pochodzi z krajów spoza Wspólnoty. Sektor ten generuje około 7% brytyjskiego PKB. Tutaj pełny raport do wglądu.

Czytaj także: Wish, czyli „polski” startup wart 3,5 mld dolarów zgarnął kolejne 500 mln dolarów

Niejasności i niepewny rynek

– Największym zagrożeniem dla branży jest brak jasności sytuacji. W takim przypadku firmy wolą się restrukturyzować lub zmienić rynek, na którym operują. Wzywamy obie strony do szybkiego nawiązania rozmów. Rząd musi uspokoić nastroje – czytamy w raporcie.

Wspomniana niepewność jest szczególnie obecna wśród firm FinTechowych, ponieważ Londyn może stracić pozycję światowego lidera i centrum branży. Chodzi tutaj przede wszystkim o utratę dostępu do wspólnego rynku Unii Europejskiej.

Teraz FinTechy nie potrzebują autoryzacji i zezwoleń od regulatorów w poszczególnych krajach – wystarczy, że posiadają takowe w Wielkiej Brytanii. Po faktycznym opuszczeniu UE przez Brytyjczyków zmieni się to o 180 stopni.

– Naszym zdaniem, jeżeli obecne zasady przestaną obowiązywać, rząd powinien poszukać ugody, w celu podtrzymania obecnego stanu rzeczy. Chodzi tutaj o ekwiwalenty, płacone za dostęp do wspólnego rynku – dodaje Izba Lordów.

Czytaj także: Tesla i Uber w radzie Donalda Trumpa

Raczej nie przyjadą do Polski…

Raport sugeruje, że potencjalnym beneficjentem Brexitu okazać się mogą inne duże centra FinTechowe, takie jak Nowy Jork. Migracja do krajów, w których scena FinTechowa dopiero rozkwita jest raczej mało prawdopodobna.

Dlatego też wypada ostudzić emocje i nadzieje na wzrost znaczenia Polski w branży FinTech (z powodu Brexitu). Podobne zapędy mieli również Litwini, ale wygląda na to, że na marzeniach się skończą – przynajmniej zdaniem Izby Lordów.

Co ciekawe w raporcie czytamy też, że na „przechwycenie” wielu brytyjskich startupów nie ma co liczyć na przykład Berlin. Globalne centra FinTechowe mają przeważyć nad tymi europejskimi, ponieważ nierealistyczne jest, aby inne ośrodki europejski mogły chociaż częściowo dorównać miastu nad Tamizą – ponownie zdaniem Izby Lordów.

Czytaj także: Polska Dolina Krzemowa? Puśćmy wodzę fantazji

Europejski drenaż mózgów?

Z powyższych względów Izba Lordów twierdzi, że Unii Europejskiej również będzie zależało na zawarciu ugody z Wielką Brytanią. Migracja tak wielu firm z sektora technologicznego i finansowego okazałaby się szkodliwa dla całej Wspólnoty.

Możemy mieć do czynienia z europejskim drenażem mózgów, na którym skorzystają Amerykanie lub kraje azjatyckie. Ale może to tylko gra, którą prowadzą Brytyjczycy, aby ułatwić sobie negocjacje z UE?

Czytaj także: Prawdziwa rewolucja! GPS policzy ratę leasingową w Idea Banku

Philipp Hammond – Kanclerz Skarbu – już w zeszłym miesiącu zapowiedział, że rząd będzie wspierał startupy Fintechowe, a na ten cel corocznie będzie przeznaczane 500 tysięcy GBP. Dodatkowo Brytyjczycy planują opublikowanie rocznego raportu „O stanie brytyjskiego FinTechu”. Ma on na celu dogłębne przyjrzenie się branży.

Czytaj także: Prace nad nowymi regulacjami już trwają. Konsultacje w Ministerstwie Rozwoju

Czy działania sprzyjające innowacją, takie jak „regulatory sandbox”, wystarczą do zatrzymania startupów w Londynie? Raczej nie. Tak czy siak Brexit będzie drogo kosztował Brytyjczyków. Albo stracą miano światowego centrum FinTechowego, albo będą musieli słono zapłacić za utrzymanie tego statusu.