Takie teorie głosił ostatnio Neil deGrasse Tyson, astrofizyk, kosmolog i jeden z największych popularyzatorów nauki w Stanach Zjednoczonych. Autor wielu programów i publikacji. Postać bardzo rozpoznawalna na terenie USA.
Może zatem bardziej odpowiedni tytuł brzmiałby: „Kilka słów o tym, jak USA zapomina o nauce”?
To już się działo
Zdaniem Tysona, Amerykanie boją się matematyki i wiedzą bardzo mało o nauce. Jest to zagrożenie dla całego narodu – mówi astrofizyk.
– W konsekwencji chowamy pokolenie, które nie wie czym jest nauka i dlaczego działa. Stawia to pod znakiem zapytania przyszłość naszego narodu. W końcu to innowacje w nauce i nowe technologie, są tym co napędza gospodarki przyszłości – zauważa Tyson.
Co ciekawe, przykład USA nie jest odosobniony. Sytuacja wyglądała podobnie 1000 lat temu na Bliskim Wschodzie. Kiedyś matematyka kwitła w dolinie Eufratu i Tygrysu, a centrum nauk ścisłych był Bagdad. Algebra i pierwsze algorytmy zostały wymyślone właśnie na w tym rejonie świata. Cyfry arabskie (chociaż poznane w Indiach) spopularyzowali arabscy uczeni.
W XII wieku w siłę urosły jednak grupy muzułmańskich duchownych, które głosiły, że matematyka i nauka to zbyt przyziemne zajęcia. Dobry muzułmanin powinien się bardziej przejmować sprawami duchowymi i religią. I tak nauka została skutecznie wypleniona z arabskiej kultury.
Dość powiedzieć, że z 655 Nagród Nobla, przyznawanych w różnych dziedzinach nauki od 1900 roku, tylko 3 zostały wręczone muzułmanom.
W kolejnych latach to Europa zdominowała rozwój nauki. Wystarczy spojrzeć na europejskie banknoty – widnieją na nich wizerunki wielkich naukowców. Tyson podawał przykłady niemieckich środków płatniczych i osobę Carla Friedricha Gaussa.
– To jest właśnie mocny sygnał od rządu, że nauka ma znaczenie. Jeżeli wizerunki naukowców znajdują się na banknotach – to znak, że są częścią kultury. Widzisz to i czujesz. Nie każdy musi zajmować się naukami ścisłymi, ale społeczeństwo zna ich wartość i każdy potrafi je docenić – komentuje Tyson. .
Powrót do przeszłości
Większość z nas kojarzy film przygodowy z Michaelem J. Foxem, w którym główny bohater przenosił się zarówno w przeszłość, jak i przyszłość. Tyson zauważa, że kiedyś amerykańska popkultura była pełna latających samochodów, miast przyszłości i wydarzeń celebrujących naukowe odkrycia.
Działo się tak za sprawą zimnej wojny i komicznego wyścigu, pomiędzy USA a Związkiem Radzieckim.
– Nie potrzebowaliśmy specjalnych programów żeby uświadamiać ludzi o wadze nauki. Była ona w nagłówkach gazet i w domowych rozmowach. – mówi Tyson.
Pomimo narzekań znanego astrofizyka rozwój nauki w Stanach Zjednoczonych nie jest wcale na aż tak niskim poziomie. Wciąż słyszymy o nowych odkryciach osławionych amerykańskich naukowców – takich jak na przykład smartwatch wykrywający choroby.
W Dolinie Krzemowej każdego dnia rodzą się nowe pomysły i powstają nowe startupy technologiczne i naukowe. Zdarzają się też jednak „kwiatki” w stylu mikrofalówki wysyłającej nam SMS-y.
Neil de Grasse Tyson ma jednak na myśli problem wśród najmłodszej warstwy społecznej. Ponadto faktem jest, że w Dolinie Krzemowej pracują innowatorzy z całego świata i czasem próżno w niej szukać młodych Amerykanów.
„Make America Great Again”
Dlatego też blady strach pada na ludzi związanych z nauką, gdy słyszą o pomysłach nowego prezydenta, Donalda Trumpa – o obostrzeniach we wpuszczaniu imigrantów na teren USA. Kto wtedy będzie napędzał Dolinę Krzemową? Czy Dolina Krzemowa opustoszeje?
Problemy z rozwojem nauki będą w przyszłości rzutować również na nowe technologie. Przecież w interesie zdecydowanej większości ludzi jest powstawanie nowych firm pokroju Google, Ubera, Microsoftu, czy Apple.
Temat ten tyczy się również bliskiej naszemu sercu branży FinTech. Ciężko o nowe rozwiązania w zakresie płatności, jeżeli nauka stanie w miejscu. Jednym z haseł Trumpa jest „Make America great again” – może znajdzie to swoje zastosowanie również w sferze naukowej.
Świat potrzebuje postępowych i prężnie rozwijających się Stanów Zjednoczonych. Im więcej partnerów do naukowej współpracy tym lepiej. Rozwijajmy nowe technologie, uczmy dzieci jak najwięcej o wadze nauki – tak żeby zrozumiały, że nie ma się czego bać. W końcu czym skorupka za młodu nasiąknie… Byleby tylko nie podlewać roślin napojami energetycznymi. Tak, znów kłania się „Idiokracja”.