Wczoraj Wall Street Journal informował o gigantycznym wycieku danych na Google+, który firma z Mountain View miała zatajać przez kilka miesięcy. Po ostatecznym ujawnieniu złamania zabezpieczeń Google postanowiło zlikwidować Google+ w ciągu najbliższych 10 miesięcy. Ale czy kogoś to w ogóle rusza? Czy ktoś z tego korzystał?

Google Minus – największy niewypał w historii firmy

Początkowo, gdy Google+ startowało w 2010 roku miało być konkurentem dla Facebooka, ale stało się wymarłym serwisem, z którego korzystali głównie PR-owcy i dziennikarze, aby złapać lepszy zasięg swoich postów w wyszukiwarce Google. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że Google+ tak bardzo chciało dorównać Facebookowi, że zrobiło swoje własne Cambridge Analytica – za które z bólem serca przepraszał Mark Zuckerberg.

500 tysięcy użytkowników dotkniętych atakiem hakerskim to może nie jest zawrotna liczba, ale paradoksalnie pokazuje skalę problemu Google+ – można postawić tezę, że wyciekły dane tak niewielkiej liczby użytkowników, ponieważ ruch na serwisie był bardzo mały. 500 tys. to niezbyt „imponująca” liczba w porównaniu do wycieku danych w Equifax, czy Yahoo, gdzie hakerzy dostawali w swoje ręce odpowiednio 143 mln i 1 mld (!!!) danych o klientach.

Nie oznacza to jednak, że taki wyciek danych można bagatelizować. Pomimo, że tak niewiele osób korzystało z Google+, to na serwisie znajdowało się sporo danych o użytkownikach – głównie dlatego, że konto w serwisie było zakładane automatycznie chociażby posiadaczom Gmaila.

Nikogo nie powinien dziwić fakt, że za 10 miesięcy Google+ (Google -??) przestanie istnieć. Otwarta pozostanie jedynie wersja dla biznesu. Myślę, że z dużą dozą śmiałości można postawić tezę, że Google+ było największym niewypałem w historii firmy Google, a braku tego serwisu nie odczuje praktycznie nikt. Grunt to uczyć się na błędach, dlatego mamy nadzieję, że firma z Mountain View wyciągnęła wnioski z fiaska Google+.