Każdy chyba słyszał o Tinderze – aplikacji randkowej, której idea jest banalnie prosta. Konserwatyści publicznie jej nienawidzą za propagowanie oczywistej rozwiązłości. Jak? Na smartfonie wyświetlają się zdjęcia profilowe osób, które ocenia się poprzez przesunięcie profilu w lewą lub w prawą stronę ekranu. Lewa strona oznacza „nope”, a prawa „yes”. Użytkownicy, którzy wzajemnie wystawią sobie ocenę „yes” otwierają sobie możliwość do konwersacji, randki lub nawet ślubu (żart). Aplikacja pokazuje informacje o odległości zatem użytkownik wie, że dana osoba jest w pobliżu, a co za tym idzie – o randkę nietrudno. 

„Top picks” to nowe rozwiązanie, które ma ograniczyć przesuwanie w lewo, czyli na „nope”. Wybór tutaj jest lepiej dopasowany do określonych kryteriów, a co za tym idzie – skończony. Nie ma co ukrywać: sposób w jaki dokonuje się selekcji i forma prezentacji zdjęć w bardzo czytelny sposób definiują do czego służy Tinder, do czego służy Tinder Gold i na czym polega Top Picks – człowiek to towar, a nadzieja na nawiązanie relacji bliższej niż dalszej ma swoją cenę. Tinder Gold to taki lepszy Tinder.

Jedynie 102,99 zł za miesiąc

W ramach usługi Tinder Gold, która jest płatna – użytkownik ma możliwość powrotu do profilu, który wcześniej oflagował jako nope. Ponadto użytkownik wie, kto dał mu ocenę „yes” – pozwala to na prostsze znajdowanie potencjalnych randek. Cena za 1 miesiąc to 102,99 zł, 6 miesięcy to 61,66 zł/mc., a w abonamencie za rok = 40 zł/mc. Na darmowy upgrade do Tinder Gold liczyć mogli mieszkańcy wioski olimpijskiej podczas olimpiady w Pjongczangu. Kolega mówił, że się opłaca… Tak bardzo, że Tinder znalazł się w pierwszej piątce najbardziej opłacalnych aplikacji w App Store. 

Tak, aplikacje działające w modelu płatnych subskrypcji są coraz popularniejsze. Z raportu „App Annie” wynika, że w 2011 roku użytkownicy iOS wydali 1,9 mld USD, w 2013 roku już 2,8 mld USD, a w 2017 roku już 10,6 mld USD. Tyle co Polacy na 500+ przez dwa lata. Z tego tylko sam jeden Netflix zainkasował 1 mld USD.

Tinder bardziej fintechowy niż myślisz

Tinder ma ok. 50 mln użytkowników, z tego 3,8 mln w modelu płatnej subskrypcji. Firma wyceniana jest na 3 mld dolarów, zatrudnia ok. 320 osób; jej prognozowany dochód w 2018 roku to 800 mln USD, a przewidywany zysk to 320 mln USD. W sumie firma ma 65% udział w rynku tzw. matchowych aplikacji randkowych. Jaki stąd wniosek? Tinder jest bardziej fintechowy niż myślicie… bardziej dochodowy niż Twitter, gdzie trzeba pisać oraz Snapchat, gdzie robi się jakieś durne miny i nikt na tym nie zarabia prócz celebrytów.