Szacuje się, że 1,3 mln studentów, którzy dwa tygodnie temu rozpoczęli studia, wcale nie uczy się tego, czego potrzebują polscy pracodawcy. Spośród pięciu profesji poszukujących pracowników tylko jedna – medyczna – bezwzględnie wymaga wykształcenia wyższego. Ściągę dla poszukujących dochodowej pracy przygotowało Coders Lab. Obliczono, ile czasu i pieniędzy trzeba zainwestować, by znaleźć zatrudnienie tam, gdzie zarobki są najwyższe oraz który z zawodów daje największe szanse na awans i rozwój.

Brakuje pracowników

Jak podaje GUS, stopa bezrobocia w Polsce jest obecnie najniższa od początku jej pomiaru, czyli od maja 1992 r. Osoby bezrobotne stanowiły w II kwartale 2018 r. 3,6% ludności aktywnej zawodowo (od 15. roku życia). Nieprzerwanie rośnie liczba wolnych miejsc pracy w firmach zatrudniających co najmniej jedną osobę. Na koniec II kwartału br. było to prawie 165 tys. wakatów, o 12,3 tys. więcej niż w I kwartale. Dane te obejmują jedynie poszukiwania pracowników np. poprzez urzędy pracy. Potrzeby rynku są jednak dużo większe.

Kierowca tira – ciężki kawałek chleba

Istnieje branża, w której tylko Niemcy, Hiszpania, Francja i Holandia mogą z nami konkurować. To usługi transportowe. Odpowiadają one już za 6,5 proc. polskiego PKB. Choć 34 tys. lokalnych firm posiada 300 tys. ciężarówek i zatrudnia 345 tys. osób, polskim firmom brakuje 100 tys. kierowców (dane za: „Transport Manager”). To praca obciążająca zarówno fizycznie, jak i psychicznie, więc nawet zarobki w okolicach 10 tys. zł często nie są wystarczającym powodem, by zostać kierowcą w transporcie międzynarodowym. Poza tym najpierw trzeba zainwestować spore pieniądze w prawo jazdy i uzyskać Świadectwo Kwalifikacji Zawodowej. Łączny koszt to ok. 10 tys. zł, a na formalności i naukę trzeba zarezerwować przynajmniej dwa miesiące.

Informatycy potrzebni od zaraz

Większość speców od komputerów to samouki, których wystarczy tylko przeszkolić na potrzeby firmy i po trzech miesiącach będziemy mieli specjalistę od IT. Na rynku informatycznym brakuje 50 tys. pracowników, więc firmy decydują się zatrudnić każdego, kto jest wystarczająco zdeterminowany, otwarty na naukę i nowe technologie. Szczodrze za to wynagrodzą: średnie zarobki w tej branży wynoszą 12 tys. zł brutto, a najlepsi z kilkuletnim doświadczeniem zgarną nawet 20 tys.

Zawody przyszłości oparte na sztucznej inteligencji (AI), technologiach wirtualnej rzeczywistości (VR) czy rozszerzonej rzeczywistości (AR) i automatyzacji, to potrzeba dzisiejszych czasów: smart domy, robotyzacja fabryk czy procesów rekrutacyjnych to tylko niektóre zastosowania nowych technologii.

Lekarze emigrują

Służba zdrowia to jedyna branża w zestawieniu, która wymaga długich studiów i praktyk  czasem ponad 10-letnich, a rezydenci zarabiają znacznie gorzej niż „pani na kasie”, mimo że muszą włożyć dużo więcej wysiłku w zdobycie kwalifikacji i są bezpośrednio odpowiedzialni za ludzkie życie. Na 1000 Polaków przypada obecnie tylko 2,2 lekarza, a lekarska pensja wynosi 3 200 zł brutto, czyli niecałe 2,3 tys. zł na rękę. Pielęgniarka zarabia 2 400 zł brutto („na rękę” 1,8 tys. zł). Między innymi z tego powodu od 1989 r. wyjechało z kraju około 30 tys. lekarzy, a w zawodzie pielęgniarki pracuje 15% osób, które ukończyły te studia. NIK alarmuje, że w najbliższej przyszłości może okazać się, że grupa lekarzy, dentystów i pielęgniarek, która pozostanie w Polsce, nie będzie wystarczająco liczna, by zapewnić opiekę medyczną wszystkim potrzebującym.

Boom budowlany

Wielkie braki wykazuje też branża budowlana – Najwyższa Izba Kontroli zanotowała, że ze względu na fundusze unijne można by w Polsce budować znacznie więcej (np. dróg), ale po prostu… nie ma kto tego robić. Jak ocenia Rafał Bałdys-Rembowski, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, brakuje ok. 200 tys. pracowników.

Na polskim rynku brakuje ok. 300 tys. tych specjalistów, których zawody istnieją od setek lat: murarzy, rzemieślników i innych wykwalifikowanych pracowników fizycznych. Według danych GUS-u w II kwartale,  „jednostki dysponujące wolnymi miejscami pracy najczęściej poszukiwały robotników przemysłowych i rzemieślników – 48,8 tys. (29,6%)”.