Po tym, jak niemal przez tydzień kurs euro testował poziom 4,25 zł, momentami go nawet nieznacznie przekraczał, 16 lipca jednak doszło do wyraźnej ucieczki kapitału z Polski.

Nagła słabość złotego

W ciągu kilku godzin kurs wyskoczył powyżej 4,28 zł, a patrząc na dzisiejszy poranek, ruch może trwać dalej. Do tego warto dodać dramatyczną wręcz sesję na giełdzie. Od poranka 16 lipca do następnego dnia indeks osunął się łącznie około 4%. Co ciekawe, nie miało to wpływu na obligacje, tam jednak inwestorzy pozostawili swoje środki.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jedną rzecz. Nie widać analogicznych ruchów ani na Węgrzech, ani w Czechach, co sugeruje, że powodów należy szukać w Polsce. Nie jest to bowiem regionalny temat. Nie można też po prostu wykluczyć realizacji zysków, przez któryś z dużych funduszy, bo brakuje wiadomości mogących uzasadniać taki ruch.

Siła jena

Japonia po tym, jak jej waluta doczekała się przebicia najsłabszych poziomów względem dolara od 1986 roku, w końcu doczekała się korekty. Ruch ten zaczął się w czwartek w zeszłym tygodniu, potem mieliśmy kilka dni przerwy, a od rana 16 lipca widzimy kontynuację.

Mówimy o 3% umocnieniu jena względem dolara w wyniku tych dwóch ruchów. To tak jakby kurs EURPLN przesunął się w wyniku dwóch dni o 13 groszy. Jest to obiektywnie dużo. Tym bardziej biorąc pod uwagę, jak ważną walutą dla światowej gospodarki jest jen.

Warto jednak pamiętać o jednej ważnej specyfice tej waluty. Ze względu na bardzo niskie stopy procentowe nieproporcjonalnie dużo kredytów zaciąganych jest w jenie. Środki te następnie są sprzedawane na inne waluty i inwestowane. W rezultacie proces ten bardzo osłabia walutę Japonii. Gdy jednak dochodzi do spłat, waluta się umacnia. Niewykluczone, że obecne ruchy to próba wykorzystania słabości jena, by korzystnie pozamykać kredyty i dodatkowo zyskać na różnicach kursowych.

Inflacja bazowa spada

Dobre dane nadeszły z Polski. 16 lipca poznaliśmy niższy od oczekiwań wskaźnik inflacji bazowej. Mówimy o zmianie cen z wykluczeniem cen energii i żywności. Tak liczony wskaźnik ma na celu pokazanie ogólnej tendencji poprzez usunięcie najbardziej zmiennych elementów.

Warto jednak zwrócić uwagę, że nawet po tej miłej niespodziance inflacja bazowa wciąż wynosi 3,6%, zatem przekracza wskaźnik ogólny o pełen punkt procentowy. Z drugiej strony jest wyraźnie niższa od stóp procentowych. W rezultacie jak bumerang powraca kwestia potencjalnych obniżek stóp procentowych. Z drugiej strony czekają nas podwyżki cen energii. Trwają też dyskusje nad kolejnym programem wzrostu cen mieszkań nazwanym dla niepoznaki „kredytem na start”.

/materiał partnera