Utrzymanie płynności finansowej to wyzwanie dla prawie połowy polskich małych i średnich przedsiębiorstw. Nawet wejście w e-commerce nie jest gwarancją sukcesu – aż trzy czwarte e-sklepów ma problemy z opłacalnością działalności. Opóźnione faktury, chargebacki, zwroty towarów, split payment, prowizje dla dostawców płatności, etc. – bez końca można wymieniać czynniki, które przekładają się na taki stan finansów w polskich sklepach online.
Niepewność finansowa blokuje dokonywanie dalszych inwestycji, skutkiem czego często powstaje błędne koło: sklep potrzebuje dodatkowych pieniędzy na rozwój, ale nie może na to uwolnić budżetu, a brak możliwości dokonania inwestycji sprawia, że przedsiębiorca nie skaluje swojego biznesu, nie zwiększa przychodu, i w efekcie nie generuje nadwyżek budżetowych, które można by wydać na ekspansję.
Zewnętrzne finansowanie na pomoc
W takiej sytuacji rozwiązaniem jest często sięgnięcie po zewnętrzne finansowanie. To również jednak nie jest proste samo w sobie. Długoterminowe kredyty bankowe cechują się wyśrubowanymi wymogami i niską przyznawalnością, a teraz także zmiennością stopy procentowej, która sprawia, że możemy zapłacić znacznie większą kwotę niż ta, na którą pierwotnie umawialiśmy się z bankiem. Z kolei pożyczki pozabankowe, mimo łagodniejszych kryteriów przyznawania, również bazują swoje opłaty na stopach procentowych.
Nie dziwi więc rozwój rynku lendtech – poza klasycznymi kredytami czy pożyczkami istnieje wiele możliwości pozyskania finansowania zewnętrznego, jak np. faktoring w różnych wariantach czy odnawialne linie kapitałowe. To produkty nieco lepiej dostosowane do specyfiki handlu online, jednak wciąż im „czegoś” brakuje. W przypadku faktoringu problematyczne bywa to, że nie na każdą fakturę dostaniemy finansowanie – jeśli nasz faktor nie ma takiego wyzwania, możliwe jest pod nazwą „faktoringu” w rzeczywistości kryje się pożyczka. Dodatkowo, większość produktów finansowych na rynku cechuje się tym, że co miesiąc trzeba spłacać stałą ratę.
E-commerce potrzebuje elastyczności
Tymczasem rynek e-commerce można określić wieloma cechami, ale na pewno nie można mu przypisać miana „stałości”. To dynamicznie rozwijająca się dziedzina gospodarki, która potrzebuje elastyczności. Nadchodzący Black Friday w e-sklepach może wygenerować nawet do trzech czwartych całorocznego obrotu, jednak pozostałe miesiące roku mogą być spokojniejsze – i mniej zyskowne. W efekcie sięganie po rozwiązania ze stałą ratą może sprawić, że w spokojniejszych czasach sprzedawcy będą mieli problem ze spłaceniem pożyczki.
Nie może więc dziwić fakt, że spodobała mi się koncepcja revenue-based financing, którą dosłownie można przetłumaczyć jako finansowanie oparte na przychodach. I w taki sposób to działa m.in. w Booste. Właściciel sklepu internetowego podłącza swoją platformę do aplikacji Booste w celu przeprowadzenia analizy i wygenerowania oferty. Po otrzymaniu decyzji o otrzymaniu środków, sklep przeznacza je na marketing lub zatowarowanie (zgodnie z umową), a następnie spłaca pożyczoną kwotę w formie stałego procentu od obrotu. To oznacza, że podczas spokojniejszych miesięcy rata nie obciąża zanadto budżetu firmy. Z kolei, gdy działania prowadzone przez przedsiębiorstwo odniosą sukces, może ono znacznie szybciej zwrócić kwotę finansowania.
W porównaniu z innymi rynkowymi opcjami, zaletą revenue-based financing są również niskie i bardzo transparentne opłaty, które nie są zależne od stóp procentowych lub innych zewnętrznych czynników rynkowych. Za pomocą kalkulatora na stronie Booste można najpierw sprawdzić szacunkowe koszty pozyskania finansowania. Dokładne wyliczenia właściciel sklepu internetowego dostaje już po opisywanej wcześniej analizie. Aktualnie pobierana jest opłata maksymalnie 6% od kwoty pożyczonej na działania marketingowe oraz 9% na zatowarowanie. Do końca października w ramach oferty specjalnej jest jeszcze lepiej, opłaty mogą zaczynać się nawet od odpowiednio: 0,75% i 1%, co czyni ofertę niezwykle atrakcyjną w porównaniu z innymi propozycjami rynkowymi dla e-commerce’u. Promocja obejmuje również bezpłatny audyt marketingowy danego e-sklepu, a w ramach współpracy z Booste na co dzień i od święta dostępne są również agencje partnerskie, które pomogą stworzyć i zrealizować strategię marketingową.
Współtworząc Booste, zaczęliśmy od Polski, która była najbliższym nam rynkiem i w pierwszej kolejności skupiliśmy się na wspieraniu krajowych firm w realizacji ich marzeń. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że dynamika naszego rozwoju będzie naprawdę duża, dlatego od początku naszym celem były rynki międzynarodowe. Handel online ma bardzo duży potencjał, a przykłady pokazują, że sprawnie przeprowadzona kampania marketingowa może pomóc w pozyskiwaniu klientów z innych rynków. Jednak aby móc korzystać w pełni z rynkowych możliwości, e-sklepy mogą potrzebować większego wsparcia – nie dziwi więc fakt, że rosnący globalnie rynek revenue-based financing ma osiągnąć wartość 42 mld USD do końca 2027 roku, co roku rozwijając się aż o 61,8 procent. To tylko pokazuje, że elastyczne i dopasowane do potrzeb handlu online rozwiązania (nie tylko finansowe) są przyszłością.