Cel konferencji i organizowanego w jej ramach konkursu to zaprezentowanie poważnym inwestorom najlepszych polskich startupów działających w obszarze Fintech. Jak zapewnia organizator: słowo „poważni” nie jest tutaj użyte przypadkiem. Sektor fintech budzi coraz większe zainteresowanie funduszy inwestycyjnych i prywatnych inwestorów. Poszukują oni perspektywicznych startupów – najlepiej by były to już w miarę dojrzałe spółki z działającym modelem biznesowym, które można skalować tzn., do osiągnięcia kolejnego etapu rozwoju potrzebują zaangażowania większego kapitału.
W ramach organizowanego konkursu (termin nadsyłania zgłoszeń do końca września – link do formularza) kapituła wybierze 10 firm, które zostaną zaprezentowane podczas „pitch your start-up” w Luksemburgu. Za tym tajemniczym anglojęzycznym sformułowaniem kryje się nic innego jak prezentacja firmy w formule pozwalającej na pokazanie jej kluczowych walorów i potencjalnych sposobów ich rozwinięcia.
Izba pokrywa koszty podróży i zakwaterowania. Organizatorzy przekonują, że jest to doskonała okazja do nawiązania cennych kontaktów biznesowych, które mogą skutkować otwarciem nowych ścieżek rozwoju firmy.
Dlaczego Luksemburg?
To małe państwo jest jednym z największych centrów finansowych świata. Sektor finansowy generuje 25% PKB tego kraju. Fintech to kolejny etap rozwoju rynków finansowych, które dotychczas kojarzone były głównie z lokowaniem i inwestowaniem oszczędności. Fintech to realne usługi będące pomostem pomiędzy wielkim kapitałem, a klientem bez zbędnych pośredników przy wykorzystaniu najnowocześniejszych technologii IT. Przyczyniają się one do zwiększenia obrotu gospodarczego, upowszechnienia środków płatniczych, większej dynamiki konsumenckiej i poprawy jakości życia. To oczywiste, że małe państwo z olbrzymim kapitałem szuka sposobów na to, by wejść do grona liderów fintechowej transformacji.
Polskie startupy mają dobre i ambitne pomysły. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest posiadanie pierwszych klientów, tzn. działającego modelu biznesowego. Do tego konieczne jest zatrudnianie pełnoetatowych pracowników, co jest w zasadzie oczywistością – zwłaszcza, że rozmawiamy o firmach, które już są obecne na rynku. To dobry sygnał dla zagranicznych inwestorów, bo robienie biznesu w Polsce jest po prostu obiektywnie trudne – oznacza to, że jeśli coś działa u nas to ma olbrzymie szanse na globalny rozwój. Często główną barierą jest tylko brak dostępu do taniego kapitału, co na zachodzie z różnych przyczyn (np. luzowanie ilościowe) jest dużo mniejszym problemem. Czy warto spróbować? Arytmetykę zostawiam do indywidualnych obliczeń.