Najprościej rzecz ujmując, pranie brudnych danych polega na takim “przekształceniu” (np. skradzionych lub pozyskanych nawet w dopuszczalnym celu) danych, aby następnie mogły one zostać wykorzystane lub sprzedane w jakimś innym celu, przez pozornie legalne bazy danych.
Czym jest data laundering?
Mogą to być nie tylko np obrazy czy teksty, ale również np pliki wideo, programy, etc. Przykładowo, ZDNet opisuje ten proces jako “ukrywanie, usuwanie lub fałszowanie pochodzenia nielegalnie uzyskanych danych, aby można je było wykorzystać do celów zgodnych z prawem”.
Niewątpliwie jest to coraz częstsze i coraz bardziej powszechne zjawisko, nasilające się jeszcze bardziej w dobie sztucznej inteligencji (AI) oraz jej wytworów – już teraz powstają przecież aplikacje oraz narzędzia (m.in. te stworzone przez Google, jak np. DreamBooth), które wykorzystują i “przetwarzają” wprowadzony tekst np. na obraz (ale możliwe jest także np. “przekształcenie” wprowadzonego tekstu np. na wideo). Biorąc pod uwagę, że algorytmy stale “uczą” się i szkolą, to ich możliwości “twórcze” bazujące na wykorzystywanych przez nich zbiorach tudzież bazach multimediów, są niemal nieograniczone.
Każdy użytkownik tych programów może więc podrobić lub skopiować dowolny styl prawdziwych twórców i artystów, właśnie za pomocą wytrenowanej w ten sposób sztucznej inteligencji. Natomiast warto podkreślić, że odpowiedzialność za wykorzystywanie oraz publikowanie pozyskanych w ten sposób “wytworów” sztucznej inteligencji nadal spoczywa na użytkowniku. Wciąż brakuje jednak jasnych regulacji prawnych oraz judykatury i orzecznictwa, które porządkowałyby i wyznaczałyby ramy w tym zakresie.