Obecnie na założenie własnej działalności gospodarczej decyduje się ok. 26 tys. osób miesięcznie. Na jedną zamkniętą mikrofirmę powstają dwie nowe. To rekordowo dobry wynik. Co skłania Polaków do samozatrudnienia? Z badania TaxCare wynika, że nie tylko pieniądze są motywacją, ale także satysfakcja z pracy. Osoby prowadzące działalność gospodarczą najbardziej doceniają wyzwania (36 proc) i komfort pracy (26 proc).
W przypadku osób pracujących na etacie aż 45 proc. pytanych respondentów wskazuje, że przede wszystkim ceni sobie unormowany czas pracy, możliwość wykonywania wyuczonego zawodu. O założeniu własnej firmy w ciągu najbliższych 24 miesięcy myśli tylko 1,4% etatowców.
Mit samozatrudnienia
Jedną z powszechnych opinii dotyczących samozatrudnienia jest ten dotyczący zmuszania pracowników na umowach o pracę do zakładania działalności gospodarczej w celu optymalizacji kosztowej. Ostatnio temat ten nabrał rozgłosu za sprawą „testu na przedsiębiorcę”, który to ma być opracowywany przed ministerstwo finansów.
Z badania TaxCare wynika, że sytuacje zmuszania pracowników do przechodzenia na samozatrudnienie to rzadkość. Tylko 2 na 10 samozatrudnionych spotkało się z taką sugestią, a tylko 1 na 10 otrzymało od pracodawcy „propozycję nie do odrzucenia”. Odsetek ten maleje wśród pracowników etatowych – tylko 7% spotkało się z taką sugestią, a jedynie 5% zostało postawionych w sytuacji bez wyboru.
Słowem mówimy o maksymalnie 10% przedsiębiorców (ok. 200 tys. osób w skali kraju), dla których decyzja o przejściu na działalność gospodarczą wynikała z presji pracodawcy. Z jednej strony obala to mit jakoby było to zjawisko powszechne dotyczące większości samozatrudnionych. Jednakże nie sposób pominąć faktu, że 10% to wcale nie jest tak mało i ten problem rzeczywiście istnieje – choć nie w takiej skali jak się uważa. Przynajmniej tak wynika z badania TaxCare, które specjalizuje się m.in. w prowadzeniu księgowości dla samozatrudnionych.
W raporcie czytamy, że przedsiębiorcy wystawiający fakturę jednej firmie są najbardziej zadowoloną grupą ze swojej pracy. Aż 2/3 z nich czuje się usatysfakcjonowana. To znacznie więcej niż w przypadku pracowników na etacie (25 proc. zadowolonych) i właścicieli „większych firm” (55 proc. zadowolonych).
Samozatrudnieni zapłacą wyższe podatki?
Niestety, w całej tej sprawie nie chodzi o poziom satysfakcji z pracy czy ochronę osób „zmuszanych” do prowadzenia firmy wbrew ich woli, tylko o podatki i składki do ZUS-u. Resort finansów, w idealnym dla siebie scenariuszu, chciałby osiągnąć cel w postaci wyeliminowania z rynku pracy procederu optymalizacji podatkowo-składkowej poprzez przechodzenie na działalność gospodarczą. Zapewne licząc na to, że nie zmieni się przy tym liczba zatrudnionych ogółem.
Rząd specjalnie się z tym nie kryje – chociażby w zapowiedzi dotyczącej obniżenia klina podatkowego dla najmniej zarabiających etatowców, który prawdopodobnie będzie sfinansowany poprzez ustalenie nowych progów podatkowych dla osób osiągających najwyższe dochody. Minister Czerwińska w artykule opublikowanym w Dzienniku Gazecie Prawnej napisała, że zmniejszenie klina podatkowego można osiągnąć „wprowadzając większą progresję w przedziale dochodów z pracy między połową a 167 proc. średniego wynagrodzenia”. W teorii ma to zachęcić młodych do wchodzenia na rynek pracy. Cóż z tego, skoro zniechęci doświadczonych „etatoprzedsiębiorców”?
Czy to oznacza, że możemy spodziewać się zmian w podatku liniowym dla samozatrudnionych? A może pojawią się ograniczenia w ujmowaniu wydatków w kosztach prowadzenia działalności gospodarczej? Prawdopodobnie dojdzie do zmian, bo rząd ma spore plany w zwiększeniu transferów socjalnych. Samozatrudnieni na pewno nie mogą spać spokojnie, bo ostatecznie okaże się, że ich umowy b2b, z których jak widać są zadowoleni, faktycznie staną się śmieciowe. I większość zostanie na lodzie – z niższym dochodem netto i bez etatu. Czy podwyżka skompensuje obniżkę dla najmniej zarabiających etatowców… to zależy, kiedy rząd podniesie składkę zdrowotną.
Foto: Pixabay