Mikrochipy są wielkości ziarenka ryżu i zazwyczaj umieszcza się je tuż nad kciukiem, za pomocą specjalnej strzykawki – przypominającą igłę do tradycyjnych szczepień. Taki zabieg ma kosztować 180 dolarów, czyli około 680 złotych. Zgodnie z informacjami serwisu National Public Radio w kolejce po urządzenia ma ustawiać się tak wielu Szwedów, że główna firma odpowiedzialna za produkcję mikrochipów nie nadąża z ich tworzeniem.
Tysiące Szwedów wszczepia sobie pod skórę mikrochipy RFID
Mniej więcej tak wyglądają chipy RFID wszczepiane pod skórę. Te ze Szwecji są jednak nieco mniejsze.
Na razie mikrochipy RFID wszczepiło sobie około 4 tys. mieszkańców Szwecji, a aktualnym liderem wśród producentów jest firma Biohax International. Spółka powstała 5 lat temu – została założona przez byłego specjalistę od piercingu ciała, Jovana Österlunda. Österlund uważa, że noszenie przy sobie wielu kart i kluczy nie ma żadnego sensu.
Trudno się z tym nie zgodzić, ale żeby takie mikrochipy miały rację bytu, potrzebna jest odpowiednia infrastruktura. Do urządzeń przekonał się między innymi największy szwedzki przewoźnik kolejowy, który pozwala zapisywać w mikrochipach bilety. Już niedługo chipy RFID mają zostać wykorzystywane także do płatności.
Z punktu widzenia technologicznego nic nie stoi na przeszkodzie, aby ten sam token, który umieszczony jest na przykład w smartwatchach umożliwiających płatności (niektóre modela Garmina, Fitbita, albo Apple Watch) umieścić pod skórą użytkownika. Jedyna bariera tkwi chyba w naszych głowach… Nie każdy da sobie wszczepić pod skórę obce ciało. Poza tym powstaje jeszcze jedno zasadnicze pytanie – czy to jest bezpieczne?
Mikrochipy RFID i kwestia bezpieczeństwa
Na razie tak, a znaczna część Szwedów właśnie kwestie bezpieczeństwa wymienia jako jeden z głównych powodów korzystania z mikrochipów. Brytyjski naukowiec Ben Libberton, cytowany przez NPR twierdzi, że w przyszłości taka technologia może się jednak obrócić przeciwko użytkownikom. Mikrobiolog ostrzega, że jednym z głównych problemów może być wykorzystanie chipów do wymiany danych na temat naszego zdrowia i funkcjonowania organizmu. Ma to być zagrożeniem szczególnie wtedy, gdy będziemy używać chipów zamiast karty płatniczej, biletów, czy kluczy – na szeroką skalę.
Z drugiej strony można zadać sobie pytanie, czy bez mikrochipów takie dane też nie trafią w ręce zewnętrznych firm? Założyciel Biohax International stwierdza, że Szwedzi są bardzo otwarci i nie obawiają się przekazywania swoich danych. W Polsce by to chyba nie przeszło… Bardzo niechętnie dzielimy się danymi w Internecie, więc w przypadku chipów zapewne też pojawiłoby się sporo obaw. Z drugiej strony wygoda przy dokonywaniu płatności, czy podczas podróżowania mogłaby przekonać niejednego sceptyka. Nie trzeba by się było obawiać, że zapomnimy kluczy, portfela, czy biletu.
Innym powodem popularności urządzeń w Szwecji ma być coraz mniejsze wykorzystanie gotówki i otwartość społeczeństwa na rozwiązania fintechowe. Zgodnie z danymi Riksbanku, banku centralnego Szwecji, wartość gotówki w obiegu od 2008 roku spadła w Szwecji o około 50%. Między innymi dlatego Riksbank aktywnie pracuje nad rozpoczęciem emisji e-korony, cyfrowej waluty. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj.