Według raport IEA (International Energy Agency) w 2023 r. w Chinach zarejestrowano nieco poniżej 60% wszystkich samochodów elektrycznych, w Europie – około 25%, a w Stanach Zjednoczonych – 10%. Łącznie nowych elektryków było prawie 14 milionów, co zwiększyło ich liczbę na drogach do około 40 milionów.

Europejski gigant

W Unii Europejskiej niewątpliwie największym rynkiem motoryzacyjnym mogą pochwalić się Niemcy – i to dzięki temu krajowi rynek samochodów elektrycznych w ostatnich latach rozwijał się na Starym Kontynencie tak dynamicznie. Według danych ANE (Automotive News Europe), w Niemczech w ubiegłym roku sprzedano ponad pół miliona samochodów elektrycznych – a to czyni naszego zachodniego sąsiada niekwestionowanym liderem wśród innych krajów europejskich.

Niewątpliwie do tak dużego zainteresowania elektrykami przyczyniły się rządowe dopłaty, czyli tak zwany Umweltbonus. Program ten funkcjonował w Niemczech od 2016 r. i pozwolił na dofinansowanie zakupu ponad dwóch milionów aut.

Szokująca decyzja

W grudniu 2023 roku rząd niemiecki ogłosił zakończenie finansowania zakupu aut elektrycznych. Ta decyzja z dnia na dzień wywołała falę szoku, zwłaszcza, że odcięcia dopłat spodziewano się najwcześniej pod koniec bieżącego roku. Jak można było się spodziewać, od razu pojawiły się głosy o zbliżającym się kryzysie na rynku elektryków.

Zdaniem VDA dostawy samochodów zasilanych bateriami w 2024 roku spadną do 451 tysięcy egzemplarzy – a to oznacza spadek o 14 procent. Na ten moment prognozy się sprawdzają – w lutym br. zanotowano znaczne zmniejszenie liczby rejestracji aut elektrycznych – o 15% mniej niż rok temu, bowiem jedyne 27 500 sztuk. To drastyczny zwrot akcji, zwłaszcza biorąc pod uwagę ambicje Niemiec dotyczące elektromobilności i plany dotyczące pojawienia się 15 milionów elektryków na niemieckich drogach do końca dekady.

Nie tylko Niemcy

Od aut elektrycznych odwracają się nie tylko nasi zachodni sąsiedzi. Znaczny spadek zainteresowania zauważa się także wśród krajów północnych. Sprzedaż w Szwecji spadła o znaczące 14,6% w porównaniu do poprzedniego roku. Drastyczne załamanie miało miejsce także w Finlandii (-28,2%) i na Islandii (-79,3%), choć przykładowo w Norwegii sprzedaż aut elektrycznych wzrosła o około 7 procent. We Włoszech sytuacja również ma się kiepsko – marzec br. przyniósł spadek sprzedaży elektryków o aż 34%.

Przyczyny kryzysu

Głównym powodem zaskakujących zmian na rynku niemieckim niewątpliwie jest wspomniana decyzja władz o zakończeniu programu dotacyjnego. W krajach północnych mówi się o niedostosowaniu aut elektrycznych do warunków drogowych, zwłaszcza zimą. Innymi czynnikami mogą być wysokie ceny samochodów i inflacja.

Poza tym, istnieją również inne wyzwania, takie jak chociażby niedostosowana infrastruktura drogowa. Według raportu ACEA “Charging ahead: accelerating the roll-out of EU electric vehicle charging infrastructure” w Polsce na 1000 mieszkańców znajduje się 0.2 stacji ładowania – to drugi najgorszy wynik w całej UE, niechlubnie wyprzedza nas tylko Rumunia (0.1). Ranking zwycięża z kolei Holandia (8.2), a na podium znalazły się również Dania (3.9) i Belgia (3.8). Innym czynnikiem, który również może wpływać na spadek popytu na samochody elektryczne, jest długi czas ładowania, który może być istotną przeszkodą dla osób, które często pokonują duże odległości lub nie mają dostępu do prywatnego miejsca do ładowania auta.

Spowolnienie popytu na samochody elektryczne może mieć kilka negatywnych konsekwencji, a najgroźniejszym jest opóźnianie realizacji celów klimatycznych. W walce o środowisko elektryki odgrywają dość sporą rolę, potencjalnie zmniejszając emisję gazów cieplarnianych. Można jednak liczyć na to, że w dłuższej perspektywie popyt na auta elektryczne będzie rósł, napędzany przez wzrost świadomości ekologicznej, postęp technologiczny i co najważniejsze – wzrost inwestycji mających na celu dostosowanie infrastruktury drogowej do potrzeb posiadaczy elektryków.