Podczas wykładu wygłoszonego w listopadzie br. w Lizbonie prezes Microsoftu, Brad Smith, podkreślił, że wykorzystywanie technologii rozpoznawania twarzy musi zostać uregulowane prawnie, aby nie naruszało prywatności przeciętnego człowieka. Jego zdaniem wkrótce może dojść do sytuacji, że sprzedawca będzie znał nasze zwyczaje zakupowe nie na podstawie własnych obserwacji, ale dzięki coraz popularniejszej metodzie skanowania twarzy m.in. przez smartfony. Podobną opinię wyraził również Tony Blair, były premier Wielkiej Brytanii.

Witamy w świecie Orwella 2.0

Prywatność to coraz bardziej odległa przeszłość. Korzystając z mediów społecznościowych i Internetu sami ją sprzedajemy, często nie mając o tym pojęcia lub, co gorsza, nie mając wyjścia. Ustawy mające chronić nasze dane osobowe to tylko kropla w morzu potrzeb. Ataki hakerskie, wycieki danych lub ich sprzedawanie przez korporacje i portale społecznościowe to dzisiejszy świat, przed którym nie jesteśmy w stanie się obronić.

Oprogramowanie do rozpoznawania twarzy jest już powszechne w wielu głównych produktach technologicznych. Można nawet używać kilku z nich, takich jak tagowanie zdjęć na Facebooku, filtry twarzy Snapchat czy Instagram lub identyfikator twarzy iPhone’a, który korzysta z tej funkcji w celu odblokowania telefonu. Zastosowania tej technologii w przyszłości mogą być bardzo szkodliwe, jak choćby wykorzystywanie do celów nadzoru. Nie jest też tajemnicą, że Facebook, Apple i Amazon sprzedają już swoją technologię rozpoznawania twarzy organom ścigania.

Recepta na kryzys od Microsoftu i polityków

Smith uważa, że tylko prawne regulacje mogą sprawić, że sytuacja nie wymknie się spod kontroli, a firmy nie zaczną nadużywać swoich uprawnień.

– Po raz pierwszy świat znajduje się na progu technologii, która dałaby rządowi możliwość kontrolowania człowieka na każdym kroku – powiedział prezes Microsoftu. Przyznał, że w niektórych przypadkach, takich jak poszukiwanie przestępców i monitorowanie nielegalnych działań, rozpoznawanie twarzy jest bardzo pomocnym narzędziem, ale ostrzegł, że aplikacje mogą szybko zostać przejęte przez przestępców internetowych.

– A to będzie miało ogromne potencjalne konsekwencje nawet dla podstawowych swobód obywatelskich, na których opierają się społeczeństwa demokratyczne. Zanim się obudzimy i stwierdzimy, że rok 2024 wygląda jak ten z książki Orwella, zastanówmy się, jaki świat chcemy stworzyć, i jakie są zabezpieczenia i możliwe ograniczenia zarówno firm, jak i rządów w zakresie korzystania z tej technologii – podsumował Smith.

Zasugerował, że należałoby wprowadzić ograniczenia dla korzystania z rozpoznawania twarzy, zarówno przez firmy, jak i osoby fizyczne. Jednak wprowadzenie światowych standardów może być trudne. Podał przykład USA, gdzie politycy nie potrafili uzgodnić wielu regulacji. Tony Blair z kolei zauważył, że sytuacja w Europie wcale nie wygląda pod tym względem lepiej. Czy zatem powinniśmy zacząć się bać coraz większego Wielkiego Brata?