W samym Wirecard pozostanie 220 pracowników, a w spółkach powiązanych – 350.

Przypomnijmy, że Wirecard to niemiecki „fintech”, który w czerwcu wpadł w poważne tarapaty. Okazało się, że firma zgubiła 2 mld EUR. Sprawa była na tyle poważna, że prezes trafił do aresztu, a firma złożyła wniosek o upadłość. W międzyczasie pojawiły się też wątki kryminalne – jeden z partnerów Wirecard zmarł na Filipinach. Dodatkowo firma miała brzydki zwyczaj wyolbrzymiać partnerstwa – działy PR „szyły” newsy na potęgę.

Zwykłe środki to za mało

– W tych okolicznościach zwykłe środki restrukturyzacyjne to za mało – stwierdził przedstawiciel kancelarii obsługującej upadłość Wirecard. Jeżeli firma ma kontynuować działalność, to cięcia kosztów muszą być znaczne – czytamy w oświadczeniu. Kancelaria dodaje, że przygotowuje spółkę do sprzedaży i obecnie prowadzi rozmowy z zainteresowanymi podmiotami.

Sprawa dotyczyła nie tylko niemieckiego rynku. Wirecard to był globalny gracz, dlatego afera ma globalne konsekwencje.

Kilka dni temu podpisano umowę sprzedaży Wirecard Brazil S.A. Proces sprzedaży spółki zależnej Wirecard North America Inc. również jest na zaawansowanym etapie.

Brytyjskie ramię Wirecard na chwilę straciło pozwolenie na działalność – finalnie londyńska dywizja zostanie przejęta przez Railsbank w listopadzie 2020 roku. Railsbank to brytyjski fintech, który oferuje między innymi globalną platformę Banking-as-a-Service. Kwota transakcji nie jest znana.

Wirecard z pewnością będzie bohaterem nie jednego dokumentu, a cała afera ma spory potencjał na film.

/LP