Szerzej o koncepcji dowodu osobistego z warstwą elektroniczną („ZWE”) mogliśmy posłuchać w trakcie konferencji Impact Fintech’17 w Katowicach (6-7 grudnia). W ogólnym zarysie przedstawili ją Tomasz Zdzikot z MSWiA oraz Robert Malicki z PWPW. Rozmowę prowadził Roman Młodkowski z Forbesa (klasa). Filmy z konferencji dostępne są na Youtube. Polecam, bo większość jest bardzo ciekawa.

Będąc złośliwym (w dobrej wierze), ale bez zbędnej krytyki przedstawię swoje wrażenia z koncepcji dowodu elektronicznego z warstwą elektroniczną. Na wstępie zaznaczę, że doceniam i szanuję nacisk na kwestie bezpieczeństwa.

Impact fintech’17 Moderated discussion: PL-ID: are we there yet?

Jedziemy…

Z dużą rezerwą podchodzę do „plastikowych rozwiązań” w czasach powszechnego występowania smartfonów. Nie lubię kart, bo jest ich zbyt wiele i obciążają portfel. Być może z tego powodu mam subiektywne i raczej negatywne nastawienie do zaprezentowanej koncepcji, która – o ile dobrze zrozumiałem – w zasadzie ogranicza się do dodania elementu elektronicznego odczytu danych za pomocą specjalnego czytnika. Jego koszt ma wynieść 25 zł (w najniższej opcji).

Czytaj także: Nowe funkcjonalności w mDokumentach

Wiele wskazuje też na to, że projekt realizowany jest w tym kształcie z doraźnej potrzeby politycznej. Projekt pl.ID otrzymał status „projektu niefunkcjonującego” (warto zapamiętać ten przykład nowomowy urzędniczej). „(…) W Polsce implementacja dowodu z warstwą elektroniczną (e-Dowodu) była częścią projektu pl.ID, ale nie została ona zrealizowana w uzgodnionym z Komisją Europejską (KE) terminie. Dlatego projekt pl.ID otrzymał status projektu niefunkcjonującego i aby uniknąć konieczności oddania 85% już poniesionych kosztów kwalifikowanych (czyli 148 mln złotych), musi dostarczyć rezultaty – czyli umożliwić rozpoczęcie wydawania e-Dowodów – do końca marca 2019.” – czytamy na stronie www.gov.pl.

Dowód osobisty „ZWE” – tak jak to zrozumiałem – będzie miał niestety minimalne zastosowanie dla biznesu. Nie będzie to elektroniczna tożsamość (tak urzędowa wersja Facebooka tylko dla Polaków) tylko kawałek plastiku umożliwiający szybkie sczytanie danych (za pomocą specjalnego czytnika), który – miejmy nadzieję – umożliwi automatyczne wypełnienie wybranego formularza/wniosku. Ponadto na ekranie komputera z odpowiednim oprogramowaniem i urządzeniem wyjściowym wyświetli się zdjęcie posiadacza dowodu.

Część „wewnętrznej pamięci” ma być dostępna dla wybranych usługodawców. Tylko tych którzy dostaną akcept od odpowiedniego resortu i raczej będzie to MSWiA. Czy dowód będzie kartą płatniczą? Czy będzie jednocześnie legitymacją wędkarską? Na razie nie wiadomo. Z prezentacji wynika, że może być wykorzystany jako karta biblioteczna, więc kto wie, kto wie…

Może za 10 lat…

„(…) Nowy elektroniczny dowód osobisty będzie w sposób jednoznaczny i niezaprzeczalny potwierdzał tożsamość obywatela, będzie też służył do uwierzytelnienia w e-usługach administracji publicznej oraz do podpisywania dokumentów w cyfrowym świecie. Oprócz tego będzie posiadał aplikację ICAO (dokument podróży z cechą biometryczną „zdjęcie twarzy”) i pozwalał potwierdzać obecność w placówkach służby zdrowia. (…)” – czytamy na stronie www.gov.pl.

Główna funkcja nowego dowodu osobistego „ZWE” –  jak usłyszałem na konferencji – ma polegać na zapobieżeniu możliwości dokonywania fraudów w służbie zdrowia polegających na przypisywaniu wykonania świadczeń refundowanych z NFZ osobom, które z tych świadczeń nie skorzystały.

Czytaj także: Jak w Polsce marnotrawiony jest kapitał ludzki

To niezbyt wyrafinowane oszustwo kosztuje nas grube miliony. Oficjalnie dowód „ZWE” ma przynieść NFZ 650 mln zł oszczędności. Innymi słowy, podstawową funkcją dowodu osobistego „ZWE” ma być możliwość właściwego wylegitymowania się u lekarza i skuteczna kontrola wizyty pacjenta w systemie NFZ. Ten argument nie tylko mnie nie przekonuje, ale wręcz irytuje. Jest niewłaściwie użyty i myli przyczynę ze skutkiem.

Wymiana dowodów wymaga czasu

Dopiero w 2028 roku każdy obywatel miałby wymieniony plastik na nowy. Czy oznacza to, że z falą wyłudzeń i niemożliwością skutecznej weryfikacji i kontroli w NFZ będziemy musieli męczyć się jeszcze dekadę?

Oczywiście, że nie. Polak potrafi. Zastosuje się rozwiązanie prowizoryczne: „(…) z racji ograniczonego zasięgu do jednej grupy zawodowej i chęci szybkiej dystrybucji tych kart, planowana jest do wydania osobna Karta Specjalisty Medycznego (KSM). E-Dowód i KSM będą realizowane jako niezależne projekty. E-Dowód we współpracy MC i MSWiA, natomiast KSM jako samodzielny projekt MZ.”  – czytamy na stronie www.gov.pl.

Czytaj także: Posiadacze Bitcoina już nie będą anonimowi

Prowizoryczne rozwiązania mają tendencje do przedłużania swojego okresu trwania do czasu aż zostaną zaakceptowane jako powszechnie obowiązujący standard. Ludzie mają krótką pamięć. Dlatego wychodzi na to, że będą dwa dowody. Jeden dla lekarza a drugi dla policjanta.

Ponadto nie wiemy, czy dowód z warstwą elektroniczną „killuje” lub poważnie ogranicza projekt mDokumentów. Jeśli ma to być jedyny sposób weryfikacji u lekarza lub w innych urzędach to w zasadzie sprawa jest zamknięta. Nie jest tajemnicą, że MSWiA nie chce oddać pola Ministerstwu Cyfryzacji. Oficjalnie MC jest koordynatorem projektu, ale nie brzmi to przekonująco.

Wykonawcą dowodu ZWE będzie Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych S.A, która już dostarcza podobne rozwiązanie Armenii i Litwie.

Wydaje się, że idziemy po linii najmniejszego oporu i nie doszukując się u nikogo złych lub niecnych intencji, może warto jednak jeszcze sprawę przemyśleć?

Po panelu PWPW i MSWiA w Katowicach, swoją prezentację wygłosił reprezentant Estonii. To oczywiste, że Estonia swoją e-rezydencją jawnie zachęca do imigracji spółki pragnące fintechowej optymalizacji podatkowej w kraju z paszportem UE.

Pobłażliwość wobec niecnych pobudek Estonii wynika z tego, że ta robi to w ciekawy sposób. Estończycy inicjują zjawisko, które znajdzie naśladowców, bo wdrażają ideę cyfrowego państwa w praktyce. „Szybko, prosto, bez zbędnych formalności i całkowicie online. Proszę, napiszcie do nas – rozwiążemy problemy” – taki przekaz idzie w świat. W skrócie – jest to bardzo dobra reklama Estonii. Dla przypomnienia młodszym czytelnikom, Estonia to była republika sowiecka.

Czytaj także: Kongres impact’17: w stronę gospodarki 4.0

Pomijając możliwości zastosowania podobnych rozwiązań w takim kraju jak Polska, kluczowe jest stwierdzenie, że naśladowana będzie Estonia a nie Polska. Jak chcemy być Doliną Fintech, przyciągać startupy, inwestorów i hodować jednorożce to może warto byłoby wybrać projekt, który będzie niepodważalną pozytywną wizytówką naszego kraju. Ile można rozdawać książek o Chopinie i jabłek? Tylko na tyle nas stać?

Supernowoczesne plastikowe karty

Pierwsze karty elektroniczne z chipem pojawiły się już w latach 70-tych. Oczywiście polski dowód ZWE będzie o wiele bardziej zaawansowany i zabezpieczony (np. wedle zapewnień niemożliwe będzie jego odczytanie czytnikiem ukrytym w plecaku, klonowanie, itp.) Co istotne – możliwa ma być jego dezaktywacja/zablokowanie zdalne na odległość. Państwo w każdej chwili będzie mogło wyłączyć wybranym obywatelom dostęp do wybranych usług publicznych wymagających wylegitymowania się.

Młodzież nie chce kart, książeczek tudzież innych kawałków plastiku potwierdzających cokolwiek. Powoli dorasta pokolenie Polaków, które nie pamięta czasów, gdy nie było Facebooka. Dla nich dowód ZWE będzie wapniactwem i nie tylko z powodu nazwy. Pogardliwe uśmieszki młodzieży starczą za nagrodę.

Czytaj także: Fintech jest starszy niż myślisz

Absurd odbiera godność. W XXI wieku kierowca wciąż musi nosić przy sobie dowód osobisty, prawo jazdy i dowód rejestracyjny wraz z potwierdzeniem zawarcia umowy ubezpieczenia OC. Brak dokumentów to wykroczenie karane mandatem w wysokości 50 zł. Wygląda to niepoważnie i jest śmieszne, żywy bareizm. Dlatego fakt, że MC pracuje nad rozwiązaniami, które pozwolą pracowitym Polakom na pozbycie się „nerek” został przyjęty bardzo ciepło.

Odchudzanie portfela jest ok. Zastąpienie jednego plastiku innym nie nosi absolutnie żadnych „znamion fajności”. Szczególnie, że całkowita wymiana dowodów prawdopodobnie zbiegnie się z terminem oddania do użytku pierwszej bazy na Marsie.