W Internecie krąży viralowe wyliczenie (za Lech Wilczyński z InPay S.A) o tym, ile energii elektrycznej zużywają gracze konsolowi. Na świecie sprzedano ok. 85 mln konsol PlayStation 4, ok. 40 mln Xbox One i ok. 15 mln Nintendo Wii U. Idą święta, zatem producenci konsol i gier szykują się na istne eldorado, ale na PlayStation 5 trzeba będzie jeszcze poczekać. Przeciętnie każda z nich zużywa 120W. 

Do korzystania z konsoli potrzebny jest telewizor (ładowanie padów można sobie darować w tych obliczeniach). Czasem też grupy portfel, bo płatności w grach to chleb powszedni. Zakładając, że przeciętny gracz korzysta z 40’’ LED TV, to zużywa on ok. 40W energii na sesję i 10W, gdy jest w trybie uśpionym. Mnożąc wszystko przez siebie i zakładając, że przeciętny gracz spędza przed konsolą 4 godziny dziennie, to cała społeczność na świecie zużywa ok. 4,9GW energii elektrycznej rocznie.

Dla porównania sieć kopalni kryptowalut zużywa ok. 4,7 GW rocznie. Ma to być argument na obronę bitcoina? Dobre sobie… Chociaż gdyby się dobrze zastanowić z czego jest więcej funu – z deprecjacji kryptowalut, czy z gry na konsoli, to wskazanie zwycięzcy nie byłoby łatwe.

Wszystko ma wpływ na klimat

Wyliczenie zużycia energii elektrycznej dla graczy konsolowych są oczywiście optymistyczne, ale nie o to chodzi by podać dokładne szacunki. Rzecz w tym by zwrócić uwagę na to, że każde działanie człowieka wymagające energii elektrycznej w jakimś stopniu ma wpływ na globalne ocieplenie. Zwiedzanie dzikiego zachodu w Red Dead Redemption 2 również.

Wczoraj napisaliśmy, że sektor nowoczesnych technologii finansowych, czyli fintech, chociaż z definicji jest proekologiczny bo usprawnia procesy płatnicze (bilans ekologiczny jest na plus), to jednak może zrobić coś więcej.