Inna strona leasingu

W końcu znalazłem TEN – optymalny rower – tyle, że poza Polską. Sprawa dalej wydawała się oczywista – idę po finansowanie. Okazuje się, że sprzedaż jednośladów może i osiąga w ostatnim czasie rekordowe poziomy, ale produkt ten na rynku leasingu nie jest już tak samo popularny. Znalazłem dosłownie kilka firm, które były w stanie zaoferować mi leasing roweru. Otrzymałem na maila oferty w interesujących mnie wariantach. Przyszedł więc czas na wybór odpowiedniej i podpisanie umowy na finansowanie wybranego przeze mnie modelu. Jednak podczas kolejnych rozmów telefonicznych z doradcami leasingu okazało się, że można w Polsce wziąć w leasing rower, ale tylko ten kupiony w Polsce od polskiego dystrybutora. Jedyna opcja, jaka mi pozostała, to leasing zwrotny, czyli taki, gdzie muszę najpierw dokonać zakupu, a później, licząc na pozytywną ocenę działu ryzyka, odsprzedać przedmiot firmie leasingowej.

Na tym etapie, na placu boju z i tak już ograniczonego grona przedsiębiorstw leasingowych, zostały tylko dwie firmy. Ich wnioski zawierały odpowiednio po 6 stron każdy wraz z różnymi zgodami: marketingowymi, ubezpieczeniowymi, kontaktowymi, typu BIK, itp. Wszystko w plikach PDF do wydrukowania i do wypełnienia „najlepiej” na papierze. Co więcej, wymagane było przekazanie informacji o moich: nieruchomościach, kredytach i innych zobowiązaniach, posiadanych akcjach, udziałach itp. A dalej: dokumentacja, faktura proforma, PIT z UPO, wydruki z KPiR za 2019, 2020, fotografie przedmiotu leasingu. To wszystko do zakupu jednego roweru, nie drogiej maszyny, czy innego środka.

Na przeczytaniu, wypełnieniu i przygotowaniu całej dokumentacji spędziłem ponad 5 godzin. Moja determinacja wynikała z tego, że z jednej strony chodziło o realizację marzenia, a z drugiej chciałem na własnej skórze przetestować jak w takim niepopularnym przypadku sprawdzi się leasing (skoro wciąż pracuję zawodowo dla branży leasingowej) – nie był to ten poziom usługi, jaki spodziewałem się otrzymać.

Jak poprawić leasing na rowery – i nie tylko?

Proces leasingowy przy finansowaniu przedmiotu typu rower nie był tym, co chciałem otrzymać jako klient. Już na początku, zanim dotarłem do osoby, która mogła coś powiedzieć o leasingu roweru by dostać ofertę musiałem odbyć po kilka rozmów z przedstawicielami firm. Przesłane wnioski leasingowe były trudne do przebrnięcia, zbyt długie i zbierające zbyt wiele wrażliwych informacji o mnie w stosunku do zobowiązania jakie planowałem otrzymać.

Na moje zniecierpliwienie składały się też inne problemy, takie jak: oczekiwanie na kontakt z doradcą, to że proces ciągle wymagał jego wsparcia, niejasne kryteria udzielania leasingu zwrotnego na rowery (w dwóch firmach okazało się, że mogą to być jedynie rowery elektryczne) czy już wspomniany uciążliwy proces składania dokumentów.

Automatyzacja tych procesów pozwoliłaby odciążyć zarówno działy sprzedaży, jak i samego klienta, który w tym scenariuszu musiał zmierzyć się z dokumentacją w nieproporcjonalnej ilości. Co więcej, produkty cyfrowe pozwalające na realizację tych celów są już dostępne na polskim rynku i mogłyby pomóc w tego typu sytuacjach.

W opisywanym przeze mnie przypadku technologie mogłyby odegrać kluczową rolę. Po pierwsze, pomogłyby mi jako klientowi, szybciej porównać oferty. Po drugie, na etapie ich wyboru i wypełniania niezbędnej dokumentacji nie zostałbym zamknięty w błędnym kole złożonym z drukowania, wypełniania i skanowania kolejnych arkuszy. Po trzecie, lecz nie mniej ważne, cała decyzja zakupowa nie zajęłaby mi aż kilku dni. A w przypadkach takich zakupów, to kluczowe.

Powstrzymały mnie tak naprawdę:

  • brak poczucia bezpieczeństwa;
  • czas oczekiwania związany z niepewnością co do końcowego rezultatu tej sprawy – przecież decyzja na koniec mogła być odmowna. A przedmiot (rower) już miałem kupiony, czyli gotówkę zamrożoną.

Leasing ciągle na początku drogi

Pomimo faktu, że cyfryzacja zarówno globalnie jak i w samym leasingu w ostatnim roku przyspieszyła, to cały czas jest w niej mnóstwo niewykorzystanego potencjału. Co mój przykład jednoznacznie pokazuje.

Przygotowując te wszystkie dokumenty z moimi danymi do wysłania zwykłym mailem jeszcze mocniej dotarło do mnie, że obecnie kontakt z firmą leasingową nie jest dla klienta ani wygodny, ani do końca bezpieczny. A przenoszenie się coraz większej ilości klientów do sieci stało się faktem i ten kto pierwszy zadba o ich komfort i bezpieczeństwo będzie mógł liczyć na dalszy wzrost swojego portfela.

PS. W końcu nie wysłałem tych dokumentów. Inaczej zrealizowałem swoje marzenie. Mam jednak nadzieję, że sytuacja powstała w ostatnim roku pomoże w dalszej optymalizacji procesów leasingowych, bo potencjał, jak widać choćby na moim przykładzie (a znam wielu takich maniaków), jest.

/Andrzej Grzechociński, Bussiness and Product Development Director w Ailleron