W Bright Pixel Karolina odpowiada za komunikację i marketing. Do tej pory pracowała w branży reklamowej, a w swojej karierze doświadczyła także pracy w startupie. Porozmawialiśmy między innymi o życiu w Lizbonie, portugalskim rynku fintech, działalności Bright Pixel i o portfolio startupowym firmy. Okazuje się, że w ramach programu swoich sił w na Półwyspie Iberyjskim chce spróbować jeden polski startup. Zapraszamy do lektury.

Rafał Tomaszewski: Karolina, jak byś w najprostszych słowach scharakteryzowała działalność Bright Pixel? Czym się zajmujecie?

Karolina Piechocińska: Za Bright Pixel stoi przemyślana potrójna konstrukcja, która ma za zadanie zmniejszyć ryzyko związane z tworzeniem startupów i pomagać w budowaniu przewagi konkurencyjnej nowymi technologiami.

Poprzez ciągłą współpracę z korporacjami, Bright Pixel jest w stanie wykrywać potrzeby na rynku B2B ewaluować je i relatywnie szybko na nie odpowiadać tworząc przynoszące zysk firmy. Wszystko to wspiera fundusz inwestycyjny.

R.T.: Jak się znalazłaś w firmie? Jak wyglądała Twoja droga, która zaprowadziła Cię aż do Portugalii?

K.P.: Szukając ciekawych rzeczy w zakresie przedsiębiorczości i technologii w Portugalii natknęłam się na Pixels Camp: 3 dniowy event dla geeków z hackathonem, konferencją i śmiesznymi konkursami jak jedzenie pikantnego żarcia na czas.

Sprawdziłam kto to organizuje i napisałam przekonującego maila z CV. Następnego dnia dostałam odpowiedź. To był kwiecień. Drugiego lipca przyleciałam do Lizbony a trzeciego, już byłam w pracy. Proszę tego nie interpretować jako regułę ale jako logikę, że jak człowiek próbuje to czasem mu się udaje.

R.T.: Heh, okej! Czyli trzeba próbować i szukać hackathonów. Rozumiem, że Pixels Camp się już odbył. Jak było?

K.P.: Dużo intensywnej pracy i nadgodziny opłaciły się już pierwszego dnia kiedy zobaczyłam kolejkę do wejścia o 9 rano. 1200 developerów przyjechało się po swojemu rozerwać. Niesamowite doświadczenie.

Byłam odpowiedzialna za komunikację i zorganizowanie panelu dyskusyjnego o różnorodności pracowników w sektorze technologii. Więc połączyliśmy zabawne z pożytecznym.

R.T.: Jak Ci się żyje w Lizbonie? Życie w portugalskiej stolicy różni się od życia w dużym polskim mieście?

K.P.: 7 lat w socrealistycznej płaskiej Warszawie z szerokimi ulicami i dominującym odcieniem szarości, zamieniłam na neoklasycyzm, kolorowe kafelki i 7 wzgórz Lizbony. Chyba jedną z niewielu cech wspólnych jest rzeka. Ale w Lizbonie i tak wszyscy turyści myślą że to morze.

Bez znaczenia, bo jeżeli już to ocean. Żyje mi się dobrze, ale gdybym postawiła pytanie tak: gdzie jest lepsza jakość życia? Wygrywa moja stolica – Warszawa.

R.T.: To ciekawe, bo w Lizbonie jest też Web Summit i to właśnie teraz.

K.T.: Tak! Nawet udostępniłam przyjezdnym moją mapkę Lizbony z tej okazji! Ciekawe wydarzenie które przyciąga bardzo energicznych ludzi. Różnorodność, intensywność i totalna przypadkowość to niezły koktajl. Sam CEO Web Summit ma fajną energię. Wpadłam na niego zupełnie przez przypadek jak jadł pizze na lunch i było przemiło.

R.T.: A tak właściwie to jakie startupy znajdują się w Waszym portfolio? Chodzi przede wszystkim o profil działalności. Wspominałaś o blockchainie.

K.P.: Strategia inwestycyjna obejmuje retail, telekomunikację i cybersecurity. Bright Pixel wchodzi mocno w blockchain ale głównie projektem który urodził się jako POC (proof of concept) podczas Pixels Camp, przeszedł fazę MVP (minimum viable product) przy projekcie z rządem (GovTech) i aktualnie zmienia się w firmę: Taikai. Ogólnie szukamy ciekawych startupów z ludźmi którzy mają głowę na karku.

R.T.: Wspomniałaś, że macie w portfolio startup z Polski. Co to za firma, czym się zajmuje?

K.P.: Placeme! Hubert Guzera i Tomek Władziński kierują produktem, który rozwieje wszystkie wątpliwości co do potencjału biznesu w danej lokalizacji. Lubię z nimi rozmawiać o polskim i portugalskim rynku startupowym, inwestorach, możliwościach i ograniczeniach.

R.T.: Jak właściwie wygląda cały proces, który przechodzi startup w Waszym akceleratorze? Krok po kroku. Jakie korzyści ma startup z tego tytułu?

K.P.: Bright Pixel właściwie nie ma akceleratora. Jak mam humor na żarty, to mówię że mamy przedsiębiorców z wolnego wybiegu. Pierwszy krok to napisać, zadzwonić i umówić się na Skype albo spotkanie.

Wszystko zależy co zwróci uwagę naszych inwestorów, jak zdefiniują potrzeby i potencjał firmy. Najlepszy scenariusz jest wtedy, kiedy inwestorowi podoba się model biznesowy i ludzie, a startup chce i wie jak wykorzystać mądre pieniądze, zaplecze doświadczonych developerów.

R.T.: Czy do akceleratora musi przyjść ktoś z pierwszymi wdrożeniami, czy wystarczy sam pomysł i pomagacie tworzyć firmę od podstaw?

K.P.: Pierwsze wdrożenia są mile widziane, ale nie konieczne. Przez program Insert Coin chcemy dotrzeć do przedsiębiorców, którzy albo jeszcze nie próbowali własnych sił i się boją albo tych co spróbowali, polegli i boją się jeszcze bardziej.

R.T.: A co po akceleracji? Startup podpisuje umowę z dużą portugalską korporacją?

K.P.: Po pierwszej rundzie, startupy często uderzają głową w mur. Niektóre odpadają, inne dostają propozycję drugiej. A o dużych portugalskich korporacjach wiem najmniej.

R.T.: Jak się tworzy startupy w Portugalii? Czy rząd pomaga początkującym firmom?

K.P.: W Portugalii jest wręcz za dużo akceleratorów i inkubatorów. Liczba zakładanych tu firm z roku na rok wzrasta.

Nie wiem jak wygląda rząd, który pomaga ale spokojnie mogę powiedzieć że ten raczej nie przeszkadza. Trudno zignorować fakt, że skoro mają podpisany kontrakt na 10 lat z największą konferencją technologiczną na świecie, to coś jest na rzeczy.

R.T.: Jak w zasadzie wygląda portugalski rynek fintech? Działa tam dużo fintechów, które wprowadzają innowacje na rynku, czy to raczej banki kreują nowe rozwiązania w płatnościach?

K.P.: Ja używam Revoluta, a miejscowi raczej rozwiązania bankowego – MB WAY. Jeżeli chodzi o startupy jest sporo mniejszych walczących i dwa większe ciekawsze: James i Utrust.

R.T.: Czy Portugalia jest zaawansowanym rynkiem jeżeli chodzi o nowe formy płatności?
Czy w Lizbonie można zapłacić kartą praktycznie w każdym punkcie, tak jak w Warszawie? Funkcjonują tam takie formy płatności jak Google Pay, czy Apple Pay?

K.P.: Pamiętam jak bardzo zaczęłam doceniać polski system płatności bezgotówkowej przez pierwsze miesiące pobytu w Portugalii. Jeżeli wybierasz się tu na wakacje: płać kartą tam gdzie się da ale zawsze miej gotówkę w zapasie.

Po 1,5 roku albo się najzwyczajniej przyzwyczaiłam albo zrobiło się lepiej. Jeżeli chodzi o Apple Pay i Google Pay to takie usługi nie są tutaj dostępne. Jednakże, Portugalia wykorzystuje przewagę późnego wejścia i naśladowcy. Bardzo mnie ciekawi jak się to rozwinie na rynku płatności.

R.T.: Dzięki za rozmowę.

K.P.: Dziękuję.

Z Karoliną Piechocińską rozmawiał Rafał Tomaszewski.