Około 350 milionów złotych (70 mln funtów), którymi Santander zasilił w 2020 roku kapitały własne Ebury, umożliwiło firmie przyspieszenie rozwoju i wejście na nowe rynki – przede wszystkim Ameryki Łacińskiej (nowy oddział w brazylijskim São Paulo, pierwszy na tamtejszym kontynencie) oraz Azji (nowy oddział w Singapurze).

Ekspansja na rynki bałtyckie

Po sześciu latach rozwoju w Polsce postawiono za cel walkę o klientów w krajach bałtyckich: Litwie, Łotwie i Estonii. Polski oddział Ebury będzie odpowiadał także za bieżącą obsługę przedsiębiorców z tych rynków.

– Zdecydowaliśmy się wejść bezpośrednio do krajów bałtyckich, gdyż pomimo stosunkowo niewielkich rozmiarów ich gospodarek są one rynkami transferowymi pomiędzy Rosją a Unią Europejską i cechuje je bardzo wysoka aktywność importowa – wyjaśnia Jakub Łańcucki, dyrektor zarządzający ds. sprzedaży Ebury Polska.

– Przykładowo klienci Ebury z krajów bałtyckich w ciągu ostatnich 12 miesięcy wysłali zlecenia płatnicze o wartości prawie 120% wyższej rok do roku, a ich liczba wzrosła o prawie 400%. Obecnie duży potencjał widzimy na rynku łotewskim, ze względu na rozmiar rynku i niską jakość usług finansowych świadczonych tamtejszym przedsiębiorcom – dodaje.

Do warszawskiego biura pierwsi klienci z Litwy czy Łotwy zaczęli się zgłaszać już dwa lata temu. Największe zapotrzebowanie na swoje usługi warszawski oddział Ebury widzi w branży logistycznej, która z racji położenia krajów bałtyckich jest jednym z kluczowych dla nich sektorów. Dodatkowo specyfika tej części Europy determinuje duży udział sektora spożywczego w handlu międzynarodowym krajów bałtyckich. Litwini i Łotysze chętnie handlują mrożonkami, owocami, warzywami czy przetworzonymi produktami FMCG.

Bałtycka potrzeba nowego otwarcia

Bankowość korporacyjna w krajach bałtyckich jest naznaczona m.in. problemami regulacyjnymi z ostatnich lat. Stała się przez to nieprzyjazna klientom biznesowym. To dlatego eksperci Ebury przewidują, że nowoczesne instrumenty finansowe, oferowane w zgodzie z regulacjami Unii Europejskiej, są atrakcyjną alternatywą dla oferty lokalnych, a także obecnych tam od wielu lat skandynawskich banków.

Ponadto Łotwę i Estonię zamieszkuje duża mniejszość rosyjska, a ze względu na bliskość geograficzną i kulturową kraje te siedzibą wielu spółek córek rosyjskich firm. To sprawia, że pomimo funkcjonowania oficjalnej waluty w postaci euro naturalnym wyborem dla wielu tamtejszych przedsiębiorców w handlu z rosyjskimi kontrahentami jest wykorzystanie rubla.

Dla lokalnych importerów i eksporterów rozliczających się w rosyjskiej walucie przeszkodę stanowią bardzo wysokie koszty transakcyjne oraz nieefektywna infrastruktura technologiczna w bankach.

– Łączne koszty rozliczeń w rublu w bankach działających na Łotwie czy w Estonii niejednokrotnie przekraczają aż 7–8% wartości transakcji. Dodatkowo cały proces płatności jest długotrwały. Nasza oferta pozwoli bałtyckim przedsiębiorcom nie tylko istotnie zredukować koszty, ale rozliczać transakcje w rublu nawet w ciągu 2–4 dni, co jest tempem nieosiągalnym dla banków – komentuje Adam Stosio, dyrektor ds. transakcji walutowych Ebury Polska.

Rozliczenia w rublu dla polskich firm

– Przez ostatnie lata następował stopniowy odwrót polskich przedsiębiorców od rozliczeń w rublu, gdyż waluta ta nie była preferowana przez polskie banki. Na przykład przelewy do Rosji były rozliczane nawet przez dwa tygodnie. Dzięki naszym bezpiecznym rozwiązaniom rozliczenia w rublu są realizowane kilkukrotnie szybciej. W dodatku oferujemy możliwość zabezpieczenia kursu RUB/PLN, co także nie jest spotykane w polskich bankach – dodaje Jakub Łańcucki.

Istotnym argumentem za wykorzystywaniem rubla w rozliczeniach z firmami z Rosji mogą być także niższe koszty transakcyjne po stronie rosyjskiego partnera, co polskiemu przedsiębiorcy pozwoli na zwiększenie poziomu sprzedaży albo marży.

Merytoryczne wsparcie

Eksperci warszawskiego oddziału posługują się już 14 językami, m.in.: rosyjskim, ukraińskim, białoruskim, ale również chińskim, niemieckim i hiszpańskim oraz chorwackim, serbskim i macedońskim. Znają również specyfikę kultury biznesowej na lokalnych rynkach. Dzięki temu są w stanie pomóc przedsiębiorcom w obszarach niezwiązanych stricte z rozliczeniami i zabezpieczaniem ryzyka walutowego.

– Nasi klienci często korzystają z pomocy w negocjacjach z lokalnymi dostawcami z krajów wschodnich. Zwracają się do nas także po pomoc w interpretacji lokalnych przepisów czy sprawdzeniu kontrahentów w lokalnych bazach gospodarczych – wylicza Jakub Łańcucki.

–W ciągu ostatnich pięciu lat roczna wartość eksportu z Polski do Rosji wzrosła o ok. 40 proc., czyli o ponad 9 mld złotych, pomimo wciąż obowiązujących sankcji. Postrzeganie rynków wschodnich jedynie przez pryzmat podwyższonego poziomu ryzyka jest błędem, który powoduje, że na handlu z nimi zarabiają inni – podsumowuje Jakub Łańcucki.