Trzy brytyjskie fintechy zamieniły już brytyjską stolicę na Amsterdam, czyniąc stolicę Holandii swoją główną bazą w Europie. Mowa o takich firmach jak Azimo, Vitesse i Currencycloud. Wszystko ze względu na obawy związane z planowanym opuszczeniem Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię.

Amsterdam przejmie schedę po Londynie? Fintechy boją się Brexitu

Dlaczego akurat Amsterdam? Michael Kent, współzałożyciel i CEO polsko-brytyjskiego fintechu Azimo mówił serwisowi City A.M. , że jednym z głównych powodów takiej decyzji są kwestie kulturowe. Holendrzy mają mieć podobne spojrzenie na kwestie gospodarcze – ich potęga wyrosła na handlu i elastycznej, otwartej gospodarce, przez co państwo to stało się domem dla wielu Europejczyków. Podobnie jak Wielka Brytania.

Nie bez znaczenia jest także niewielka odległość pomiędzy Londynem a Amsterdamem i podejście lokalnego rządu do branży fintech. W Holandii z powodzeniem działa już regulacyjna piaskownica, która w dużej mierze była wzorowana na jej brytyjskim odpowiedniku.

W jaki sposób Brexit może wpłynąć na fintechy? Chodzi przede wszystkim o to, że firmy działające na terenie Wielkiej Brytanii nie będą legitymowały się już europejskim paszportem, niezbędnym do prowadzenia działalności na terenie całej Wspólnoty. Dlatego wiele firm szuka nowej lokalizacji w państwach członkowskich, tak aby móc prowadzić biznes w większości krajów Starego Kontynentu bez barier prawnych.

Wszystkie trzy wspomniane fintechy są już w trakcie oczekiwania na licencję od banku centralnego Holandii. Według wstępnych szacunków pełną działalność w tym kraju będą mogły rozpocząć jeszcze przed Brexitem w marcu 2019. Nie oznacza to, że firmy porzucą swoje siedziby w Londynie – biura w brytyjskiej stolicy mają być globalnym centrum dla fintechów, a placówki w Amsterdamie centrum lokalnym, na terenie Europy.

Dlaczego nie Warszawa?

Przy okazji można się zastanowić, dlaczego Warszawie nie udało się zastąpić Londynu, ale tak naprawdę wszystkie odpowiedzi znajdują się powyżej. Podobna kultura, otwarta gospodarka skupiona na handlu, aspekty geograficzne i wreszcie przyjazne regulacje. Polska mogłaby się równać z Holandią tylko pod względem regulacji, czego dowodem może być dzisiejszy start regulacyjnej piaskownicy pod egidą Komisji Nadzoru Finansowego.

Nie zmienia to jednak faktu, że ciężko nam będzie zostać hubem dla europejskich fintechów. Taki sukces próbowali osiągnąć na przykład Litwini, ale ostatecznie skupili się na firmach z Azji, umożliwiając im wejście na rynek europejski. Może to jest jakieś rozwiązanie?