Messenger, czyli najpopularniejszy komunikator na świecie (od Facebooka, właściciel Mark Zuckerberg – zło wcielone jak twierdzą niektórzy), właśnie zaliczył poważną awarię, która objęła praktycznie całą Europę i zachodnie wybrzeże USA. Prawdopodobnie ma to związek z uruchomieniem nowej funkcji pozwalającej na usunięcie wysłanej już wiadomości w ciągu kilku minut od jej nadania.

O awarii wiemy z Twittera oraz z serwisu Down Detector, wg którego w ciągu zaledwie kilku minut zgłoszono ponad pół tysiąca raportów o awarii komunikatora. Sprawa wygląda na bardzo poważną. Zwłaszcza, gdy koniecznie trzeba było wysłać zdjęcie kota do narzeczonej. Złośliwi twierdzą, żeawaria Messengera poskutkuje znacznym pikiem oglądalności w Telewizji Publicznej.

Awaria Messengera. Jedna godzina to 2,5 miliarda niewysłanych wiadomości

Messenger ma ok 1,5 mld użytkowników na całym świecie, co czyni go najpopularniejszym ludzkim komunikatorem. Brzmi to głupio, ale w dobie rozpowszechnienia chatbotów, prac nad sztuczną inteligencją i robotyzacją konsumentów, to przymiotnik ludzki niebawem będzie bardziej potrzebny niż kiedykolwiek. Drugim najpopularniejszym komunikatorem jest chiński WeChat, który ma nieco ponad 1 miliard użytkowników, ale biorąc pod uwagę, że jest on mniej globalny to należy uznać, że jego nasycenie jest większe.

Komunikatory przestały służyć tylko do rozmów. Obecnie to mulitkombajny, które pozwalają na wysyłanie zdjęć, pieniędzy, kontakt z obsługą klienta z wieloma firmami, prowadzenie chatów video w grupie, itp. Funkcji jest całe mnóstwo, niesposób je wszystkie wymienić. Coraz trudniej nam bez nich żyć. I z tego powodu każda awaria amerykańskiej usługi o globalnym zasięgu, którą na stałe wpisaliśmy w swoje scenariusze zachowań, jest nie tylko awarią, ale poważnym naruszeniem cyberbezpieczeństwa. Ciekawe, czy NIS zadziała.

/ŁP