Polityka blokowania treści przez Facebooka dla jednych jest kontrowersyjna, a dla innych całkowicie zrozumiała. Sprawa nie jest oczywista i faktycznie, bardzo często dochodziło do nieporozumień, które były szeroko komentowane w Internecie.

Co jest niedozwoloną treścią na Facebooku?

Co do zasady niedozwolonymi treściami na Facebooku są materiały przedstawiające nagość lub nacechowanie seksualne, mowa nienawiści, wiarygodne groźby lub bezpośrednie ataki na osobę lub grupę, materiały przedstawiające samookaleczenia i nadmierną przemoc, fałszywe profile lub podszywanie się pod inne osoby oraz spam. Tylko w ostatnim roku Facebook namierzył ponad 2,8 mld fałszywych kont, które m.in. wykorzystywano do tworzenia i propagowania fake newsów.

W Polsce z Facebooka korzysta ponad 21 mln użytkowników. Dosyć głośnym problemem było blokowanie treści, które Facebook uznał za niewłaściwe, ale biorąc pod uwagę np. polski kontekst kulturowy, w zasadzie nie było podstaw do tego by taką treść usunąć np. reprodukcja renesansowego obrazu z aktem, czyli nagością, która mogła doprowadzić do bana osoby lub profilu, która taką treść wrzuciła.

Polski regulamin Facebooka

Facebook stosuje politykę dmuchania na zimne (nie są tajemnicą zarzuty o większe sprzyjanie lewicy niż prawicy), ale też powiedzmy sobie szczerze, że trudno wymagać, by administrator odpowiedzialny za blokowanie profilu był ekspertem w dziedzinie czytania między wierszami i znał wszystkie nawiązania do Monty Pythona, Kabaretu Tej, historii Polski, itd. Jeśli ktoś posiada profil, na którym publikuje pozornie obraźliwe treści, które tak naprawdę są żartem, to musi liczyć się z tym, że po drugiej stronie są osoby, które tego nie rozumieją.

Nie usprawiedliwia to serwisu społecznościowego, którego szef Mark Zuckerberg musiał tłumaczyć się przed Kongresem w związku z zarzutami manipulowania opinią publiczną przy okazji wyborów (Cambridge Analytica). Skoro Facebook ma wpływ na rzeczywistość, dobrze by było mieć wpływ na Facebooka.

Ministerstwo Cyfryzacji już parę miesięcy temu stwierdziło, że przydałby się „polski regulamin” Facebooka. Stało się to w kontekście prac nad projektem, który pozwalałby na blokowanie „niedozwolonych stron internetowych”. W zasadzie wprowadzenie procedury odwoławczej może tę sprawę rozwiązać, bo jeśli użytkownik się odwołuje to znaczy, że oczekuje uzasadnienia. Zapewne utrudni to życie Facebookowi (zwiększy koszty), ale pozwoli też na wyjście z twarzą z wielu niejasnych i często absurdalnych decyzji. O ile możliwość odwołania od decyzji nie będzie pozorna.

Z drugiej strony – z Facebooka można też zrezygnować i żyć dalej. Wiele osób traktuje ten serwis jak instytucje publiczną, ale jest to po prostu prywatna amerykańska korporacja, której usługi są bardzo popularne, ale nie determinują tego, że ktoś uczestniczy w życiu społecznym lub nie.

/ŁP