Z punktu widzenia sektora finansowego Brexit jest katastrofą – dla fintechów, ale zwłaszcza dla samej Wielkiej Brytanii. Londyn przez lata był europejską, a może nawet światową stolicą branży fintech. Teraz to się zmieni. UK stoi przelewami międzynarodowymi – większość brytyjskich fintechów oferuje właśnie tego typu usługi. Co się stanie z ich biznesem, jeśli przelew będzie szedł zbyt długo, a paczki na granicy będą stały ze względu na kontrolę celną?

Katastrofa zwana Brexitem. Polacy będą mieli gorzej

Niemal na pewno opuszczenie Wspólnoty przez Wielką Brytanię spowoduje także opuszczenie unii celnej. W związku z tym na granicach Zjednoczonego Królestwa z UE pojawią się wzmożone i bardziej dokładne kontrole. To ogromny cios nie tylko dla biznesu, ale także dla zwykłych obywateli. Wiecie, że na paczkę z eBaya będziecie czekali kilka dni dłużej?

To samo tyczy się przelewów bankowych. Wielce prawdopodobne, że transfery pieniężne do Wielkiej Brytanii już nie będą tak bardzo ekspresowe. W UE funkcjonuje dyrektywa AML (przeciwko praniu brudnych pieniędzy), a nie wiadomo jak sytuacja będzie wyglądała w Wielkiej Brytanii. Może się okazać, że jeden wielki brexitowy bałagan będzie miał swoje konsekwencje także w transferze środków.Niedopasowanie regulacyjne zawsze rodzi problemy i powoduje dużą niepewność.

Polacy w UK będą mieli gorzej. To nie ulega wątpliwości. Może nie do końca trudniej, ale napewno będzie się wiązało z większą niepewnością  wykonanie prostych czynności, np. nadanie paczki do kraju UE. A jak prowadzisz biznes w sektorze e-commerce to przygotuj się, że twoje przesyłki będą więcej czasu spędzać na cle.

Trudniej będzie też wjechać do Wielkiej Brytanii lub ją opuścić. Kraj rządzony przez królową Elżbietę II nie należy do Strefy Schengen, ale mimo to można było wjechać na jego terytorium okazując tylko dowód osobisty – obywatele UE podlegali zaledwie minimalnej kontroli. Teraz się to zmieni. Szczególnie, że zbyt duży napływ emigrantów był jednym z głównych argumentów Brytyjczyków za opuszczeniem Wspólnoty.

Z kolei fintechy mające swoje siedziby w Londynie i podlegające pod jurysdykcję Financial Conduct Authority pewnie stracą europejski paszport, czyli możliwość świadczenia usług na terenie całej Wspólnoty bez konieczności przechodzenia każdorazowo drogiego procesu licencyjnego w każdym z krajów Unii. Nie ma pewności jak będzie wyglądać Brexit, więc można przewidywać najgorsze. Z resztą zwolennicy tego cudownego pomysłu w swojej argumentacji za wyjściem z UE pokazywali przejaskrawione przykłady. Teraz niech giną od własnej broni. Firmy fintech mogą już szukać nowej siedziby na kontynencie. I napiszemy to wprost – to będzie ogromny cios dla Londynu.

Ale większym ciosem będzie krach na rynku nieruchomości w UK, a jest on prawdopodobny. Bo jak wszyscy wyjadą, to pewnie też będą chcieli sprzedać swoje lokalne, na które pozaciągali ciężkie miliony funtów kredytów. Londyńczycy bardzo się ucieszą, gdy ich piękne budowane z szarej cegły domki okażą się być wyceniane na mniej niż wartość kredytu, który muszą spłacać.

Fintech sobie poradzi – a co z Wielką Brytanią?

Nieszczęście jednych, to okazja dla drugich. Schedę po Londynie spróbują przejąć takie ośrodki jak Amsterdam, Paryż i Berlin. Miejsce dla fintechów na pewno się znajdzie, a szczególnie atrakcyjnym kierunkiem ma być stolica Holandii. Chodzi przede wszystkim o podobieństwa kulturowe, niewielką odległość od Wysp Brytyjskich i działająca w Holandii piaskownicę regulacyjną. Może kawałeczek z tego tortu zgarnie dla siebie także Warszawa…

Fintech globalnie na pewno sobie poradzi. Straci Wielka Brytania. Straci nie tylko status centrum finansowego, ale także znaczną część innowatorów i przedsiębiorców, którzy uciekną na kontynent. To tak jakby nagle Dolina Krzemowa miała przenieść się do innego kraju – przypominamy, że w 2016 roku Kalifornia (właśnie dzięki Silicon Valley) była szóstą gospodarką świata, wyprzedzając Francję. Oczywiście w przypadku Londynu skala jest nieco mniejsza, ale efekt podobny.

Wielka Brytania przez dekady oferowała biznesowi nie tylko pieniądze, ale także technologie i korzystne regulacje. Teraz w rękawie Brytyjczyków zostaną tylko pieniądze – technologia ucieknie na kontynent, a przyjazne regulacje znikną ze względu na granice. Pieniądze też się kiedyś skończą – i co wtedy zrobią Synowie i Córy Albionu?

W historii świata Wielka Brytania dała się poznać jak kraj, który zawsze wspiera słabszą stronę konfliktu, tak aby na kontynencie europejskim nie wyrosło jedno supermocarstwo, mogące zagrozić Wyspom. Może tym razem Brytyjczycy uznali, że Unia Europejska – w ich oczach widziana jako duopol Niemiec i Francji, może zagrozić niezależności Zjednoczonego Królestwa? Postanowili zatem odizolować się od UE i w ten sposób budować swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Gratulujemy.