Projekt ustawy, który znaleźć można na stronie RCL przygotowywany jest przez Ministerstwo Budownictwa i Rozwoju (nie trzeba do niego docierać, nie jest on tajny i nie jest żadną sztuką jego odnalezienie). Jego pierwszą wersję opublikowano w maju 2018 roku – nie jest to rekordowo długi czas procedowania ustawy, ale nie jest to też krótko. Obecnie akt znajduje się już na etapie Stałego Komitetu Rady Ministrów. Projekt jest ostro maglowany – ponad 25 opinii branżowych, liczne odniesienia do uwag z różnych resortów. Ustawa wyraźnie ma wybitnie międzyresortowy charakter i zapewne osoby nad nim pracujące są już zmęczone „godzeniem ognia z wodą”.

Kontrola, licencja, rejestr

„Projekt ustawy o zmianie ustawy o transporcie drogowym oraz ustawy o czasie pracy kierowców, zwany dalej „projektem”, ma na celu stworzenie jednakowych warunków prawnych dla podmiotów prowadzących działalność w zakresie pośrednictwa przy przewozie osób, zapewnienie bezpieczeństwa pasażerów oraz wprowadzenie mechanizmów umożliwiających skuteczniejszą kontrolę prawidłowości wykonywania działalności gospodarczej przez pośredników i podmioty z nimi współpracujące” – czytamy w uzasadnieniu ustawy. 

Szczególnie interesujące są te argumenty o bezpieczeństwie pasażerów. Resort infrastruktury mógłby opierać się na faktach, a nie domysłach i zwyczajnie podać statystyki: liczby wypadków kierowców Ubera i Taxify, wykroczeń drogowych, poszkodowanych pasażerów i kradzieży, itd, a następnie zestawić to z danymi dla taksówkarzy. Przez pół roku spokojnie można było to sprawdzić, może rozwiało by to szereg wątpliwości, a może zakończyłoby też wiele wymyślonych na siłę wątków. Mam wrażenie, że polskimi prawodawcami zarządzają nagłówki gazet, wpisy na Facebooku i Twitterze (pomijając kalendarz wyborczy). Jak bardzo jesteśmy podatni na fake newsy skoro poddajemy się emocjom?

  • Nowy projekt wprowadza definicję pośrednictwa przy przewozie osób. Zgodnie z nią jest to działalność gospodarcza polegająca na przekazywaniu zleceń przewozu osób samochodem osobowym. Ponadto projekt przewiduje wprowadzenie licencji na tego rodzaju działalność.
  • Projekt przewiduje obowiązek zlecania przez pośrednika przewozów wyłącznie przedsiębiorcom posiadającym odpowiednią licencję na wykonywanie krajowego transportu drogowego. 
  • Ministerstwo Finansów wyraziło stanowczy sprzeciw wobec uznania smartfona z zainstalowaną aplikacją za kasę rejestrującą. Kwestia podatków i paragonów jest wciąż otwarta i również wywołuje sporo kontrowersji.
  • Projekt znosi obowiązkowe szkolenia i egzaminy z topografii miejscowości i znajomości przepisów prawa miejscowego. Przeciwko temu protestują taksówkarze, co jest w zasadzie zabawne samo w sobie. Strasznie współczuję tym, którzy musieli się do takiego egzaminu przygotowywać, ale nie dajmy się zwariować – prawie każdy taksówkarz jeździ z GPS-em. Ponadto to, że ktoś zdał egzamin 20 lat temu nie oznacza, że do dzisiaj pamięta nazwę każdej uliczki, pomnika, czy skweru. Bądźmy poważni.

Rejestr uprawnionych do działania na terenie Polski aplikacji prowadzić będzie Główny Inspektor Transportu Drogowego (zapewne urząd ten jest szczęśliwy z powodu nałożenia nowego i dosyć kontrowersyjnego obowiązku). Minimalny kapitał pośrednika to 50 tys. euro. Ponadto operatorzy typu Uber lub Bolt (dawniej Taxify) będą musieli prowadzić rejestry swoich kierowców.

Do 40 tys. zł kary za przewinienia kierowców

Za jazdę „na Uberze” bez licencji kierowcy grozić będzie mandat od 50 zł do 12 tys. zł. Ale kara grozić będzie też samemu pośrednikowi (Uberowi, Taxify) od 5 tys. zł do 40 tys. zł. Zatem w interesie pośrednika będzie zadbanie o to, by kierowca/przewoźnik spełniał wszystkie ustawowe kryteria. Jest to bardzo życzeniowe podejście. Ciekawe jak pośrednik ma weryfikować czy kierowca w danej chwili rzeczywiście jest tym licencjonowanym, a nie zmiennikiem bez licencji.

Wiele wskazuje, że po wprowadzeniu nowych regulacji dla pośredników (Uber, Taxify) usługi przewozu raczej nie potanieją. Czy Uber i Taxify znikną z rynku? Trudno powiedzieć. Zwykle, gdy firmy straszą, że będą mieć problemy to znaczy, że odbije się to na ich klientach.