Zaznaczam, że chatboty powinny przestrzegać także przepisów ruchu drogowego, o ile samodzielnie będą prowadzić pojazd.

Chatboty to coraz popularniejsze rozwiązanie do komunikacji z klientem. Pod warunkiem, że nie są to udawane chatboty. Naturalnie do przygotowania odpowiedzi korzystają one z danych przekazanych od klienta. Inaczej by nie działały. Stosują je pizzernie, banki, firmy ubezpieczeniowe, itp. Wszyscy ci, którzy muszą posiadać dział obsługi klienta i właśnie dzięki chatbotom chcą sobie obniżyć koszty i jednocześnie poprawić jakość komunikacji z konsumentem poprzez eliminację zawodnej pracy ludzkiej (zwanej też „czynnikiem/elementem białkowym”).

Fr. filmu Iron Man 2, gdzie Mickey Rourke dokładnie wyjaśnia, dlaczego drony są lepsze od ludzi.

Nie dlatego, że człowiek jest nieprzewidywalny, ale dlatego, że coraz trudniej o pracowników, którzy nadają się do tej roboty. Nie ma też sensu ukrywać, że w dużej mierze jest to kwestia wynagrodzeń. Praca jest stresująca, wymaga szkolenia w wielu różnych dziedzinach, cierpliwości, umiejętności miękkich, znajomości języków, czasem umiejętności sprzedażowych – chętnych do takiej pracy za 2 tys. zł netto coraz mniej. Chatboty lepsze…

Autorzy artykułu w DGP w sposób kompleksowy odpowiedzieli na pytania dotyczące stosowania RODO wobec chatbotów. Bez żadnej ironii – naprawdę kawał dobrej prawniczej roboty i polecam od czasu do czasu w gazetach papierowych poczytać dalsze strony. Niemniej, w dużym skrócie – chatboty nie są wyjęte spod RODO i tyle. Temat ciekawy, ale nie z powodu rzeczowego opracowania, ale konieczności jego istnienia.

Gdzie jeszcze RODO?

Podejrzewam, że mało kto na etapie projektowania przepisów RODO w ogóle zastanawiał się nad prawniczymi implikacjami w sektorach gospodarki, które w zasadzie nie znajdują się w mainstreamie. W ostatnim czasie RODO wypłynęło przy okazji podpisywania zeszytów szkolnych przez uczniów, ale festiwal paniki i braku rozsądku (jak również rozumu i godności człowieka) zapoczątkowały filozoficzno-prawne rozważania na temat sposobu pozyskiwania zgód i przetwarzania informacji znajdujących się na wizytówkach.

Sektor fintech chociaż wciąż mały, to ma wielkie i kosztowne obowiązki. Z moich obserwacji wynika, że konsumenci w sektorze finansowym chcą ultra tanich usług właśnie od fintechów. Ale w backoffice są olbrzymie koszty, m.in. obsługi prawnej, której jednym z zadań jest przygotowanie produktu do wymogów RODO. W długim okresie nie da się tego pogodzić. Za jakiś czas rynek powie „sprawdzam” i skończą się czasy prawie darmowych usług fintechowych. Ciekawe, co się wtedy stanie?