Firma Tima Cooka udostępniła za darmo takie produkty jak Pages, Keynote i Numbers –  z „appleowskiego Office’a”, czyli iWork. Natomiast z pakietu iLife (umożliwiającego tworzenie muzyki i klipów wideo) klienci mogą za darmo pobrać aplikacje iMovie oraz Garage Band.

Czytaj także: iPhone 8 bez złącza Lightning. Wyciekły plany Apple

Apple zmienia politykę?

Aplikacje z serii iWork kosztowały wcześniej 9,99 euro, a te z iLife 4,99 euro. Od razu trzeba jednak zaznaczyć, że dla klientów Apple, którzy ich sprzęt nabyli najpóźniej w 2013 roku, wymienione aplikacje i tak już były darmowe. Na ruchu Tima Cooka skorzystają zatem posiadacze starszych urządzeń z IOS-esem.

W Cupertino doszli do oczywistego wniosku – jeżeli ktoś przez 5 lat nie wymienił swojego Maca albo iPhone’a, to prawdopodobnie nie wyda 10 euro na aplikacje z Apple Store. Zarobek był więc wątpliwy, a dzięki swojemu posunięciu Apple może pochwalić się prokliencką polityką.

Malkontenci powiedzą, że jest to zagrywka czysto PR-owa, ponieważ grupa beneficjentów promocji jest naprawdę mała. Ktoś złośliwy może powiedzieć, że Apple czekało do momentu, w którym niemal wszyscy kupią nowszy sprzęt, żeby jak najmniej stracić.

Naszym zdaniem nie zagląda się darowanemu koniowi w zęby. W Polsce wciąż jest wielu posiadaczy starszego sprzętu z „nadgryzionym jabłkiem”. Widać to chociażby po ogłoszeniach na portalach aukcyjnych typu Allegro, czy OLX. Nie mamy ( i pewnie jeszcze długo nie będziemy mieć ) Apple Pay, ale posiadacze iPhone’ów i Maców sprzed 2013 roku mogą za darmo korzystać z narzędzi iWork i iLife. Zawsze coś.