Jest to niezgodne z pierwszą poprawką do konstytucji USA – stwierdził federalny są apelacyjny na Manhattanie. Zdaniem sądu działanie Donald Trumpa narusza swobodę wypowiedzi, gwarantowaną przez pierwszą poprawkę. Sąd nie miał też wątpliwości, że Trump działa na Twitterze jako osoba publiczna i wykorzystuje konto do celów politycznych, a nie prywatnych – jak wnioskowała obrona.

Donald Trump łamie prawo na Twitterze

Sąd zwraca uwagę, że obecna debata polityczna w Stanach Zjednoczonych generuje bardzo wysoki poziom emocji, ale pomimo, że może być źle odbierana przez niektórych uczestników, to jednak jest to korzystna sytuacja dla sceny politycznej w USA. Zdaniem sądu zgodnie z pierwszą poprawką najlepszą odpowiedzią na krytykę jest dalsza dyskusja, a nie ograniczanie jej.

Media społecznościowe prowadzone przez polityków są jedną z najważniejszych przestrzeni, na których odbywa się debata publiczna. Decyzja sądu ma sprawić, że ludzie nie będą wykluczani z tej debaty tylko dlatego, że nie zgadzają się z danym politykiem. Prawo w USA nie zabrania urzędnikom państwowym używania social mediów do celów politycznych, ale zabrania wykluczania ludzi z otwartej dyskusji i ograniczania im dostępu do informacji publicznej tylko dlatego, że krytykują działanie urzędników.

Sprawa trafiła do sądu na wniosek siedmiu poszkodowanych osób, które zostały zablokowane przez Donalda Trumpa na Twitterze, po skrytykowaniu jego decyzji. Federalny sąd apelacyjny na Manhattanie podtrzymał decyzję sądu niższej instancji. Konto prezydenta Trumpa obserwuje ponad 60 mln użytkowników. Rząd nie odniósł się na razie do decyzji sądu apelacyjnego.

Cała sprawa może wydawać się nieco groteskowa, ale to tylko pozory. To prawda, że konta polityków w social mediach (szczególnie na Twitterze) to bardzo ważna przestrzeń w kwestii debaty publicznej – nie tylko w USA, ale również w Polsce. Ciekawe jak do decyzji amerykańskiego sądu odnieśliby się polscy politycy. Oni także blokują krytyków w mediach społecznościowych… Oczywiście polskie prawo różni się od tego amerykańskiego, ale wydaje się, że umożliwienie debaty publicznej wszystkim zainteresowanym (wyłączając ludzi łamiących prawo i przekraczających granice) to po prostu kwestia dobrego smaku.