Dopóki istnieje tradycyjny pieniądz dopóty będą banki. Oczywiście możemy roztaczać wizje przyszłości, gdzie pieniądze w znanej nam dzisiaj formie przestają istnieć. I nie chodzi tu jedynie o wyeliminowanie gotówki tylko bardziej o mechanizmy odpowiedzialne za kształtowanie podaży pieniądza i decydujące o kierunkach transferów.

Daleki byłbym od twierdzeń, że koniec systemu finansowego jest bliski. W końcu zanim doszłoby do eliminacji pieniądza, najpierw należałoby uwzględnić długi i powolny proces zmiany kultury społecznej. Ludzi należy nauczyć funkcjonowania w nowej rzeczywistości. I to nawet w sytuacji pełnej automatyzacji pracy fizycznej, w tym rolnictwa*. To robota na całe pokolenia.

Ewolucja a nie rewolucja

Niemniej, dzisiaj możemy już mówić o tym, że zmienia się nasze podejście do pieniądza. A skoro tak, to zmianie ulega także podejście do jego producentów, czyli banków. Te zdają sobie z tego sprawę, dlatego poddają się procesowi ewolucji, są coraz bardziej elastyczne. Jedyne na co ostatnio narzekają to na fakt, że chociaż mają bardzo dużo kapitału i pomysłów na tworzenie nowych rozwiązań, to ręce wiąże im nadzór finansowy.  KNF wymaga m.in. powstania procedury na każde działanie banku (a przecież nie każde zdarzenie można przewidzieć).

Silna kontrola w przypadku banków akurat jest wskazana, bo nie oszukujmy się – mechanizmy finansowania ich działalności mają silne tendencje do podejmowania działań nie tylko ryzykownych, ale przede wszystkim nieetycznych. W długim okresie niebezpiecznych dla tak delikatnej materii jak gospodarka. To temat na inny artykuł, jednak wystarczy wspomnieć o sposobie premiowania np. „doradców kredytowych” by zauważyć, że tego typu działalność często nie ma nic wspólnego z realizacja interesu ekonomicznego społeczeństwa, państwa czy nawet samego banku.

W zasadzie początki FinTechu to lata 50-te XX wieku

Nie zmienia to faktu, że technologie w rozwoju bankowości jak i ogólnie całego sektora FinTech są starsze niż nam się wydaje. Dzisiaj myśląc FinTechu widzimy aplikacje mobilne banków, Ubera, instytucje pożyczkowe tudzież kantory walutowe online.

Karta kredytowa z lat 50-tych Żródło: Creditforum

Karta kredytowa z lat 50-tych źródło creditforum

Myśląc o technologiach automatycznie do głowy przychodzi nam na myśl Internet, który jest stosunkowo młodym wynalazkiem. Tak naprawdę upowszechnił się on dopiero na początku XXI wieku. Jednak technologie zawsze odgrywały kluczową rolę w rozwoju sektora finansowego i gdybyśmy się mocniej w to zagłębili to dojdziemy do wniosku, że sektor FinTech ma już ponad 60 lat.

Opis: John Shepherd-Barron, World’s First ATM & The First Transaction, 1967, http://blog.creditcardcompare.com.au

Opis: John Shepherd-Barron, World’s First ATM & The First Transaction, 1967, http://blog.creditcardcompare.com.au

Pierwsze karty kredytowe pojawiły się w latach 50’tych XX wieku. W latach 60’tych zaprezentowano pierwszy bankomat. W latach 70’tych giełdy papierów wartościowych uległy komputeryzacji. W latach 80’tych masowe upowszechnienie komputerów w bankowości umożliwiło lepszą analizę danych. Prawdziwa rewolucja dokonała się jednak dopiero po upowszechnieniu Internetu, który dla FinTechu był tym, czym silnik spalinowy dla koła.

Aplikacje mobilne to czubek potężnej góry lodowej

Innymi słowy, ostatnie 60 lat rozwoju technologicznego w finansach doprowadziło do powstania infrastruktury, z której korzystamy na co dzień, ale nie myślimy o niej jak o czymś nowoczesnym. W zasadzie w ogóle o niej nie myślimy. Dla przeciętnego konsumenta kluczowe znaczenie ma interfejs i dostępność różnego rodzaju usług. Nie poświęca on zbyt wiele czasu na matematyczne niuanse związane z zaawansowanymi programami do analizy jego zdolności kredytowej, ryzyka inwestycyjnego czy kompensacji przelewów. Jednakże ostatnimi czasy coraz większą uwagę zwraca na temat cybebezpieczeństwa i ochronę swoich danych, ale to wciąż tylko czubek potężnej góry lodowej infrastruktury technologiczno-finansowej.

Wokół całego sektora powstało tysiące firm, które zajmują się także wsparciem analitycznym, dostarczają dane, oferują platformy komunikacyjne czy sprzedażowe. Jeśli ktoś zajmuje się finansami to zapewne słyszał o słynnym panelu Bloomberga i być może nawet z niego korzysta – to pożyteczne narzędzie, chociaż samo w sobie nie spełnia definicji FinTechu, ale jak najbardziej jest jednym z elementów tego rynku.

Dzisiaj, sektor FinTech kojarzony jest przede wszystkim z aplikacjami mobilnymi, które w zasadzie nie istniałyby gdyby nie smartfony. A co gdyby Apple lub Microsoft w latach 80-tych nie spopularyzował komputerów? Przecież pierwotnie kupowały je głównie korporacje bankowe! Z paradoksem czasu i przestrzeni należy uważać – dla własnego dobra lepiej założyć, że wszystko ma na siebie wpływ.

Ale co jeszcze?

Platformy crowfundingowe pokoroju Kickstartera, Apple Pay, elektroniczni doradcy inwestycyjni, elektroniczne portmonetki, pośrednicy płatności. Kiedyś, wyłączność na usługi finansowe miały banki. Dzisiaj, to sektor bankowy zastanawia się czy przypadkiem nie inwestować w firmy, które może nie stanowią bezpośredniej konkurencji dla banków, ale świadczą komplementarne dla nich usługi.

Kluczowe znaczenie dla ewolucji FinTechów ma w zasadzie stopień ubankowienia społeczeństwa. Tam gdzie jest on niski przedsiębiorstwa z sektora FinTech z powodzeniem zastąpią tradycyjną bankowość, bo a) nie będą miały z kim konkurować, b) prawdopodobnie banki są tutaj niewydolne, c) w wielu krajach Afryki i Azji dochodzi do przeskoku pokoleniowego – starsze pokolenie wciąż boi się samolotów gdy w tym samym czasie młodzi łakną nowoczesnych technologii jak hipster iPhone’a.

Z kolei w krajach Europy Zachodniej i Ameryki Północnej prędzej będziemy świadkami doskonałej kooperacji niż zmierzchu instytucji finansowych.

Zatem czy rzeczywiście koniec bankowości jest taki bliski? Jeśli prześledzimy historię postępu technologicznego w dłuższej perspektywie to dojdziemy do wniosku, że dzisiaj mamy do czynienia nie z rewolucją, ale z przyśpieszoną ewolucją. I najważniejszym jej efektem będzie fakt, że będzie lepiej.

Łukasz Piechowiak, red. nacz.

Po słowie

Być może, gdy za kilkanaście lat technologie rozwiną się tak bardzo, że np. rolnictwo ulegnie masowej automatyzacji i robotyzacji. Popyt na pracę zmieni się do tego stopnia, że raczej będziemy mówić o „share economy” myśląc o niej jak o niezbywalnym udziale człowieka w dostępie do dóbr, które w zasadzie tworzyłyby się same. Wówczas praca może przestałaby mieć aż tak zarobkowy charakter – przenosząc środek ciężkości na cele wyższe, bliższe temu, co można nazwać filozoficznym humanizmem. Lub jak wolą krytycy – socjalizmem w swojej wyższej formie. Nazywajmy rzeczy po imieniu.

To przerażające, ale nie wiemy, w którą stronę podąża ludzkość. Społeczeństwo nienawidzi banków. Nie cierpi ich i gdy zapytamy przeciętnego człowieka, czy chciałby żeby banki zniknęły to zapewne spory odsetek przytaknąłby bez zastanowienia. Naturalnie, Ci sami ludzie nie zdają sobie do końca sprawy jak poważne konsekwencje wywołałoby takie arbitralne podejście do tematu. Rynek nie znosi próżni.