– Ostatecznie po analizach, a także z uwagi na fakt, że propozycje ewentualnego blokowania niektórych stron nie zostały przyjęte, Ministerstwo Cyfryzacji odstępuje od propozycji tworzenia rejestru – czytamy w komunikacie resortu cyfryzacji.

Wszystkie zakazane domeny w jednym miejscu. Kto miał zostać zablokowany?

Centralny rejestr domen zakazanych miał być rozszerzeniem już istniejącego rejestru Ministerstwa Finansów. Chodzi o Rejestr Domen Służących do Oferowania Gier Hazardowych Niezgodnie z Ustawą.

Minister finansów podejmuje decyzję o wpisie do rejestru jeżeli podmiot zarządzający domeną nie ma zezwolenia na prowadzenie gier hazardowych na terytorium Polski. W konsekwencji, dostawcy Internetu są zobowiązani do zablokowania dostępu do takiej strony w ciągu 48 godzin od pojawienia się jej w rejestrze. Z kolei operatorzy płatności muszą zablokować możliwość dokonywania transakcji na rzecz właścicieli tych domen w ciągu 30 dni od wpisania ich do rejestru. Brak blokady może skończyć się dla tych podmiotów grzywną do 250 tys. zł. Rejestr jest dostępny tutaj.

Podobnie miałby działać rejestr centralny, z tą różnicą, że zawierałby firmy z różnych branż. Ministerstwo Zdrowia chciałoby blokować strony sprzedające dopalacze, Komisja Nadzoru Finansowego witryny spółek prowadzących nielegalną działalność finansową, a Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa miało chrapkę na Ubera (tak zwane lex Uber).

Centralny rejestr domen zakazanych jednak nie powstanie

Resort cyfryzacji tłumaczy, że stworzenie centralnego rejestru oszczędziłoby sporo pracy firmom telekomunikacyjnym, ponieważ wszystkie nielegalne domeny byłyby zebrane w jednym miejscu. Czy to już cenzura Internetu? Wątpliwości budziło między innymi to, kto mógłby dopisywać firmy do rejestru. Takie uprawnienia miały otrzymać nie tylko ministrowie i nadzorcy, ale także sanepid.

– Intencją ministerstwa nigdy nie było jakiekolwiek ograniczanie wolności Internetu. Do wszelkich tego typu pomysłów Ministerstwo Cyfryzacji zawsze podchodziło i podchodzi krytycznie. Wszelkie sugestie, że utworzenie rejestru miałoby służyć jakiejkolwiek formie cenzury Internetu były więc daleko idącą nadinterpretacją i nadużyciem – tłumaczy resort.

Czy wycofanie się z projektu centralnego rejestru oznacza, że osoby walczące o wolny Internet mogą spać spokojnie?  Na to wygląda, ponieważ zgodnie z informacjami podawanymi przez Dziennik Gazetę Prawną w rządzie nie ma zgody także na branżowe rejestry poszczególnych ministerstw i nadzorów.