Fintechy konkurują z bankami i korporacjami, więc siłą rzeczy muszą oferować konkurencyjne wynagrodzenia, ale nie ukrywajmy – w sektorze bankowym pensje raczej są wyższe. O jakich sumach mówimy? Niestety dokładnych danych dla fintechów wciąż brakuje, ale podjęliśmy próbę oszacowania przeciętnej pensji także dla fintechów. Oczywiście uwzględniając fakt, że wiele banków to tak naprawdę duże fintechy.

Zacznijmy od początku, czyli od przeciętnego wynagrodzenia w Warszawie – zgodnie z danymi portalu Pracuj.pl w 2018 roku przeciętna pensja w stolicy wynosiła 6 tys. zł brutto. Z kolei dane Głównego Urzędu Statystycznego mówią, że średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wynosi niespełna 5 tys. zł brutto (ok. 3,5 tys. zł na rękę). Do tego należy doliczyć benefity, które są już obecnie standardem (karta mulitsport, ubezpieczenie zdrowotne, coraz częściej także karty lunchowe).

Pracę w fintechach znajdą programiści i finansiści, ale także pracownicy biurowi, graficy i sprzedawcy. Jest to sektor interdyscyplinarny – przekrój zapotrzebowania na umiejętności mieści się w tym samym zbiorze co w software house’ach i sektorze finansowym. Dlatego ze względu na tak duże rozwarstwienie błędem byłoby podanie jednej konkretnej liczby, raczej należy patrzeć na tabele wynagrodzeń dla poszczególnych stanowisk, w zależności od siedziby firmy, ale też jej wielkości. Nie jest tajemnicą, że w małym startupie pensje będą mniejsze niż firmie, która jest o krok od awansu do grona korporacji.

Z naszych szacunków, opracowanych na podstawie wywiadów z managerami w firmach zaliczanych do sektora fintech, wynika, że średnie zarobki w tego rodzaju firmach wahają się między 6 tys. zł a 8 tys. zł brutto. Firmy za bardzo nie chcą dzielić się informacjami na ten temat, często zasłaniając się, że jest to tajemnica przedsiębiorstwa. Jednak wiele publikuje tzw. widełki w swoich ogłoszeniach rekrutacyjnych. Dysonans? Raczej polska rzeczywistość.

Pensje wyglądają nieźle i mogą zachęcać do zmiany pracy, ale wysokość wynagrodzenia, co oczywiste, zależy od stanowiska i fakt, że specjaliści IT mocno zawyżają przeciętną. Gdy wyłączymy z wywiadu programistów to zaliczamy ostry zjazd średniej do poziomu porównywalnego w przeciętnym korpo. Pracownik biurowy zatrudniony na stanowisku administracyjnym siłą rzeczy zarobi mniej niż doświadczony specjalista od oceny ryzyka kredytowego.

A ile zarabia ten mityczny programista? Z danych CSHARK wynika, że nawet początkujący software developer może liczyć średnio na 3,5 tys. zł netto – nawet w czasie studiów. Później wynagrodzenie może ulec znacznemu zwielokrotnieniu, osiągając pułap nawet 13 tys. zł brutto.

A jak wypadają niebankowe fintechy w porównaniu z sektorem bankowym? Zgodnie ze świeżymi danymi agencji Michael Page dla sektora bankowego najczęściej oferowana stawka managera ds. rozwoju produktu/product managera wynosi 11 tys. zł brutto miesięcznie. Z kolei analityk sprzedażowy najczęściej może liczyć na 10 tys. zł brutto miesięcznie. Jeżeli chodzi o dyrektorów, to mediana na tym stanowisku wynosi 33 tys. zł brutto miesięcznie. Ze względu na tak solidne pensje w sektorze bankowym fintechy nie mogą zbytnio odstawać. Zbyt niskie wynagrodzenia skutkowałyby brakiem specjalistów.

Ale teoria swoje, a praktyka…

„W końcu fintech to nowy rock’n’roll i nie pieniądze są tu najważniejsze, a perspektywa zmiany świata na lepsze” – jeszcze parę lat temu takie podejście uprawniało do oferowania niższych stawek, ale dzisiaj już niekoniecznie. Jeśli fintech szuka inwestora to musi prowadzić odpowiedzialną politykę kadrową, a tego nie da się zrobić mając niekonkurencyjną siatkę wynagrodzeń, czy wymuszając zatrudnienie wyłącznie na podstawie umów śmieciowych. Zwłaszcza, że niektóre profile działalności podlegają pod liczne regulacje i wymagają stosownych licencji nadzoru.

Skoro banki oferują lepsze wynagrodzenia, to po co pracować dla fintechu? Szczególnie tych małych? Przewagą mniejszych firm jest ich elastyczność – czy to czasu pracy, czy wdrażania nowych rozwiązań. W fintechach można także liczyć na szybszy awans, co oczywiście powinno wiązać się z podwyżką. Łatwiej awansować w strukturach startupu niż w dużej korporacji. To jest fakt. Kuszący, szczególnie dla tych, którzy w korpo odbili głową od tzw. „szklanego sufitu”.

Praca w fintechach – kolorowa, czy bardziej w odcieniach szarości?

Często podnoszonym argumentem przeciwko pracy dla startupu jest brak stabilności. Nowe firmy często zatrudniają pracowników na umowach cywilno-prawnych – głównie studentów. To jednak też trzeba odczarować – czasem jest to wygodne dla samych pracowników, szczególnie gdy zespół startupu składa się z freelancerów na działalności gospodarczej, którzy prócz pracy nad budową nowej korporacji, mają inne zlecenia. Ocena tego zjawiska jest trudna, ale nie można go demonizować. Bez wątpienia jednak polskie prawo pracy nie nadąża za zmianami w relacjach biznesowo-społecznych.

„Duża część startupów ma problemy z rentownością, wiele z nich funkcjonuje od jednej rundy finansowania do kolejnej, przez co okresowo szukają sposobów na cięcie kosztów. Istnieje też duże ryzyko upadku, zamknięcia firmy z dnia na dzień” – ale czy fintechy faktycznie cechuje aż tak wielki brak stabilności?

Nie wyciągalibyśmy tak daleko idących wniosków. Od momentu, gdy tworzymy serwis Fintek.pl, większość firm z branży, dokonując subiektywnej oceny, radzi sobie nieźle. Istnieją, a to też jest sukces. Oczywiście zdarzyło się wiele przypadków upadłości, ale dramatu nie było. Generalnie rynek pracy cechuje dzisiaj duża rotacja pracowników, więc ciężko mówić o stabilności w jakiejkolwiek branży. Obecnie młodzi ludzie co dwa lata zmieniają pracę. Zatem o jakiej stabilności mówimy? „Stabilność” to przymiotnik, na którym zależy pracodawcom, a nie pracownikom.

Fintech, warto tu pracować?

„To zależy” do najwłaściwsza odpowiedź. Od wieku, oczekiwań, potrzeb, poziomu doświadczenia, wykształcenia i charakteru. Naszym zdaniem warto. Nie tylko z powodu wynagrodzeń czy możliwości szybkiego awansu, ale z powodu ludzi, których można tu poznać. Środowisko nie jest hermetyczne, w fintechach pracują ludzie z różnym poziomem doświadczenia, w różnym wieku i co najważniejsze – pozornie bliskich, ale wbrew pozorom bardzo różnych dziedzinach. To wymarzone środowisko do rozwoju.