Kasjer sprzedawca w obecnej formie nie jest zawodem przyszłości. Pojawiają się już pierwsze sklepy bez sprzedawców, a USA Amazon testuje sklep bez kas. Elementem pośrednim w tej ewolucji są kasy samoobsługowe, które zyskują na popularności. Do tego dochodzą zakupy z aplikacją (np. Carrefour Scan&Go), która umożliwia skanowanie produktu przy użyciu smartfona lub – jak w przypadku Tesco Scan&Shop – klient na wejściu do sklepu może pobrać przenośny skaner, którym skanuje kody kreskowe produktów. Jest też dostępna aplikacja, ale jeśli nie ma specjalnych promocji za korzystanie z niej, to nie ma sensu marnować energii własnego smartfona i lepiej pobrać skaner.

Urządzenie przypomina pistolet i jest skonstruowane w taki sposób, że jego przeznaczenie nie pozostawia wątpliwości. Skanujemy nim towar, który odkładamy to koszyka. Na wyświetlaczu pojawia się nazwa produktu oraz jego cena, w tym podsumowanie ceny łącznych zakupów. W ten sposób klient wie dokładnie ile musi zapłacić za zakupy. Po zakończeniu wyboru towarów należy udać się do kas samoobsługowych, podejść do jednej z nich, położyć towar na wadze i przy użyciu skanera kasowego sczytać kod QR wygenerowany na urządzeniu. Następnie wyświetla się podsumowanie zakupów, dokonujemy płatności, odkładamy przenośny skaner w wyznaczonym miejscu i jedziemy do domu zadowoleni, że udało się szybko i fintechowo dokonać zakupów…

No niestety. Wcale nie jest szybciej niż gdyby zakupy dokonywano tradycyjną metodą. W przypadku małych zakupów i braku kolejek to rozwiązanie jest neutralne czasowo ze wskazaniem na tradycyjną kasę. W przypadku średnich zakupów i średnich kolejkach do kas – wygrywa samodzielne skanowanie. Gdy jednak robimy duże zakupy to Scan&Shop wydaje się być fanaberią – lepiej podejść do profesjonalnego kasjera. Tak będzie sprawniej. Duży poziom nieporadności klientów wydłuża proces zakupowy. Zapewne to kwestia wprawy, ale na ten moment wygląda to komicznie źle. Być może dla nich jest to frajda, ale w ostatecznym rozrachunku nie jest to sposób na zaoszczędzenie czasu. Ponadto im większe zakupy tym łatwiej zapomnieć zeskanować któryś z produktów.

A co z kasjerami? Asystenci zakupowi

Praca kasjera jest ciężka i monotonna. Jednak dobry kasjer, który sprawnie, szybko i bezbłędnie skanuje towar i przyjmuje płatności jest na wagę złota, bo poprawia jakość życia klientów. Być może model stanowiska pracy, który polega na skanowaniu produktów wyłożonych na ladę w przyszłości odejdzie do lamusa, ale to wcale nie oznacza, że ze sklepu znikną sprzedawcy. Będą pełnić inną rolę – tzw. asystentów zakupowych.

W sklepach wielkopowierzchniowych wybór produktów jest olbrzymi – ich producenci sami będą płacić za to, by asystenci zakupowi pomagali robić klientom zakupy. O ile będą mogli pracować w niedzielę. Asystent doradzi, porozmawia, pomoże zebrać produkty potrzebne na przepis, wyjaśni także, który produkt jest zdrowszy, który się bardziej opłaca przy uwzględnieniu różnych czynników, itp. Społeczeństwo jest coraz starsze, produktów jest coraz więcej, a technologie są coraz bardziej zaawansowane. Za parę lat żywy pracownik w sklepie będzie tworzyć przewagi rynkowe.

W dobie standaryzacji każdego procesu konsumenckiego, w niedalekiej przyszłości dojdzie do odwrócenia ról – zakupy online będą tańsze niż w sklepie stacjonarnym, a możliwość wyjazdu na zakupy do prawdziwego sklepu będzie świadczyła o wysokim statusie społecznym. Brzmi okrutnie, ale w tym kierunku, w którym zmierzamy, wymagająca umiejętności miękkich praca człowieka w usługach będzie ceniona wyżej niż praca prostych koderów.