Bezpieczeństwo przede wszystkim

Kasy wirtualne to narzędzie z wielkim potencjałem – przede wszystkim w miejscach, gdzie całość obrotu odbywa się bezgotówkowo. Jeżeli zaś chodzi o biznes hotelowo-restauracyjny, to jest to branża, gdzie gotówka cały czas trzyma się mocno. I to absolutnie nie jest zarzut. Po prostu taka jest specyfika. Warto więc do tej specyfiki dobrać odpowiednie narzędzia.

Opowieści o tym, że kasy wirtualne w Polsce będą w pełni bezpieczne brzmią przekonująco, przede wszystkim z tego powodu, że żadna kasa jeszcze nie funkcjonuje. Liczba wyłudzeń wynosi więc zero.

Musimy pamiętać, że w przypadku kas wirtualnych występują całkiem nowe zagrożenia, które powodują, że znacznie trudniej otrzymać poziom bezpieczeństwa zbliżony do kas hardwearowych. Przekonali się o tym zarówno Czesi jak i Chorwaci będący pionierami w tej technologii. Nadużycia pojawiały się szczególnie wtedy, gdy kasy w tych krajach pracowały bez połączenia z internetem, czyli paragony przechowywane były przez jakiś czas w kasie, a nie na serwerach ministerstwa finansów. W przypadku naszego kraju taki tryb pracy (który w Czachach czy Chorwacji jest trybem awaryjnym) będzie standardem, bo dane z kas na serwery przekazywane będą o jakiś czas – domyślnie co dwie godziny.

Nowym zagrożeniem jest też łatwość stworzenia fałszywej kasy wirtualnej, która do złudzenia może przypominać zahomologowane przez Główny Urząd Miar rozwiązanie. Taką fałszywą kasę może zainstalować na tym samym sprzęcie na przykład właściciel firmy bez wiedzy kasjera czy odwrotnie – kasjer bez wiedzy właściciela. Paragony wystawiane przez taką pseudo-kasę będą bardzo trudne do odróżnienia od paragonów z oryginalnej kasy. W ten sposób nabywca będzie uważał, że sprzedaż została zarejestrowana (przecież otrzymał paragon), kasjer w przypadku oszukującego właściciela firmy też nie zauważy nieprawidłowości, a w przypadku oszukującego kasjera właściciel może długo nie zorientować się, że jest oszukiwany. O ile fałszywe paragony będą wystawiane w przypadku transakcji gotówkowych. Dodatkowo pozbycie się takiej kasy w przypadku kontroli jest szybkie i proste. Tego typu oszustwa w przypadku kas sprzętowych są praktycznie niemożliwe ze względu na trudny i kosztowny proces wyprodukowania atrapy takiej kasy.

Żeby podać jeszcze jeden przykład – klientowi otrzymującemu paragon z kasy wirtualnej, będzie dużo trudniej zweryfikować jego autentyczność. W założeniu będzie on oznaczony kodem QR, który możemy zeskanować i potwierdzić w bazie MF. A co, jeśli kod będzie celowo nieczytelny? Wówczas walka o udowodnienie jego prawdziwości zostanie tylko prawdziwym koneserom pilnowania wpływów podatkowych. Będzie wymagało to co najmniej dyskusji z personelem. W kasach tradycyjnych problem podrabiania paragonów w zasadzie nie występuje. Oczywiście są różne „podsumowania niefiskalne”. Ale tam od razu widać, że nie otrzymaliśmy paragonu.

Era abonamentów

Stojąc przed porównaniem obu dostępnych technologii warto też samodzielnie wyliczyć koszty. Żyjemy w erze abonamentów za wszystko – od Netflixa , po samochód. Jesteśmy więc znieczuleni na „niskie” miesięczne kwoty. Ale fakty są takie:

Kasę fiskalną online ze średniej półki można kupić za 1 300 zł. Odliczając od tego kwotę refundacji – 700 zł – zostaje nam 600 zł, co przy podzieleniu na kwotę najniższego abonamentu jaki pojawia się w deklaracjach dostawców kas wirtualnych daje nam 20 miesięcy.  A później – kasa jest nasza. Przy średnim cyklu życia kasy na poziomie 6 lat – zostaje nam jeszcze sporo darmowych miesięcy.

Oczywiście tutaj pojawia się argument braku kosztów serwisu w aplikacjach. Musimy jednak pamiętać, że brak serwisu oznacza… no właśnie – brak serwisu. Założenie, że nasz sprzęt z zainstalowaną aplikacją będzie działał bezawaryjnie przez 6 lat jest bardzo optymistyczne i kalkulację tę pozostawiam czytelnikom.

Kolejnym argumentem przywoływanym jako przewaga kas wirtualnych jest niski koszt początkowy. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, że sprzętowe kasy online mogą być dzierżawione lub leasingowane i pojawiają się na rynku takie modele ich dystrybucji, to również i tutaj przewaga ta znika.

Dodatkowe 6 miesięcy

 Ale – tak jak już wspominałem – widzę wiele zalet as wirtualnych i obszarów, gdzie mogą one idealnie uzupełnić ofertę kas sprzętowych. Patrząc jednak na nasze polskie, doczasowe zmagania z tą technologią oceniam, że pierwsze rozwiązania na rynku pojawią się raczej w drugim lub trzecim kwartale przyszłego roku, niż jeszcze w styczniu. Wystarczy wspomnieć, że proces certyfikacji przechodzą właśnie dwie aplikacje kasowe przygotowane dla operatorów przewozów osobowych.  Jeden z nich trwa już cztery miesiące i decyzja nadal nie została podjęta. A kolejni producenci już stoją w kolejce.

Aż by się chciało się w tym momencie ponarzekać na Główny Urząd Miar. Ale pamiętajmy o najważniejszym: Główny Urząd Miar stoi na straży bezpieczeństwa systemu i przestrzegania przepisów a mówimy tutaj o krytycznej aplikacji do rejestracji sprzedaży, a nie o dowolnym systemie, który, gdy się zawiesi, to co najwyżej będzie niedostępny przez dzień lub dwa.

Całkowicie rozumiem trudną sytuację hotelarzy i restauratorów. Musimy jednak pamiętać, że kasy wirtualne nie są lekiem na całe zło, a półroczny okres odroczenia terminu wejścia rozporządzenia w życie może nadal być niewystarczający. Wprowadzajmy je więc, tylko pod kontrolą.

I najważniejsze. My wszyscy, podatnicy, musimy zrozumieć, że osoby, które „jadą na gapę” na plecach systemu podatkowego są także przyczyną naszych problemów i stanowią dla nas nieuczciwą konkurencję. Tak więc – bezpieczeństwo przede wszystkim.

Autorem artykułu jest Jakub Znamirowski, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Komunikacji.