Łukasz Piechowiak: BIK w końcu uruchomił Credit Freeze. Czy mogliby Państwo powiedzieć coś więcej na ten temat, tak żeby zachęcić użytkowników do tego, aby się lepiej zabezpieczali na rynku przed niechcianymi kredytami. O co w tym chodzi, jaki jest tego koszt i dlaczego warto z tego korzystać?

Alina Stahl, Dyrektor Biura PR i Komunikacji: Projekt Zastrzeżenie kredytowe dopiero ruszył, ale już warto z niego korzystać. Produkt ten ma taką charakterystykę, że jego użyteczność będzie widoczna najbardziej wtedy, gdy przystąpi do niego jak największa liczba podmiotów. Jesteśmy teraz w procesie pozyskiwania banków i instytucji pożyczkowych. Dopiero wtedy, gdy zostanie zbudowana duża masa uczestników systemu, korzyści dla klienta będą ewidentne. Na czym to polega? W dużym skrócie uczestnik systemu, który zdecyduje się na korzystanie z usługi zastrzeżenia kredytowego od BIK sprawia, że jego profil jest odpowiednio „oflagowany”, jako ten, który zastrzegł, że nie zamierza zaciągać kredytu. Bank lub instytucja pożyczkowa, która sprawdzi oflagowanego klienta w bazie na podstawie wypełnionego wniosku kredytowego, będzie widziała, że istnieje duże podejrzenie oszustwa, bo klient nie życzył sobie kredytu w przeszłości.

Ł.P.: Na rynku istnieją już podobne rozwiązania, bo jest Bezpieczny PESEL od CRIF-a, jest też projekt KRD, czyli „Chroń PESEL”.

A.S.: Te rozwiązania konkurują przede wszystkim z naszymi Alertami BIK, które chronią klientów przed wyłudzeniami na ich dane kredytów i pożyczek. W Alertach naszą przewagą jest to, że mamy dostęp do całego sektora bankowego i do większości instytucji pożyczkowych. Zastrzeżenie kredytowe jest aktualnie dodawane do Alertów BIK i tak jak wspomniałam, jeśli uda  nam się pozyskać partnerów, z którymi współpracujmy na co dzień, do tego projektu, to będzie absolutnie konkurencyjne i nieporównywalne z żadnym z innych rozwiązań.

Ł.P.: Czy jest to usługa płatna?

A.S.:  Jest to usługa dołączona do Alertów BIK, które są usługą płatną. Ich koszt wynosi 24 zł rocznie, czyli 2 zł miesięcznie.

Ł.P.: Ile osób już korzysta z Alertów BIK?

A.S.: Kont założonych jest ponad 500 tys. Część użytkowników jest aktywna, a część niestety nie. Robiliśmy ostatnio kampanię alertową, ponieważ wciąż jeszcze trudno nam się przebić do świadomości ludzi, że ochrona swojej tożsamości i bardzo świadome korzystanie z usług kredytowych jest naprawdę bezcenną wartością we współczesnym świecie. Bardzo liczymy na to, że za pomocą różnych metod edukacyjnych będziemy coraz skuteczniej namawiać klientów, aby korzystali z tej usługi, bo jest naprawdę fantastyczna i w bardzo istotny sposób wyklucza możliwość wyłudzenia pożyczki na nasze dane.

Ł.P.: Bank, czy instytucja pożyczkowa udzielając kredytu, udziela go w jak najlepszej wierze. Więc w sytuacji, gdy dochodzi do wyłudzenia na czyjeś konto, pojawia się cały szereg różnych dramatów i człowiek rzadko kiedy wie, co ma zrobić dalej, jeśli nie jest stroną umowy, jak ma się wykaraskać z problemów wynikających z oszustwa, gdzie oszukany jest nie tylko on, bo jest ofiarą kradzieży danych osobowych, ale i również firma, która tego kredytu udzieliła.

A.S.: Oczywiście. Jeżeli nie ma uruchomionego alertu, to może o tym fakcie, że właśnie staje się „właścicielem” nowego kredytu, czy pożyczki – dowiedzieć zdecydowanie za późno, by móc zareagować zanim zostanie on udzielony. Alerty działają w czasie rzeczywistym. Bank, czy instytucja pożyczkowa składa zapytanie dotyczące konkretnego klienta i BIK odpowiada – mówiąc jaka jest jego historia kredytowa i jednocześnie wysyła informacje klientowi o tym, że do BIK-u zostało wysłanie z konkretnej instytucji pytanie. Klient otrzymuje tę informację sms-em lub mailem. Jest możliwość natychmiastowej reakcji.

Ł.P.: Czy problem fraudów jest istotny w sektorze bankowym i pożyczkowym?

A.S.: Jest istotny. Codziennie odnotowuje się 17 prób wyłudzeń na kwotę około 1,2 mln złotych. Więc te próby są podejmowane, a skutecznych wyłudzeń w perspektywie roku jest na około 500 milionów złotych.

Ł.P.: Co zrobić, aby wszystkie banki przystąpiły do tego systemu?

Sławomir Grzelczak, wiceprezes BIK: Jest to ciężka praca, polegająca na wdrożeniu technicznym. Jeśli mieliśmy uwzględnić i uwzględniamy w połączeniu z bankami tę flagę – tak my to nazywamy, to banki i instytucje pożyczkowe muszą wdrożyć to do swoich procesów. Dla banków to jest projekt i wysiłek techniczny. Instytucje pożyczkowe, które są sprawniejsze we wdrażaniu tego typu usług, bardzo chętnie przystąpiły do tego systemu. Np. Provident już przystąpił i jest z 10 innych, które już wdrażają ten system lub już wdrożyły.

Ł.P.: Czyli wejście do tego systemu dla podmiotu takiego jak bank lub instytucja pożyczkowa wiąże się z kosztami technicznymi po stronie wdrożenia?

S.G.:  Przewidzieliśmy dla banków i instytucji pożyczkowych długotrwałą promocję na udostępnienie Credit Freeze. Nie wykluczamy, że później będzie to usługa płatna. Póki co nie mamy napełnionej bazy tego typu odznaczeniami i ludźmi, którzy świadomie decydują się, że nie chcą kredytów czy pożyczek. W związku z tym z naszej strony musi to być zachęta dla banków i instytucji pożyczkowych, a nie od razu usługa płatna.

Ł.P.: Jest to inicjatywna oddolna BIK-u? Czy regulator lub ustawodawca wpływał na rynek po to, by pojawiały się takie rozwiązania? Czy w Pana opinii powinna się pojawiać jakaś rekomendacja, np. KNF-u, by do tego systemu przystąpić?

S.G.: Patrząc na to, ile jest rekomendacji KNF-u to chyba jeszcze jedna nie byłaby potrzebna. 

Ł.P.: Warto i trzeba się zabezpieczać. Alerty BIK wraz z zastrzeżeniem kredytowym od BIK-u, Bezpieczny PESEL, czy inne działające i sprawdzone systemy to projekty potrzebne i należy je wspierać. Mamy nadzieję, że świadomość konsumentów na rynku finansowym w końcu dojrzeje do tego, że zaczną aktywniej korzystać z tego typu rozwiązań. Zwłaszcza, że koszty tego zabezpieczenia są bardzo niskie. To oczywiste. Przejdźmy zatem do innego tematu. Niedawno poinformowaliście Państwo rynek, że pracujecie nad rozwiązaniem blockchainowym, który ma za zadanie rozwiązać problem tzw. „trwałego nośnika”. Czy to rzeczywiście jest blockchain?

A.S.: Tak, to jest blockchain, czyli specyficzna, rozproszona baza. Rozproszona księga główna to struktura danych, w której w formie kolejnych bloków rejestrowane są wszystkie zdarzenia oraz obiekty. Każdy z nich zawiera odnośnik kryptograficzny do bloku poprzedzającego. Dodatkowo, dzięki rozproszeniu dokumentów do wielu miejsc przechowywania (u różnych interesariuszy) rozwiązanie gwarantuje integralność i niezaprzeczalność zapisanych informacji. Usunięcie któregokolwiek bloku nie pozostanie bez śladu w systemie. Realizacja trwałego nośnika informacji z wykorzystaniem technologii rozproszonej księgi głównej systemu Billon pozwala spełnić  kluczowe jego wymagania:

zapewnienie integralności i niezmienności dokumentów przechowywanych w rozproszonej księdze głównej, zapewnienie ciągłości dostępu klienta do jego dokumentów, zapewnienie klientowi dostępu do jego dokumentów w sposób niezależny od innych instytucji, w tym twórcy dokumentu, zapewnienie poufności dokumentów przekazywanych przez bank, zapewnienie pełnej ścieżki audytowej.

Ł.P.: Czy interfejs będzie na stronach BIK-u?

A.S.:  Tak, ale też poprzez bankowość internetową

S.G.: Nawet po wygaśnięciu relacji z daną instytucją i w trakcie relacji też. Dopowiem trochę ze swojej perspektywy. Realna potrzeba pojawiła się w zeszłym roku kiedy UOKiK zakwestionował trwałość, niezmienność korespondencji klienta z bankiem, tzn. powiedział, że jeśli ktoś jest informowany przez bank w bankowości elektronicznej o zmianie pewnych zapisów regulaminu, np. cenowych albo innych dotyczących jego konta, to ponieważ istnieje możliwość jednostronnej modyfikacji tego dokumentu przez bank, a klient o tym nie wie to oznacza, że nie jest ono to dostarczone klientowi na trwałym nośniku.

Ł.P.: Trwały nośnik, czyli…

S.G.: List polecony za potwierdzeniem odbioru z dokumentami w środku jest trwałym nośnikiem, bo klient go otrzymuje i bank nie może już tego zmodyfikować. Banki wróciły do tego. Kiedyś usłyszałem od prezesa banku, że do klientów onlineowych musi wysyłać papierową korespondencję. Niektóre banki zaczęły również wysyłać dokumenty na płytach CD-ROM.

Ł.P.: PKO BP ostatnio wysłała do swoich klientów 2 mln płyt, to jest potężny koszt.

S.G.:  Tak, a nośnik nie jest doskonały dlatego na forum Związku Banków Polskich poproszono BIK i KIR o to, by przygotować rozwiązanie, które spełniałoby wymogi trwałego nośnika, czyli przede wszystkim niezaprzeczalność i nienaruszalność dokumentu, ale jednak aby było to rozwiązanie nowoczesne. BIK zbadał bardzo dokładnie technologię Billona, natomiast KIR zbadał dwie inne technologie wśród, których jedna była oparta o blockchain. Związek Banków Polskich powołał trzech renomowanych, bardzo dobrych ekspertów w tej dziedzinie, którzy sprawdzili te rozwiązania pod kątem tego czy jest nienaruszalne, trwałe, skalowalne, bezpieczne… tych kryteriów była masa. Dokument z rekomendacjami jest bardzo rozbudowany. Związek Banków Polskich był w stałym kontakcie z KNF-em i UOKiK-em i pytał, czy właśnie w tę stronę może iść rozwiązanie banków. Szczególnie w tym znaczeniu, że jest to robione w oparciu o nowoczesną, ale wciąż nieznaną technologię. Blockchain jest nadal w pewnym sensie technologią nieznaną, dlatego powołano ekspertów i zaangażowano zarówno BIK i KIR, które działają w oparciu o scentralizowane bazy. Efekt pracy ekspertów został przesłany do banków w kwietniu br. Decyzja była pozytywna zarówno na jedno, jak i na drugie rozwiązanie.

Ł.P.: Jaka jest rola BIKu, bo teoretycznie Billon sam mógłby sprzedać sobie takie rozwiązania na rynku?

S.G.: BIK wprowadził pewne modyfikacje, do tego co robi Billon – to są szczegóły techniczne, ale to jest dość istotne. Dodatkowo BIK jest operatorem, a jednocześnie jako instytucja o wysokiej wiarygodności zwiększa poziom zaufania dla zastosowania tego rozwiązania i to my nawiązujemy współpracę z instytucjami, które decydują się na wdrożenie tego rozwiązania.  Co ważne mogą to robić na dwa sposoby, albo bezpośrednio zintegrować do swoich systemów informatycznych albo opierać się na naszych narzędziach i infrastrukturze.

Ł.P.: Z technologią blockchain nierozerwalnie łaczy się temat kryptowalut.

S.G.: Blockchain jest platformą, którą można wykorzystać na wiele sposobów: kryptowaluty są jedynie jedną z możliwych form użyteczności blockchaina, tak jak dzwonienie czy pisanie smsów jest jedną z wielu możliwości użycia smartfona. Utożsamianie tych dwóch pojęć jest niezasadne. Poza tym my jako BIK nie będziemy w żaden sposób wykorzystywać systemu blockchain do tematu płatności. To do czego my chcemy to wykorzystać, to jest zastosowanie do nienaruszalności dokumentów.

Ł.P.: A kiedy wdrożenie? Czy jest konflikt standardu z KIR-em?

S.G.:  Banki mogą wybrać to co zaoferował KIR i BIK. Pierwsze wdrożenia będą już w najbliższych miesiącach.

Ł.P.: Czy klient musi wyrazić zgodę, że będzie uczestniczyć w tym systemie, czy to się dzieje poza nim?

A.S.: Blockchain spełnia wymogi RODO.

Ł.P.: Nie wiem, czy spełnia wymogi RODO, jest w końcu rozproszoną bazą, jak się wczytać dobrze w to rozporządzenie, to ja mam wątpliwości, czy blockchain spełnia wymogi RODO.

A.S.:  Bardzo istotne jest to, że z uwagi na unikalność oraz zastosowane mechanizmy kryptograficzne rozwiązania Billon informacje przechowywane w rozproszonej księdze nie stanowią danych osobowych. Przypomnę, że dane osobowe oznaczają informacje o zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osobie fizyczne. System blockchain jest też zgodny z wymogami RODO, np. w łatwy sposób umożliwia realizację prawa do zapomnienia przez nieodwracalne usunięcie dostępu do dokumentów przechowywanych w rozwiązaniu. Kluczowe z punktu widzenia trwałego nośnika są także rozszerzone prawa Klientów do dysponowania swoimi danymi w tym uprawnienie do żądania przeniesienia danych oraz wzmocnione prawo dostępu i wglądu w swoje dane.

Ł.P.: Czyli ta technologia ma też drugie dno, bo może być wykorzystana do wyeliminowania papieru z obrotu dokumentowego w całej gospodarce?

S.G.: Nie mówmy hop. Dobrze, że regulator to zatwierdził, ale zobaczymy jak do tego podejdą polskie sądy. Logicznym jest, że dokument papierowy zostanie ograniczony. Sam nie lubię dostawać rachunków w formie papierowej. Ale jednocześnie chciałbym mieć możliwość sięgnięcia do nich i mieć pewność, że są nienaruszone.

A.S.: Zastosowanie rozwiązania BIK opartego o blochain eliminuje dokumenty papierowe, których tak bardzo nie lubimy, ale przede wszystkim daje  gwarancję niezmienności dokumentów przekazanych klientowi przez dowolną instytucję korzystającą z tego rozwiązania. Dodatkową zaletą dla osób prywatnych będzie posiadanie dostępu do wszystkich dokumentów opublikowanych w ramach rozwiązania w jednym, zaufanym miejscu. Dzięki takiemu ułatwieniu osoby prywatne będą mogły docelowo zrezygnować z przechowywania dokumentów papierowych, których odszukanie, szczególnie w perspektywie dłuższego czasu bywa bardzo kłopotliwe. W zamian otrzymają proste narzędzie pozwalające na wyszukiwanie dokumentów, np. po instytucji która przekazała, po kategorii dokumentu, po dacie otrzymania,

Ł.P.:  Kiedy BIK zdał sobie sprawę z tego, że stał się fintechem?

S.G.: Przekształcanie instytucji BIK-u kojarzonej czasem jako instytucja państwowa w firmę bardziej technologiczną, to ciągły proces. Nas zawsze interesowały różne rozwiązania, jesteśmy też bardzo blisko nowoczesnych sektorów, bo sektory pożyczkowe i bankowe są bardzo nowoczesne. W związku z tym idziemy w tę stronę i staramy się być na czasie. Ostatnio zwłaszcza w dwóch dziedzinach: blockchaina i systemów antyfraudowych zaczęło nam wychodzić z tego coś bardzo dobrego – cieszymy się. Ale podchodzimy do tego spokojnie i przede wszystkim służymy naszym klientom.

Ł.P. Dziękuję Państwu za rozmowę.

S.G.: i A.S: Dziękuję.

Z Panem Sławomirem Grzelczakiem i Panią Aliną Stahl rozmawiał Łukasz Piechowiak.