To najwyższa kara nałożona przez Komisję Europejską, czym pobiła rekord z 2009 roku z głośnej sprawy przeciwko Intelowi. Również wtedy amerykańska firma została oskarżona o nadużywanie dominującej pozycji na rynku, za co musiała zapłacić ponad 1 miliard euro. KE ma prawo nałożyć na firmę karę w wysokości 10% rocznych obrotów.

Czytaj także: W Wielkiej Brytanii wierni już nie dają na tacę. Księża mają ze sobą terminale

Google faworyzował Google Shopping

Sprawa przeciwko Google toczyła się od 2008 roku, jednak dopiero dwa lata temu KE przedstawiła formalne zarzuty. Firma faworyzowała swoje Google Shopping na tle innych porównywarek zakupowych.

Działo się tak nawet wtedy, gdy bardziej adekwatna była oferta innego sklepu internetowego bądź porównywarki. Wyniki od Google Shopping zawsze pokazywały się na samej górze, co zdaniem Komisji Europejskiej było nielegalną praktyką. Zgodnie z unijnym prawem działanie Google było przestępstwem, ponieważ pozbawiało inne firmy możliwości do konkurowania. Dodatkowo ograniczało opcje europejskich klientów w dostępie do jak największej liczby usług.

Teraz Google ma 90 dni na zaprzestanie wspomnianych praktyk, albo nałożone zostaną na nie kolejne kary. Zgodnie z informacjami podawanymi przez Komisję Europejską wysokość bazowej grzywny została wyliczona na podstawie przychodów Alphabet (spółki matki Google), które w roku 2016 wyniosły bagatela 90 mld USD. Jak widać firma z Mountain View mogła znacznie bardziej odczuć wyrok KE…

Stanowisko Google

Poniżej zamieszczamy odpowiedź, jaką uzyskaliśmy z biura prasowego Google. Jest to wypowiedź wiceprezesa i głównego radcy prawnego firmy, Kenta Walkera.

„Robiąc zakupy online, chcesz znaleźć interesujące cię produkty szybko i łatwo. Reklamodawcy chcą te same produkty promować. Dlatego Google wyświetla reklamy zakupowe („shopping ads”), łącząc użytkowników z tysiącami dużych i małych sprzedawców.

Uważamy, że decyzja Komisji Europejskiej dotycząca zakupów online, nie docenia wartości, jaką niosą ze sobą te szybkie i łatwe połączenia. Chociaż niektóre witryny porównujące produkty chcą, by Google pokazywał je w bardziej widocznym miejscu, nasze dane wskazują, że użytkownicy preferują linki, które kierują ich bezpośrednio do produktu, którego potrzebują, a nie do witryn, na których muszą dokonać ponownego wyszukiwania.

Jesteśmy zdania, że nasze aktualne wyniki wyszukiwania produktów („shopping ads”) są znacznie bardziej użyteczną i ulepszoną wersją reklam sprzed dekady, zawierających wyłącznie tekst. Wyświetlanie reklam, które zawierają zdjęcia, oceny i ceny, działa z korzyścią dla nas, naszych reklamodawców, a przede wszystkim dla naszych użytkowników. Pokazujemy je tylko wtedy, gdy z Waszych opinii wynika, że są one istotne. Tysiące europejskich sprzedawców używa takich reklam, by konkurować z większymi firmami  jak Amazon czy eBay.

Gdy Komisja pyta, dlaczego niektóre z serwisów porównujących ceny nie radziły sobie tak dobrze jak inne, uważamy, że powinna przyjrzeć się wzrostowi popularności wielu innych witryn w tym czasie – włączając w to platformy takie jak Amazon i eBay. Ze swoimi narzędziami do porównywania, milionami sprzedawców i szeroką ofertą – od butów po zakupy spożywcze – Amazon jest potężnym konkurentem i stał się miejscem pierwszego wyboru dla wyszukiwań produktowych. Konkurujemy z Amazonem i innymi witrynami zawierającymi wyszukiwania związane z zakupami, pokazując jeszcze bardziej użyteczne informacje o produktach.

Gdy używasz Google do wyszukiwania produktów, staramy się pokazać Ci to, czego szukasz. Taka możliwość nie polega na faworyzowaniu nas czy jakiejkolwiek innej witryny czy sprzedawcy – to rezultat ciężkiej pracy i stałej innowacji, opartej na informacji zwrotnej od użytkowników.

Biorąc pod uwagę przedstawione fakty, z szacunkiem, ale nie zgadzamy się z ogłoszonymi dzisiaj wnioskami. Dokonamy szczegółowej oceny decyzji Komisji, rozważając odwołanie się od niej i oczekujemy kolejnych możliwości przedstawienia naszych argumentów.”