To już drugi taki przypadek – wczoraj na listę trafił BitBay. Zatem mamy z metra cięty mechanizm działania, który zapewne w niedługim czasie obejmie wszystkie podmioty wykorzystujące ten model biznesowy (tzn. „pośredniczenie” w płatności bez odpowiedniej licencji).

Abucoins chwali się niskimi opłatami  stosując hasło „każdy krypto-grosz się liczy”. Abucoins działa od 14 września 2017 roku i obecnie wspiera 22 kryptowaluty. W swojej puli posiada też 3 waluty fiat (dolary, euro i polskie złote). Abucoins posiada także biura w Dubaju i Londynie. Firma działa stosunkowo krótko, nie należy do liderów rynku.

Czytaj także: Lawinowy spadek Bitcoina. Gdzie jest granica?

Umieszczenie na liście ostrzeżeń publicznych to jedna z najgorszych rzeczy, jaka może się wydarzyć firmie działającej na rynku finansowym. Jest o zawsze wydarzenie medialne, zwłaszcza gdy sprawa dotyczy biznesu wywołującego tyle emocji, często zupełnie niepotrzebnych. To także sygnał dla konsumentów, że dana działalność może być dla nich potencjalnie niebezpieczne – co sugeruje nazwa „lista ostrzeżeń publicznych”.

Kolejna giełda kryptowalut na liście ostrzeżeń

Niekoniecznie muszą to być uzasadnione obawy, bo czasem umieszczenie na liście jest wynikiem niedopełnienia obowiązków regulacyjnych pomimo chęci ich dopełnienia. W tym wypadku poruszamy się w temacie kryptowalut, które nie są nadzorowane i regulowane, a sam zarzut – chociaż poważny – dotyczy modelu dokonywania i rozliczania transakcji, a nie istoty kryptowalut w ogóle.

Jednakże nie można tego tematu bagatelizować, bo „dyskusja publiczna” zapoczątkowana przez Mateusza Morawieckiego właśnie znajduje ujście w postaci realnych działań. Z punktu widzenia Komisji Nadzoru Finansowego waluty wirtualne to nie waluta tylko towar. Jak „cebulki tulipanów” – przeczytaliśmy w dzisiejszym wywiadzie z przewodniczącym KNF Markiem Chrzanowskim. Porównanie do towaru kojarzonego z jednym z największych kryzysów finansowych zapewne było tylko przypadkowe.