Z jednej strony, będąc tam, można poczuć się jak w dawnych czasach – kolejki do sklepów, puste półki, kasjerzy przyjmujący kilogramy banknotów. Z drugiej jednak, przenosimy się do wirtualnego świata znanego z opowieści science fiction, w którym domy zmieniają się w prawdziwe kopalnie kryptowalut, szczególnie bitcoina – to właśnie sposób Wenezuelczyków na radzenie sobie z ogromną inflacją.

Czytaj także: Czy to koniec giełd Bitcoina w Chinach? Kryptowaluty w cieniu polityki

Na opłacalność tego przedsięwzięcia wpływ ma praktycznie darmowa energia elektryczna. Nie dlatego, że Wenezuelczycy znaleźli sposób na wolną energię tylko dzięki ogromnemu dofinansowaniu ze strony państwa dla gospodarstw domowych. W praktyce jest to jedyna rzecz, na jaką mogą liczyć mieszkańcy tego kraju rządzonego przez prezydenta Nicolása Maduro Morosa.

500 dolarów miesięcznie

Kopacz Bitcoina w Wenezueli może średnio miesięcznie zarobić 500 dolarów. Kwota ta musi wystarczyć na całą rodzinę. Z raportów wynika, że środki te przeznaczane są na produkty pierwszej potrzeby – przede wszystkim insulinę, pieluszki i inne leki.

Zakupy są możliwe dzięki temu, że niektórzy sprzedawcy z Florydy przeprowadzają bezpośrednie dostawy do Wenezueli. Bitcoin stał się tam powszechną walutą i używają go nawet ci, którzy sami kopaniem się nie zajmują. W praktyce na problemach państw Ameryki Południowej najwięcej zarabia USA.

Kapitalistyczne pasożyty

Głównym przeciwnikiem rozwijającej się samoistnie waluty są socjalistyczne władze państwa, nazywające kopiących „kapitalistycznymi pasożytami”, które chcą skorzystać na złej sytuacji w kraju. Choć formalnie w Wenezueli nie istnieje prawo dotyczące kryptowalut, rządzący szybko znaleźli sposób na ukaranie „darmozjadów” – oskarża się ich o kradzież prądu, posiadanie rzeczy z przemytu lub niedokumentowanie dochodów.

Czytaj także: Bitcoin na celowniku hakerów z Korei Północnej

Wszystkie te „przestępstwa” karane są więzieniem, chociaż niewykluczone, że władza poniekąd przymyka oko na proceder kopania bitcoina właśnie ze względów społecznych a groźna retoryka to tylko kwestia zachowania twarzy przez rząd. Trudno ocenić.

Niektórzy uważają, że wysokie kary spowodowały ograniczenie liczby działających koparek. Z drugiej strony operatorzy wenezuelskich giełd bitcoina stoją na stanowisku, że potrzeby aprowizacyjne są na tyle silne, że nie zagrażają zmniejszeniu wydobyciu. Nie zmienia to faktu, że Wenezuelczycy szukają lepszych sposobów na ukrycie „kopania” przed totalitarnymi zakusami rządu Wenezueli.

Zauważono, że rośnie zainteresowanie inną kryptowalutą  – Etherum, którego cyfrowe wydobycie wymaga mniej zaawansowanego sprzętu– wystarczy zwykły komputer oraz dobra karta graficzna.

/Katarzyna Kowalczyk