Akcja narodziła się w USA i stopniowo rozprzestrzeniła się na inne kraje. Część obserwatorów zauważyła jednak, że oskarżenia rzucane w stronę Ubera nie mają większego sensu. Zatem od razu rodzi się pytanie, kto korzysta na czarnym PR-rze firmy Travisa Kalanicka? Pierwsze skojarzenie – taksówkarze. Też, ale głównym beneficjentem akcji #DeleteUber okazuje się konkurencyjna firma, czyli Lyft. Kierowców, którzy korzystają z aplikacji Lyft można znacznie łatwiej rozpoznać – z przodu swojego pojazdu przyczepiają sobie różowe wąsy.

Czytaj także: Android Pay w Rosji?

O co chodzi w akcji #DeleteUber?

Wszystko zaczęło się od manifestacji w Nowym Jorku, podczas której mieszkańcy miasta wyrażali sprzeciw wobec polityki antyimigracyjnej nowego prezydenta, w myśl której do USA nie mają prawa wjechać obywatele Iraku, Iranu, Syrii, Libii, Jemenu, Sudanu i Somalii. Trump przedsięwziął takie kroki w celu przeciwdziałania terroryzmowi, co zresztą zapowiadał już w trakcie kampanii. Prezydent USA chciał również stworzyć rejestr muzułmanów, jednak spotkał się z ogromnym sprzeciwem firm technologicznych.

Podczas protestów na ulicach nie zabrakło celebrytów, a do manifestacji przyłączały się różne grupy zawodowe. Wśród nich byli również nowojorscy taksówkarze, którzy na godzinę zawiesili kursy na lotnisko Kennedy’ego w Nowym Jorku.

Uber zareagował na sytuację i zniósł tak zwane „dynamiczne ceny”, czyli wyższe ceny w przypadku wyższego zapotrzebowania na usługę. Internauci odebrali to jako ruch marketingowy i brak poparcia dla protestujących. Stopniowo zaczęli używać hashtagów #DeleteUber. Sytuację wykorzystał rywal Ubera, czyli właśnie Lyft – wyrażając swoje poparcie dla manifestantów i przekazując 1 mln USD na rzecz organizacji zajmującej się ochroną praw obywatelskich.

Czytaj także: Liczbę punktów karnych sprawdzisz online, ale uważaj na oszustów

Lyft vs Uber, czyli jak wykurzyć konkurencję

Zgodnie z danymi serwisu Bloomberg w ostatnich miesiącach Lyft zanotował znaczny wzrost przychodów. W lutym z usług firmy skorzystało prawie 23 mln pasażerów, co daje wzrost o 137% w porównaniu z lutym 2016 roku.

Ponadto ilość aktywnych użytkowników w lutym 2017 wyniosła prawie 5 mln, czyli dała wzrost rzędu 125% w porównaniu do lutego poprzedniego roku. Bloomberg donosi, że Lyft znacząco pobił swoje cele zarobkowe na ostatnie miesiące.

Mówiąc krótko, Lyft – znacznie mniejszy od Ubera, notuje ostatnio świetną passę. W kwietniu dopięli dofinansowanie rzędu 600 mln USD, dzięki czemu wartość spółki podskoczyła do 7,5 mld USD. Eksperci w Stanach Zjednoczonych są zgodni, druga największa firma ridesharingowa w USA w kilku najbliższych latach wejdzie na giełdę.

Na razie Lyft nadal pozostaje w cieniu Ubera, jednak wśród Amerykanów korzystanie z usług różowego adwersarza ekipy Kalanicka staje się czymś na wyraz protestu. Wielu obywateli USA czuje, że jeżdżąc Uberem i dając mu zarobić, postępują nieetycznie.

Trudno o lepszą okazję dla Lyft, aby chociaż zbliżyć się do większego konkurenta. Jeżeli właściciele spółki odpowiednio pociągną temat, to prawdopodobnie dalej ich notowania będą szybowały bardzo wysoko.

Czy to wszystko stało się z inspiracji Lyfta? Wydaje się, że firma po prostu wykorzystała nadarzającą się okazję i rozdmuchała całą sprawę. Uber bezsprzecznie ma wielu wrogów – tak to jest jak w krótkim czasie odnosisz takie sukcesy.