Faktoring online dla mikroprzedsiębiorców to stosunkowo nowy produkt na polskim rynku, którego popularność powoli rośnie. Okres pandemii okazał się dla niej łaskawy, czemu miała sprzyjać rosnąca obawa o zatory płatnicze i darmowy PR. Z informacji przekazanych przez Polski Związek Faktorów wynika, że chociaż ogólnie faktorzy zaliczyli historycznie wysokie spadki, to niektóre podmioty oferujące mikrofaktoring online odnotowały dwucyfrowy wzrost obrotów.

– Jeśli chodzi o sytuację branży mikrofaktoringu w czasie pandemii, to muszę powiedzieć, że nie jest źle. Przede wszystkim, faktoring to produkt, który idealnie sprawdza się w kryzysie gdy odroczone terminy faktur wydłużają się a zatory płatnicze duszą przedsiębiorców. Dzięki temu, pomimo ogólnej trudnej sytuacji rynkowej, w marcu obrót na przykład w SMEO był o 24 proc. większy od planowanego. I to przy zaostrzonej polityce ryzyka i antyfraudowej, gdyż szczególnie w tym obszarze obserwujemy wzrost zachowań niebezpiecznych – mówi Michał Pawlik, szef zespołu ds. Technologii w PZF.

Branży pomógł też darmowy PR i zaostrzenie polityki kredytowej

W mediach dużo mówiło się o problemach płynnościowych firm i ryzyku zatorów płatniczych, co wymusiło na mikroprzedsiębiorcach poszukiwania alternatywnych źródeł finansowania. Do tego dochodzi zaostrzenie polityki kredytowej w bankach, a także zmiany ograniczające działalność instytucji pożyczkowych.

Eksperci zwracają jednak uwagę, że pandemia narusza system naczyń połączonych w gospodarce. Mikrofaktoring łagodnie przechodzi kryzys, ale kluczowe dla branży jest pytanie, czy sytuacja mikroprzedsiębiorców nie ulegnie pogorszeniu w kolejnych kwartałach. Jeśli tak, to nawet faktoring online im nie pomoże.

/LP