Wkrótce po otwarciu amerykańskiego parkietu, Robinhood potwierdził, że fintech ma problem z handlem akcjami, opcjami i kryptowalutami. Ok. godziny 15:00 czasu polskiego, Robinhood przywrócił działanie systemu z wyjątkiem ułamkowych akcji.

Na giełdzie nie ma żartów – spadki, których nie widzieliśmy od ponad dekady, które mniej odpowiedzialnych dziennikarzy ekonomicznych wprowadzają w stan niezdrowej ekscytacji (jakby czekali na złe wiadomości), a inwestorów – wręcz odwrotnie – do paniki.

Niezawodność fintechu to podstawa

Tymczasem fintech Robinhood, z usług którego korzysta 10 mln użytkowników, zaliczył kolejną awarię – użytkownicy nie mogli dokonywać transakcji (realizować zleceń) co tych, którzy chcieli pozbyć się akcji w obawie przed dalszymi spadkami, doprowadziło do wściekłości. Z doniesień Finextra wynika, że przynajmniej 1 osoba złożyła już pozew.

W zeszły poniedziałek Robinhood nie działał przez 17 godzin. Robinhood ostrzegał, że problemy mogą się powtórzyć, ale firma pracuje nad tym, by temu przeciwdziałać.

Niestety, fintechy inwestycyjne prócz świetnego UX, mają jeszcze jedno, ważniejsze zadanie do wykonania – zapewnić ciągłość i niezawodność działania. Bez tego, nie ma nawet mowy o tym, by można było je traktować jako rozsądną alternatywę – bo prócz ryzyka inwestycyjnego, dokładają jeszcze ryzyko technologiczne, a to już niektórych inwestorów może kosztować nie tylko pieniądze, ale i zdrowie.