Pojawia się zatem pytanie: Jak na tą sytuację zareagują światowe rynki? Kto na tym zyska i jak może wyglądać najbliższa przyszłość w tym zakresie? Tutaj na potwierdzenie artykuł z serwisu Bloomberg.

 Lit – czyli nowa ropa?

Samochody EV napędzane są za pomocą baterii litowo-jonowych. Takich samych, z jakich korzystają producenci laptopów czy smartfonów. Ten srebrnobiały, najlżejszy metal nazywany jest białym paliwem – właśnie ze względu na jego wykorzystanie w bateriach do pojazdów elektrycznych.

Już od kilku lat lit znajduje się na fali wznoszącej. Wzięło się to z jego już wspomnianego wykorzystania w elektronice użytkowej. Agencja badawcza Transparency Market Research spodziewa się, że pomiędzy latami 2015-2024 wartość tego surowca podskoczy z 29,7 mld USD do 77,4 mld USD.

Nieco inne prognozy przedstawia Citi Research, według którego między rokiem 2015 a 2020 wartość baterii litowo-jonowych wzrośnie z 24 mld USD do 40 mld USD.

Boliwia może na tym skorzystać

Główne złoża litu występują w Ameryce Południowej, w okolicy granicy Chile, Argentyny i Boliwii. Dodatkowe złoża występują również w Australii, Chinach i USA (Karolina Północna i Newada – Las Vegas baby!).

Produkcja baterii litowo-jonowych odbywa się przede wszystkim w Azji – Japonia, Chiny i Korea Południowa. Najbardziej ciekawy jest tu właśnie casus japoński, ponieważ firmy pokroju Panasonica i Toyoty mocno inwestują w obróbkę rud litu.

Okazuje się, że na wzroście znaczenia litu najbardziej może skorzystać Boliwia – kraj, który do niedawna pozostawał jednym z najbiedniejszych w Ameryce Łacińskiej (biedniejsze było tylko Haiti), a ponad 60% jego populacji stanowi ludność natywna.

Boliwijskie złoża litu napędzą elektryczne samochody

Źródło: globalriskinsights.com. Evo Morales – prezydent Boliwii, która może bardzo zyskać na wzroście znaczenia litu.

Teraz Boliwijczycy mogą przebierać w ofertach azjatyckich koncernów i tylko od rządu Evo Moralesa (pierwszego prezydenta Indianina) zależy jak kraj ze stolicą w La Paz wykorzysta swój potencjał.

Problemem przy wydobywaniu litu w Boliwii jest jednak brak wody – niezbędnej do wydobycia tego surowca. Co ciekawe woda jest w Boliwii droższa nawet od ropy naftowej! Może się zatem okazać, że ten kto dostarczy wodę do Boliwii, wygra wyścig o światowe złoża litu.

Ograniczone surowce

Eksperci przerzucają się argumentami i liczbami… Część z nich twierdzi, że kopalnie nie wyrobią się z wydobyciem litu i popyt przewyższy podaż, natomiast inni uspokajają, że do roku 2025 obecna infrastruktura powinna wystarczyć.

Baterie litowo-jonowe napędzają modele Tesli

Źródło: greencarreport.com. Tak wygląda podwozie do nowej Tesli, wyposażone w baterie litowo-jonowe.

Obecnie do wyprodukowania baterii do Tesli Model S zużywa się ok 63 kg węglanu litu, czyli tyle co do ponad 10 tysięcy baterii do smartfonów – donoszą analitycy Goldman Sachs. Oznacza to mniej więcej tyle, że jeżeli Elon Musk i Tesla zbudują swoją fabrykę baterii litowo-jonowych i osiągnie ona planowaną moc produkcyjną około 500 tysięcy baterii rocznie…

To będzie potrzebowała tyle litu, ile dziś wykorzystuje się do baterii smartfonów wyprodukowanych w ciągu czterech lat. Dzisiaj ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy fabryki i kopalnie staną na wysokości zadania…

Nie jest tak łatwo kupić lit, gdyż nie jest on surowcem notowanym na giełdzie. Lit kupuje się bezpośrednio od producentów, bądź na specjalnych serwisach aukcyjnych. Biorąc pod uwagę znaczenie tego surowca dla gospodarki jest bardzo prawdopodobne, że na giełdzie w Londynie obok ropy, palladu notowany będzie również lit

Prawda jest jednak taka, że jeżeli Elon Musk się za coś zabiera, to zazwyczaj robi to dobrze. Wypada więc uwierzyć w projekt założyciela Tesli. Czy faktycznie skorzystają na tym kraje Ameryki Południowej? To już zależy od tego, czy Evo Morales i inni decydenci z kontynentu nie dadzą się podejść i zbytnio ugłaskać zachodnim korporacjom.

Czy to oznacza, że już niedługo w złotych Lamborghini będziemy widywać Indian z Ameryki Południowej, zamiast arabskich szejków?