Producent auta X podaje, że w warunkach miejskich samochód spala około 6 litrów benzyny na 100 km, a poza miastem 7 L/100 km. W rzeczywistości trzeba zwiększyć te liczby o jakieś 20%, a w skrajnych przypadkach nawet o 30 kilka procent – ten schemat zna pewnie większość kierowców. To trochę tak jak z baterią w telefonie – producent podaje, że przy aktywnym korzystaniu i połączeniu z Wi-Fi zasilania powinno starczyć na około 2 dni, a w rzeczywistości bateria rozładowuje się po kilku godzinach.

Już od 1 września będziesz wiedział ile faktycznie pali nowy samochód

Rozbieżność w podawanych danych na temat zużycia paliwa wynika z przestarzałego cyklu pomiarowego NEDC, którego korzenie sięgają jeszcze lat 60-tych ubiegłego stulecia. Już za dwa tygodnie (od 1 września 2018) wyniki każdego nowego samochodu będą podawane w oparciu o nowy cykl WLTP. Chodzi o zmniejszenie emisji spalin.

Czym różni się NEDC od WLTP? Sama metodyka pomiaru jest bardzo podobna, ale zmieniono parametry i wymogi, które auto musi spełnić podczas testu. Niemal dwukrotnie wydłużono trasę, którą samochód musi pokonać w trakcie pomiaru, zwiększono średnią i maksymalną prędkość oraz udział postojów i wydłużono czas trwania testu. Dodatkowo samochody będą teraz badane w oparciu o masę rzeczywistą.

Takie zmiany utrudnią producentom aut manipulacje poziomem zużycia paliwa, do którego dochodziło nagminnie. Jak pisze portal MotoRP wzbudziło to panikę wśród dilerów, którzy rejestrują auta na siebie, aby potem odsprzedać je jako używane. Dzieje się tak dlatego, że część samochodów nie spełnia nowych norm zużycia paliwa, a te niedociągnięcia zostaną uwidocznione w nowym cyklu pomiarowym.

Dilerzy mają czas tylko do końca bieżącego roku, ponieważ już od 1 stycznia 2019 wszystkie sprzedawane przez nich auta także będą musiały mieć podawane wyniki zużycia paliwa w WLTP. Spodziewajmy się rekordowej sprzedaży samochodów przed końcem roku.