Tutaj link do analizy wpływu zakazu handlu w niedzielę dokonanej przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii.

Ustawa o ograniczeniu handlu w niedzielę wpłynęła do Sejmu we wrześniu 2016 roku jako projekt obywatelski przygotowany przez związkową Solidarność. Pomimo bardzo krytycznych opinii projekt był procedowany w Sejmie, gdzie dokonano w nim licznych „poprawek” w ramach prac w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Ostatecznie prezydent podpisał ustawę 30 stycznia 2018 roku, a pierwsza niedziela z zakazem handlu przypadała na 11 marca 2018 roku. 

Rozmywanie przekazu, polityczna zachowawczość, a może prawdziwie rzetelne podejście do trudnego tematu?

Ministerialnym „właścicielem” projektu przygotowanego przez Solidarność było Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej na czele, którego stoi Elżbieta Rafalska. To właśnie ten resort odpowiedzialny był za „uszczelnianie zakazu”, tak by w niedzielę zamkniętych było jak najwięcej placówek pocztowych, które jednocześnie są też normalnymi sklepami. Sprawa ma w dużej mierze wymiar polityczny, bo resort pracy uparcie broniący zakazu handlu raczej nie byłby zadowolony z analizy resortu technologii, które wskazywałoby, że obrany kurs ograniczenia był błędny. 

O tym, że zakaz handlu jest problematyczny dla wielu ludzi, wywołuje szereg kontrowersji i prócz tego, że stanowi wdzięczny temat rozmów, jest także kosztownym obciążeniem dla biznesu, napisano setki artykułów i komentarzy. Eksperci proponowali inne rozwiązania, które umożliwiłyby osiągnięcie celu polegającego na zapewnieniu pracownikom handlu dni wolnych w niedzielę i wyższych płac, a jednocześnie nie powodujących zamknięcia galerii. Zakaz handlu w niedzielę ma też wpływ na ewolucję technologiczną w tworzeniu sklepów samoobsługowych, których na ten moment ograniczenia nie uwzględniają. Liczny głos sprzeciwu wobec zakazu handlu w niedzielę został wysłuchany – w ramach politycznej ewaluacji projektu przeprowadzono analizę, z której wynika, że wszystko jest „ok”. 

Projekt powołuje się na dane pochodzące z licznych raportów, co może być poddane krytyce, ze względu na dobór wskaźników pod tezę. Główna oscyluje wokół stwierdzenia, że wzrost gospodarczy wpłynął na poprawę dynamiki sprzedaży nawet w małych sklepach, których i tak jest za dużo w stosunku do liczby mieszkańców (porównując do innych krajów) i nawet jeśli jakieś sklepy się zamykają to jest to pożądane, bo „poprawia się struktura i efektywność handlu”. Z lektury raportu można wręcz wnioskować, że istnieje wskaźnik optymalnej liczby sklepów na 10 tys. mieszkańców…

Wszystko rośnie, więc problem jest znikomy

Przy tym wszystkim zauważono, że rosną wpływy podatkowe z VAT, liczba transakcji wskazuje na wzrost obrotów w mniejszych podmiotach oraz, że zmieniły się postawy Polaków, którzy zamiast jeździć w niedzielę po sklepach – podróżują po Polsce i korzystają z innych form rozrywki. 

Rzecz w tym, że wszystkie te „korzysci” to w dużej mierze efekt dobrej koniunktury gospodarczej i uruchomienia gigantycznych transferów socjalnych. To one dodają punkty premii do wyników sektora, co wcale nie oznacza, że zakaz handlu nie miał negatywnego wpływu i w innych mniej sprzyjających okolicznościach dynamika upadłości małych i większych biznesów oraz zwolnień w handlu nie byłaby odczuwalna bardziej. Tak naprawdę, weryfikacja nastąpi w czasie pogorszenia koniunktury. „Gdy kolacja jest dobra, nikt nie zwraca uwagi na to, że śmietana była zbyt kwaśna”, bo ma to mniejsze znaczenie. Gorzej, gdy produkty zaczną się psuć – wtedy kwaśna śmietana może przelać czarę goryczy”. 

Analiza Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii nie jest tragiczna

Bardziej pasuje określenie, że jest przebiegła. W praktyce spokojnie mogłaby się obronić, chociaż przekaz wydaje się czytelny i zachowawczy. Zapewne wynika to z siły presji politycznej i postawienia resortu w dosyć trudnej sytuacji, bo gdyby przygotowano raport bardziej krytyczny, to każda ze stron sporu prawie natychmiast skutkowałoby pojawieniem się raportu broniącego tezy przeciwnej. Z tego względu, chociaż osobiście uważam, że projekt zakazu handlu w niedzielę w tym kształcie jest ekonomicznie i społecznie szkodliwy, to mimo wszystko jego ewaluacja i ewentualne zmiany (być może o regionalnym, subsektorowym charakterze) wymagają profesjonalnego audytu, wraz z oceną impact assesment z prawdziwego zdarzenia sprowadzoną nie tylko do wskaźników makro, ale też licznych case studies. W każdym innym wypadku, żadne opracowanie nie zamknie dyskusji. Chociaż wydaje mi się, że to nigdy już nie będzie możliwe.

Foto: Pixabay