Litewskie władze są pełne nadziei, że dzięki Brexitowi mają szansę ściągnąć do siebie wielkie, multinarodowe korporacje, jak i małe startupy. Zapraszają do Wilna, gdzie powstała „regulacyjna piaskownica” umożliwiająca swobodne egzystowanie FinTechowym startupom.

Eksperci wciąż spierają się co do wpływu Brexitu na brytyjską gospodarkę, mimo że od wystąpienia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej minęły już ponad 3 miesiące. Faktem jest jednak, że sporo mniejszych firm nie czuje się zbyt pewnie w Londynie i rozważa relokację do innych ośrodków technologicznych.

Czytaj także: Migracja z Wysp Brytyjskich.

Litwini są pewni siebie

Źródło: express.co.uk. Burmistrz Simasius i biuro Barclays w londyńskim City.

Źródło: express.co.uk. Burmistrz Simasius i biuro Barclays w londyńskim City.

Burmistrz Wilna, Remigijus Simasius powiedział brytyjskiemu serwisowi Express.co.uk, że Wielka Brytania straciła sporo ze swojej konkurencyjności na rynku z powodu opuszczenia Wspólnoty Europejskiej.

Okazuje się, że nasi północno-wschodni sąsiedzi nie rzucają słów na wiatr, gdyż sporo wielkich firm, pokroju Barclays, Ubera czy Nasdaq zakłada swoje filie właśnie w litewskiej stolicy, ze względu na redukcję kosztów poprzez tworzenie tak zwanych centrów usług wspólnych.

Barclays (brytyjski bank) zatrudnia już w Wilnie około 1200 pracowników, którzy zajmują się gospodarowaniem zasobami ludzkimi, cyberbezpieczeństwem i szeroko rozumianym IT. Zgodnie z danymi Express.co.uk coraz więcej wielkich banków przygląda się działalności Barclays w regionie bałtyckim i również zamierza rozszerzyć swoje strefy wpływów o ten obszar.

Droga do Europy tylko przez UE

Źródło: arcticstartup.com

Źródło: arcticstartup.com

Burmistrz Simasius mówi, że Wilno jest bardzo atrakcyjne dla zachodnich firm, gdyż ludzie są tam wykształceni, w większości młodzi i sprawnie posługujący się językiem angielskim.

– Bardzo dużo naszej uwagi poświęcamy na ściągnięcie nowych firm do miasta. Nasza strategia jest prosta – jesteśmy szybsi i bardziej przystępni niż inni. Kiedy firmy starają się dostać na rynek europejski to jasne, że będą starały się to osiągnąć, rozpoczynając działalność w państwie należącym do Unii Europejskiej. Na tym polu Litwa ma zdecydowaną przewagę nad Wielką Brytanią. Jeżeli chcesz rozwijać i testować swoje produkty, naturalnie wybierzesz kraj należący do UE. – mówi Simasius.

W następnym miesiącu w mieście zostanie otwarty Sapiegos Vilnius Tech Park (schemat powyżej), który ma stać się domem dla startupowców, inwestorów, funduszy venture capital i inkubatorów przedsiębiorczości.

Natomiast miesiąc temu FinTechowa firma Revolut podpisała memorandum o ekspansji na rynek litewski z miejscowym bankiem centralnym. Natomiast wspomniany Barclays zamierza uruchomić na Litwie specjalny program akceleracyjny dla startupów – Rise. Wilno stanie się zatem pierwszym europejskim miastem (oczywiście poza granicami Zjednoczonego Królestwa), w którym wystartuje akcelerator Rise. FinTech nad Niemnem ma się coraz lepiej.

Czytaj także: Krynica: Ułatwienia dla polskiego FinTechu?

Dlaczego Polska nie podąża tą drogą?

Litwa może a my nie? Przecież nasz kraj jest dużo większy, ma dużo więcej ludności i silniejszą gospodarkę…Dlaczego zatem nad Wisłą nie pojawiają się zachodnie startupy? Odpowiedź jest prosta – brak sprzyjających regulacji.

Jakiś czas temu pisaliśmy o planach stworzenia naszej polskiej „regulacyjnej piaskownicy’. Pomysł ten pojawił się podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy. Jeżeli zapowiadane zmiany wejdą w życie może zaczniemy podążać tą samą drogą co bracia Litwini.

Oni jednak zrobili to pierwsi, a w tej branży liczy się każdy tydzień. Litwa już buduje sobie renomę i pozytywną opinię w oczach innowatorów z całego świata, a o tym, że w tym przypadku rozmiar nie ma znaczenia przekonuje Singapur, miasto-państwo o powierzchni niewiele większej od Warszawy. Zatem do dzieła, bo konkurencja nie śpi!

/RT