Ministerstwo Rozwoju planuje kolejną rewolucje w sektorze kart płatniczych. Obecnie opłaty intercharge wynoszą 0,2 % ( obniżone z 0,5% w 2015 roku), jednak w myśl nowej poprawki do ustawy o kratach płatniczych mają spaść do 0%. Zmiana dotyczy tylko kart debetowych, a płatności kartami kredytowymi pozostaną na stałym poziomie 0,3%.

– Jesteśmy gotowi rozmawiać z rządem na temat obniżenia kosztów akceptacji kart w administracji publicznej. Ale sprzeciwiamy się obniżaniu interchange do zera, bo to będzie zły precedens, mogący w przyszłości zagrozić podstawom naszego biznesu- mówi wiceprezes ZBP Mieczysław Groszek.

Opłata interchange jest pobierana przez bank (wydający kartę) od agenta rozliczeniowego, czyli najczęściej sklepu z terminalem POS. Sklepy dodają kwotę opłaty do ceny towaru, a następnie przekazują ją bankowi. Dla zwykłego klienta koszt zwykle jest nieodczuwalny, bo zawarty jest w cenie produktu.

Skąd te zmiany?

Mają one zapewne związek z planowanym wprowadzeniem akceptacji kart płatniczych we wszystkich polskich urzędach publicznych. Transakcje mają być darmowe i dla urzędu i dla interesantów. W takim przypadku opłata intercharge nie ma racji bytu.

Niektórzy eksperci twierdzą, że banki nie chcą zgodzić się na całkowicie darmową płatność w urzędach publicznych, więc Ministerstwo Rozwoju postanowiło nastraszyć je obniżeniem opłaty intercharge do 0% również w transakcjach poza urzędami. Ma to skruszyć opór banków i wymusić zgodę na darmowe opłaty w placówkach publicznych.

Teoria ta nie wydaje się słuszna, gdyż resort od samego początku zapowiadał, że koszty obsługi i wyposażenia urzędów w terminale POS miały być przerzucone na sektor bankowy i operatorów kart płatniczych. Ma to w dużej mierze charakter inwestycji w wizerunek.

Skutki nowych przepisów

Polska jest jednym z pierwszych krajów, w którym uregulowano opłaty intercharge. Jeżeli zapowiedziane zmiany wejdą w życie, będzie to pierwsza 0% -wa stawka na świecie.

Analizując nową poprawkę, na pierwszy rzut oka można dojść do wniosku, że rząd zamierza promować karty kredytowe, kosztem debetowych. Zapowiadane zmiany mogą mieć jednak faktycznie inne podłoże i być dźwignią w sporze z polskimi bankami. Jeżeli Ministerstwo Rozwoju postawi na swoim, banki prawdopodobnie postanowią odbić sobie utracone dochody, a zapłacą za to klienci.

RT