Dlaczego firma nie zgłosiła przestępstwa? Chodziło oczywiście o to, żeby sprawa nie przedostała się do mediów i użytkowników. Takie informacje podaje dzisiaj serwis Bloomberg, który powołuje się na maila od CEO Ubera, Dary Khosrowshahiego. Khosrowshahi pełni funkcje szefa Ubera od sierpnia 2017 roku.

Czytaj także: Zmiany w aplikacji Ubera. Na minus dla pasażerów?

Uber ma problemy z bezpieczeństwem

Nie wiadomo kto stał za atakiem. Firma zapewnia, że hakerzy nie wykorzystali zdobytych danych a obecnie systemy bezpieczeństwa zostały uszczelnione. Zdaniem Bloomberga poprzedni szef Ubera – Travis Kalanick wiedział o wycieku już w listopadzie 2016 roku, czyli miesiąc po fakcie.

W związku z tym w bieżącym tygodniu z firmy odszedł CSO Joe Sullivan i jego główny zastępca. Dara Khosrowshahi zapewnia, że firma nie będzie szukała wymówek i przyznaje się do wycieku. Nowy szef Ubera stwierdził, że tak potężny wyciek danych nie miał prawa wydarzyć się w firmie tego formatu. Zgodnie z informacjami Bloomberga wśród wykradzionych informacji znalazły się dane 50 milionów pasażerów i 7 milionów kierowców.

Po wpłaceniu okupu hakerzy mieli zniszczyć zdobyte dane. Nie wiadomo czy na 100% tak się stało. Ciężko też powiedzieć czy można wierzyć Uberowi, który od jakiegoś czasu cieszy się złym PR-em. Jednym z głównych celów Khosrowshahiego miała być właśnie zmiana wizerunku firmy. Może pomoże w tym planowane wejście na giełdę – Uber wejdzie na giełdę w 2019 roku.

Uber zapewnia, że w ręce przestępców nie dostały się dane kart płatniczych i numery rachunków bankowych. To nie pierwszy przypadek wycieku danych w firmie. W zeszłym roku Uber został ukarany grzywną w wysokości 20 tysięcy dolarów, za ukrycie złamania firmowych zabezpieczeń, do którego doszło w 2014 roku.