W siedzibie Ministerstwa Rozwoju odbyło się dzisiaj spotkanie poświęcone „regulatory sandbox” – czyli złagodzenia regulacji dla startupów z branży FinTech. W seminarium udział wzięli przedstawiciele regulatorów i nadzorców – Ministerstwa Finansów, Ministerstwa Rozwoju i Komisji Nadzoru Finansowego. Nie zabrakło też przedstawicieli banków – na przykład PKO BP i ING Banku Śląskiego. Skład uzupełniali startupowcy, wśród których najważniejszym graczem był Billon- polski startup działający w brytyjskim „regulatory sandbox”.

Redakcja Fintek.pl została zaproszona do resortu Rozwoju, w celu uczestnictwa w wydarzeniu. Nie zabrakło też prawników i przedstawicieli polskich FinTechów – na przykład prezesa Vivusa, Loukasa Notopoulosa.

Czytaj także: Krynica: Ułatwienia dla polskiego FinTechu?

Na początek trochę faktów

Bazą do dyskusji był raport „FinTech w Polsce – bariery i szanse rozwoju”, przygotowany przez dr. Pawła Widawskiego, prezesa fundacji FinTech Poland i dr. Miłosza Brakonieckiego z Obserwatorium.biz.

Z raportu wynika, że jako jedną z głównych potrzeb FinTechy wymieniają właśnie zmianę regulacji, na bardziej przyjazne. Jednocześnie największą przeszkodą dla nowych firm również okazuje się gąszcz regulacji. Część startupów wprost mówi, że potrzebna jest regulacyjna piaskownica.

Pomysł utworzenia specjalnych regulacji dla firm z branży finansowo-technologicznej pojawił się już na Forum Ekonomicznym w Krynicy, we wrześniu bieżącego roku. Rozmawiano też o tym podczas zeszłotygodniowej konferencji Impact’16 fintech/insurtech.

Nie można również zapomnieć o dyrektywie PSD2, która ma zostać wdrożona przez państwa członkowskie do połowy stycznia 2018 roku. W dużym skrócie – PSD2 zmusza banki do upublicznienia swoich baz danych. Jest to oczywiście niesamowicie korzystne dla FinTechów i sugeruje, że właśnie w tym kierunku będzie zmierzał światowy sektor finansowy.

Czytaj także: O co chodzi w dyrektywie PSD II?

Jak to osiągnąć?

W serii prezentacji prelegenci starali się „ugryźć” problematykę z każdej strony. Pojawia się oczywiście dużo pytań… Kto ma nadzorować taką piaskownicę? Jak określić zasady przyjmowania do „sandboxa”? Przyjmujemy każdego, czy organizujemy konkurs, jak Brytyjczycy? Obecnie takie złagodzone regulacje działają w Wielkiej Brytanii, Singapurze, Hong Kongu, Australii oraz Malezji.

Większość obecnych ekspertów zgodziła się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby powołanie specjalnego organu, którego głównym celem byłoby promowanie innowacyjności. Co prawda Tomasz Piwowarski z KNF-u twierdził, że nadzorca dostrzega potrzebę innowacji, jednak boi się, że poprzez nadmierne otwarcie i ułatwienie wejścia na polski rynek straci on zaufanie, jakim darzony jest na świecie.

Ponadto Piwowarski zwracał uwagę na problem z legislacją Unii Europejskiej. To nie przypadek, że jedynym krajem Wspólnoty, który uruchomił „sandboxa” jest Wielka Brytania – która następnie szybko UE opuściła. To nie przypadek zdaniem przedstawiciela KNF-u.

Komisja Nadzoru Finansowego nie może jednocześnie promować innowacyjności i stać na straży stabilności sektora finansowego w Polsce.

Czytaj także: Czy regulacje są złe dla FinTechów?

Billon – głos doświadczenia

Swoim cennym doświadczeniem podzielił się Robert Kałuża – jeden z założycieli Billona, startupu, który został wybrany do brytyjskiej regulacyjnej piaskownicy. Kałuża nie zgadzał się z Piwowarskim, twierdząc, że to właśnie dzięki „sandboxowi” podnosi się bezpieczeństwo rynku finansowego.

Program jest po to, aby zrozumieć, jak w warunkach rynkowych działają FinTechy i czy faktycznie mogą być bezpieczne – wszystko to odbywa się pod „parasolem” Financial Conduct Authority ( brytyjskiego nadzorcy). Tylko w ten sposób – w praktyce – można sprawdzić czy projekt jest bezpieczny.

Przedstawiciel Billona zdradził również jak wygląda „regulatory sandbox” w wersji angielskiej. Proces przystępowania do programu jest praktycznie taki sam, jak w normalnym przypadku zdobywania licencji. Z tą różnicą, że cały proces trwa zaledwie 6 tygodni – a nie jak w „normalnym” przypadku – ponad rok.

Nie ma wymogów kapitałowych, a regulator cały czas ma pełny nadzór nad startupem. FCA może powiedzieć: „Sorry, ale przekroczyliście pewne granice i musimy zakończyć współpracę”.

Czytaj także: Plan Morawieckiego

Podsumowując, warto również przypomnieć, że „sandbox” jest tylko środkiem do osiągnięcia celu, a nie celem samym w sobie. Najważniejsze jest to, aby startup potrafił wyjść z „piaskownicy” i aby sam mógł „bawić się” bez nadzoru „dorosłych”

Jeden z organizatorów wydarzenia , dr Paweł Widawski, zaproponował, aby jednorazowe spotkanie przemienić w cykl seminariów, omawiających problematykę „regulatory sandbox”. Na propozycję chętnie przystało Ministerstwo Rozwoju.