Protest z 14 czerwca 2014 roku nastąpił równo dwa lata po tym, jak Uber wystartował w Londynie. Celem manifestacji miało być oczywiście usunięcie Ubera z angielskiego rynku. Jak łatwo się można domyśleć, skutek był odwrotny.

Czytaj także: Czy Polacy są gotowi na PSDII? Sprawa Monedo pokazuje, że niekoniecznie

Jak Uber podbił Londyn?

3 lata temu w stolicy UK mogliśmy zapewne usłyszeć następujący dialog:

  • Dzień dobry, chciałem zamówić taksówkę.
  • Niestety, ale dzisiaj nie jeździmy. Protestujemy przeciwko Uberowi.
  • A co to jest Uber?
  • Aplikacja, która pozwala na zamawianie przejazdów…

I wtedy zamawiający się rozłącza… Tak, do czerwca 2014 roku w Londynie mało kto słyszał o Uberze. Dopiero protest taksówkarzy sprawił, że o firmie z San Francisco zrobiło się głośno w całym Zjednoczonym Królestwie. Wcześniej nikt nie chciał o nich pisać, a później pisano tylko o nich.

Główną ideą byłego już prezesa Kalanicka było uruchomienie aplikacji razem ze startem Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Początkowo użytkownikami Ubera byli głównie amerykańscy turyści, a Brytyjczycy nieśmiało zapoznawali się z aplikacją. Dlaczego zatem doszło do protestów? Ponieważ wielu taksówkarzy rezygnowało z jazdy na taryfie i wybierało Ubera. Zdarzało się też, że łączyli dwa zajęcia,

Zgodnie z danymi brytyjskiego Guardiana po protestach czarnych taksówek, liczba pobrań aplikacji Ubera w UK zwiększyła się o 850%! W kwietniu 2016 roku, dziennie 30 tysięcy Londyńczyków pobierało apke i zamawiało pierwszy przejazd.

Czytaj także: Pizzę dostarczy samochód bez kierowcy?

Polscy taksówkarze nie wyciągają wniosków

Jak Uber podbił Londyn?

Mając na uwadze powyższe informacje aż dziw bierze, że nasi lokalni taksówkarze nie wyciągnęli wniosków. Oczywiście, można stwierdzić, że model biznesowy Ubera bazuje na etycznie wątpliwym wykorzystaniu luki prawnej, ale w żaden sposób nie usprawiedliwia to działań zwiększających uciążliwość życia osób postronnych. Szczególnie, że takim ruchem taksówkarze sami sobie szkodzą.

Czytaj także: Uber tylko z licencjonowanymi kierowcami? W tym kraju tak to właśnie wygląda

Początkiem problemów londyńskich taryfiarzy były zbyt wysokie ceny. Czarne taksówki stały się niedostępne dla sporej części mieszkańców miasta. Dodatkowo były przestarzałe – w sensie technologicznym. Dla przykładu często nie akceptowały płatności kartami. Podobny scenariusz widzimy w Polsce – chyba każdy zna słynne „Za 30 złotych to mi się nawet silnika nie opłaca włączać”…

Protestujący taksówkarze twierdzą, że muszą manifestować, ponieważ tylko tak zwrócą uwagę rządu na swoje problemy. Jakiś czas temu na Fintek.pl pisaliśmy o świeżym projekcie nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, w myśl którego niektóre przepisy maja zostać zmienione – Polski rząd reguluje Ubera. Projekt nowelizacji ustawy o transporcie drogowym.

Taksówkarze po jakimś czasie mogą wywalczyć swoje – czyli złagodzenie regulacji dla siebie, bądź podniesienie ich dla Ubera. Zanim to jednak nastąpi, Uber zapewne zdominuje nasz rynek, a w świadomości zwykłych mieszkańców stanie się synonimem tanich i wygodnych przejazdów. Sytuacja z Londynu jak na dłoni przypomina to co działo się w Warszawie, a Uber aż by chciał zakrzyknąć „There is no such thing as bad publicity”.