W ostatnich miesiącach waluty wirtualne znalazły się na prawdziwym rollercoasterze. Najpierw uderzyły w nie chińskie władze, które zakazały finansowania poprzez ICO, a następnie w Państwie Środka zakazano handlu Bitcoinem i spółką. Kursy zaczęły lecieć w dół, ale wygląda na to, że była to tylko naturalna korekta.
Czytaj także: Jak banki skorzystają na otwartym API?
Bitcoin – czy ta bańka kiedyś pęknie?
Co ciekawe BTC nie zaszkodził nawet ostatni komunikat Centralnego Banku Rosji, który zapowiedział, że zamierza zamknąć giełdy walut wirtualnych w kraju – Rosja zablokuje giełdy kryptowalut?. Oficjalnie chodzi o troskę o dobro obywateli, którzy coraz chętniej inwestują w niepewnego, zdaniem Kremla, Bitcoina. Niektórzy eksperci zauważają jednak, że rosyjskim władzom zależy na ukróceniu szarej strefy i położeniu swojej ręki na ogromnych pieniądzach, jakimi operuje się na rynkach walut wirtualnych.
Czytaj także: Kolejny podział Bitcoina? Powstanie Bitcoin Gold?
Generalnie kryptowaluty budzą skrajne emocje – albo jest się ich entuzjastą, albo sceptykiem. Wielkie finansowe głowy naszych czasów ostrzegają przed ryzykiembzwiązanym z lokowaniem kapitału w BTC – „To celowe zniechęcanie, oni chcą mieć kontrole nad Waszymi pieniędzmi, a przez kryptowaluty ją tracą” – odpowiadają entuzjaści. Z takimi komentarzami można się było spotkać chociażby po wypowiedziach CEO JP Morgan Jamie’ego Dimona. Co ciekawe sam bank umożliwia klientom zakup BTC – donosi magazyn Fortune.
Czy naprawdę waluty wirtualne są zagrożeniem dla obecnego ładu finansowego? Wydaje się nam, że rzekomy „układ” największych banków świata, gdyby tylko chciał, to bez problemu złamałby BTC. Sam Bitcoin nie zwraca uwagi na te przepychanki. Można dojść do wniosku, że im więcej nakładu jest przeznaczane na zwalczanie kryptowaluty, tym użytkownicy jeszcze bardziej chcą ją wspierać. Może najlepszym rozwiązaniem na walkę z Bitcoinem jest jego ignorowanie?