Jest to niejako lustrzane odbicie problemów, których Uber doświadczał w 2017 roku. O ostatecznym przejęciu udziałów przez SoftBank informuje Wall Street Journal.

Czytaj także: Korea zamknie giełdy kryptowalut?

Wewnętrzne rozgrywki w Uberze

Pomimo rezygnacji z funkcji CEO Ubera Travis Kalanick nie złożył broni. Większość obserwatorów uważa, że ważniejsze od spadku wyceny firmy jest właśnie to, jak inwestycja Japończyków wpłynie na pozycję Kalanicka w zarządzie amerykańskiego giganta.

Czytaj także: Trybunał Sprawiedliwości UE zadecydował – Uber to firma transportowa

Założyciel Ubera pozostał bowiem w zarządzie i zgodnie z informacjami serwisu Recode ma w niej kilku sojuszników. Kalanick i jego poplecznicy mają dysponować około 16% głosów w radzie nadzorczej. Teraz po wejściu japońskiego inwestora liczba członków rady zwiększy się z 11 do 17 – takie były warunki umowy. Dwa miejsca będą należały do reprezentantów SoftBanku.

Oznacza to, że Travis Kalanick najprawdopodobniej straci część wpływów w zarządzie Ubera. Japończycy kupili akcję od jednych z pierwszych inwestorów Ubera, bazując na niższej wycenie spółki, czyli 48 mld dolarów. Zgodnie z informacjami Recode jedna akcja kosztowała SoftBank około 33 dolary.

SoftBank posiada udziały w kilku azjatyckich firmach, które stanowią konkurencję dla Ubera. Mowa tutaj o takich spółkach jak Didi, Grab, czy Ola. Niewykluczone, że nowy układ sił i partnerstwo Ubera z SoftBankiem otworzy Amerykanom drogę do współpracy z azjatyckimi przedsiębiorstwami.